piątek, 11 listopada 2022

Różne oblicza niemieckiego baroku


 Koniecznie muszę uzupełnić jeszcze jedno wydarzenie: ważne dla klawesynowej kultury w Polsce i ważne dla mnie osobiście.

Pod koniec października poznańskie środowisko klawesynowe zorganizowało interesujące spotkanie obejmujące wykłady, warsztaty interpretacji i konserwacji klawesynów oraz koncerty. Najpierw o wykładach ...

Krzysztof Urbaniak przedstawił prezentację wskazówek registracyjnych z kościoła mariackiego w Szczecinie prezentując je w szerokim kontekście budownictwa organowego. Jego wykład, jak zwykle, przyniósł dużą ilość danych faktograficznych jednocześnie zmuszając do rewizji niektórych zastałych poglądów. Wieczorny koncert w kościele ewangelickim doskonale pokazał, jak użytecznym narzędziem jest wszechstronna teoretyczna wiedza na temat registracji w rękach znakomitego artysty.  Organy brzmiały tego wieczoru świetnie, klasycznie ułożony program północnoniemieckiej muzyki organowej wykonany został z prawdziwym znawstwem i mistrzostwem. Znakomity, klasyczny koncert organowy w najlepszym stylu. Taki, jaki słyszy się na wiodących festiwalach organowych. 

Moja prezentacja dotycząca problemu zdobnictwa w suitach (nie tylko) francuskich Bacha miała również na celu sprowokowanie refleksji nad często pomijaną bądź kopiowaną automatycznie ze źródeł kwestią zdobnictwa w tanecznych utworach lipskiego kantora. 

Wreszcie wykład Hansa-Jürgena Schnoora, który miał być prezentacją relacji słowa i dźwięku w muzyce niemieckiego baroku, ale de facto stał się filozoficznym rozważaniem na temat relacji słowa i muzyki. 

Wreszcie zajęcia z Christianem Fuchsem poświęcone regulacji klawesynów... 

Ogromne podziękowania dla Dagmary Tyrchy i Natalii Hyżak za wszelką pomoc w czasie konferencji, za przyjazną i inspirującą atmosferę. Dobrze było być z Wami. 


czwartek, 10 listopada 2022

Organy jako partner w kameralistyce

 


    Świetny i niecodzienny pomysł na konkurs organowy. Ogromne brawa dla (dr) Urszuli Jasieckiej-Bury (dumny jestem z takiej absolwentki!) i (dr. hab.) Krzysztofa Urbaniaka. Projekt doskonale również dopasowany do unikalnego instrumentarium łódzkiej Akademii Muzycznej: nowego instrumentu Sali Kameralnej nawiązującego do organów Hildebrandta w Pasłęku (Grönlunds Orgelbyggeri) oraz kameralnych (choć najeżonych setzerami) organów Jehmlicha w sali nr 2. Ciekawa formuła zakładała wykonanie w pierwszej rundzie muzyki dawnej, w drugiej zaś romantycznej lub współczesnej. Organy sali kameralnej w stroju a1=ca. 465 Hz (tzw. Chorton) z możliwością przestrojenia do 415 Hz to instrument o zjawiskowych walorach brzmieniowych. Oczywiście wysokość stroju zakłada tu raczej współpracę z dawnymi instrumentami (chyba, że dokona się transpozycji partii organów, na co jednak żaden zespół się nie zdecydował :-) ...) Organy Jehmlicha to już bardziej uniwersalny instrument, ale akurat w muzyce dawnej brzmiący nieco bardziej "płasko" (choć menzuracja inspirowana jest barokowym budownictwem Turyngii...) 

    Formuła konkursu jest o tyle ciekawa, że w zasadzie każdy zespół musi zaprezentować inny repertuar, dopasowany do składu. Ogromnego znaczenia nabiera tu to, co później może mieć znaczenie w praktyce koncertowej; umiejętność zręcznego i logicznego skomponowania programu tak, aby pozwalał na pokazanie się z najlepszej strony. 

    Okazało się, że granie muzyki kameralnej na organach to prawdziwe wyzwanie. Trzeba połączyć przecież walory techniczne i muzyczne potrzebne w solowej grze solowej z umiejętnością współpracy z partnerami, słuchania, wspólnego oddychania czy prowadzenia frazy. Z ogromną satysfakcją muszę stwierdzić, że wszyscy organiści temu wymaganiu sprostali. Osobiście życzyłbym sobie nieco więcej kreatywności registracyjnej w muzyce dawnej (tu uczestnicy wydawali się nieco skrępowani...). Wydaje się, że w wypadku muzyki późniejszej ten (nieuświadomiony być może?) wewnętrzny system zakazów i lęk przed popełnieniem błędu nie grał już takiej roli. Uważam, że zawsze dobrze unikać akademizmu na gruncie artystycznej przecież Akademii! Niemniej były to dwa dni, w których usłyszeliśmy dużo pięknej muzyki, a poziom okazał się bardzo wyrównany. Stąd nie piszę o poszczególnych wykonawcach gratulując na łamach tego bloga wszystkim ciepło i serdecznie! Wyniki sprawdzić można zaś tu

   Dziękuję gościnnej Akademii (a szczególnie pani Rektor Agacie Jareckiej, która rozpięła nad nami parasol życzliwości) i pozostałym kolegom - jurorom za wspaniałą, twórczą  atmosferę, ciekawe rozmowy i dwa wspaniałe, inspirujące dni. Mam ogromną nadzieję na powtórkę! 

niedziela, 6 listopada 2022

Maria Ołdak i Joanna Owczarek - zaczarowany wieczór.

Maria Ołdak / Joanna Owczarek-Ciszewska

W poprzednim wpisie znajdą Państwo relację z naszego 10-lecia. Tymczasem, wracamy do równie pięknej jak jubileusz codzienności.

Maria Ołdak i Joanna Owczarek-Ciszewska wystąpiły z przepięknym koncertem miniatur skrzypcowych i fortepianowych romantyzmu i muzyki XX-wiecznej wpisującej się w postromantyczny nurt. Każda z wykonywanych miniatur stała się też pretekstem do ciekawej opowieści o muzyce i kompozytorach. Koncert doskonale wpasował się w atmosferę jesiennego wieczoru pozostawiając publiczność w skupionym zasłuchaniu. Cudownie aksamitnie i ciepło  zabrzmiał późnodziewiętnastowieczny fortepian Bechsteina (depozyt, właścicielem jest pani Maria Węgiełek-Przybyła); jeden z późniejszych instrumentów eksponowanych w Fortepianarium. Świetnie współgrał z pełną subtelnych niuansów partią skrzypiec. Kolejność, w jakiej opowiadam jest tu zupełnie przypadkowa, bo koncert był po prostu świetny pod każdym względem. Wykonawczynie umieściły też w programie wiele ciekawostek repertuarowych: miniatury ukraińskich kompozytorów Mykoły Łysenki i Borysa Latoszyńskiego (Borys Lyatoshynsky), wczesne Preludium Szymanowskiego, romans Klary Wieck (-Schumann), cudowną kompozycję Ericha Korngolda, kompozycję mało znanego przyjaciela Fritza Kreislera ... Zresztą każdy z tych starannie dobranych krótkich utworów był osobnym zjawiskiem i osobną historią do opowiedzenia. Ważny, pozostający w pamięci wieczór ...




poniedziałek, 10 października 2022

Fortepianarium. X-lecie. Beethoven symfonicznie i fortepianowo.

 Trudno uwierzyć, ale zabrzańska kolekcja i powiązana z nią seria koncertów ma już 10 lat. 14 października 2012 roku otwieraliśmy Fortepianarium. W ostatnich latach zbiór instrumentów bardzo się powiększył, a miejsce jest wykorzystywane koncertowo i nagraniowo. 

W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować gospodarzom budynku i dobroczyńcom, którzy udostępnili fantastyczną dla tej działalności przestrzeń. To Przedsiębiorstwo Górnicze DEMEX i stowarzyszenie Kopalnia Sztuki. Przez 10 lat udzielano mi wsparcia gościny i często wspierano ciepłym słowem za co najserdeczniej dziękuję! 

Dziesięciolecie postanowiliśmy uczcić koncertem, w którym wykorzystamy możliwie dużą ilość fortepianów. Ponieważ literatury na 4 i więcej fortepianów prawie nie ma, zdecydowaliśmy się sięgnąć po dostępne opracowania symfonii Beethovena dla czterech pianistów. Do udziału w koncercie zaprosiłem Irminę Obońską (prywatnie moją Żonę), Marię Muryhinę i Elizę Pawłowską. Nasz wybór padł na dwie bardzo różne symfonie wykonane po raz pierwszy w Theater an der Wien w 1808 roku - V ("Symfonię losu" lub "Symfonię patetyczną) i VI ("symfonię pastoralną"). Pierwszą z nich wykonaliśmy na czterech fortepianach "brązowych", wcześniejszych i prostostrunnych w a=430 Hz. To odrestaurowany przez Matthiasa Arensa Traugott Berndt (1845-47), Rönisch z lat sześćdziesiątych XIX wieku odrestaurowany przez Janusza Paszka, niedawno nabyty Matthäs u. Kanhäuser z lat siedemdziesiątych w stanie grającym bez rekonstrukcji i pochodzący z Wysp Brytyjskich Pohlmann z 1888 roku. Pastoralna zabrzmiała na dwóch młodszych. "czarnych" fortepianach Bechstein  (1894) i Seiler (1908). Wykonanie okazało się pewnym wyzwaniem, bez dyrygenta nie jest tak łatwo ... Ale daliśmy radę! 

A poniżej tort z okazji 10-lecia: 







niedziela, 11 września 2022

III Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. 9.09.2022. Capella Cracoviensis i soliści

 Nasz barokowy koncert godny Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach. 

My - Capella Cracoviensis i fantastyczni soliści, wykładowcy Akademii Kielcensis. Magdalena Karolak - znakomita oboistka i Andreas Böhlen grający na fletach prostych. 

Magda wykonała dwa pięknie brzmiące koncerty Tommaso Albinoniego. Andreas skupił się na Vivaldim: zabawnym koncercie G-dur (flet sopranino) i bardziej nasyconym emocjonalnie koncercie c-moll. 

A my pięknie otworzyliśmy i zamknęliśmy barokowe koncertowanie dwoma Concerti grossi Corellego z Robertem Bacharą, Aleksandrą Owczarek i Anną Cierpisz w roli concertino.

Muzykowało nam się z blaskiem i przepychem, bo inaczej w tej sali i z tymi solistami się nie dało!

III Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. 10.09.2022. A Capella Leopolis w Kielcach

 

zdj. Paweł Januchta

Na to spotkanie cieszyłem się już od dawna. Sytuacja taka, że z przyjaciółmi z zespołu A Capella Leopolis już dawno nie miałem wspólnego koncertu. A przecież znamy się i współpracujemy od wielu lat...

Jestem ogromnie wzruszony, że mogli oczarować kielecką publiczność pięknem śpiewu: a capella i con Capella (Cracoviensis). Razem wykonaliśmy unikalny, jak sądzę, projekt: świetną rekonstrukcję muzyki unickiej początku XVII wieku łączącej piękno doświadczeń Wschodu i Zachodu dokonaną przez nieżyjącego już Romana Stelmaszczuka . 

Wielkie brawa dla moich kolegów z Capelli (Zofia Wojniakiewicz, Beata Nawrocka - skrzypce, Grzegorz Piętowski - altówka, Mateusz Kowalski, Adela Czaplewska - gamby), z którymi szybko zmontowaliśmy partie instrumentalne Litanii Szewerowskiego i anonimowej "służby Bożej" (Mszy) i zagraliśmy dwie piękne canzony Giovanniego Picchiego. 

Choć unia brzeska (1596), której ubocznym skutkiem było pojawienie się muzyki unickiej, jest bardzo kontrowersyjnym momentem w historii, to dla nas jest to wspaniały pretekst do spotkania się na gruncie muzycznym i poczucia jak wiele nas łączy. Tęsknię już do następnej okazji współpracy i bardzo żałuję, że nie mogłem być na koncercie a capella "A Capella..." w cudownym, małym, średniowiecznym kościółku w Szydłowie 9 września...

 "

III Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. 10.09.2022. Turniej skrzypków. Robert Bachara i Grzegorz Lalek...

 ...z akompaniamentem (niezwykle interesującym i "kompletnym" fakturalnie Martina Gestera.

Koncert odbył się w "Szklanym domu" w Ciekotach - centrum kulturalnym zbudowanym przy dworku Żeromskiego. Fajna, mała sala koncertowa, w sam raz do takiego przedsięwzięcia. 

Dwóch kolegów, których niezwykle cenię. Lubię z nimi grać, bardzo lubię słuchać jak grają, uważam ich za świetnych artystów. Kiedy grają solo fascynują bogactwem pomysłów, wrażliwością na dźwięk, ciekawą narracją. Kiedy grają w zespole, orkiestrze łączą fantazję z profesjonalizmem najwyższej próby. Stąd mój pomysł na barokowy mini-konkurs Wieniawskiego :-) 

Robert Bachara wykonał V Sonatę ze zbioru Sonatae unarum fidiarum Bibera trzymając skrzypce swoim zwyczajem na piersi, czarując subtelną interpretacją pełną nieoczekiwanych zwrotów. 

Grzegorz Lalek odpowiedział showmańskim i niezwykle efektownym wykonaniem "Sonata rappresentativa" tego kompozytora. 

Potem Robert Bachara zaserwował publiczności utwór znany, ale rzadko goszczący w programach "barokowych" skrzypków: Sonatę z trylem diabelskim Tartiniego wchodząc w iście romantyczne "klimaty", fantastycznie ukazując niesamowitość tego utworu.

Na co Grzegorz Lalek odpowiedział sławną "Follią" Corellego wykonaną ze znakomitym wirtuozowskim drive'm. 

Najbardziej zdumiewającym momentem koncertu było dla mnie wykonanie "Apoteozy Lully'ego" , kiedy to obaj połączyli swoje siły i pokazali, że są w stanie grać idealnie razem, spójnie. 

Gesterowe continuo bardzo mnie zafrapowało. Jako student często miałem okazję słuchać Jego realizacji, wtedy jeszcze takie komplikacje fakturalne były dla mnie niedosiężnym ideałem. A z tego turnieju wyniosę też kilka pomysłów dla siebie. 

No, no.. fajną formułę koncertu wymyśliłem. A najbardziej się cieszę, że doceniła ją również publiczność. 

III Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. 7.09.2022. Z Piotrem Domagałą w szkole muzycznej.

 

zdj. Piotr Januchta

Dużo się działo na festiwalu, stąd dopiero teraz uzupełniam relacje o tych wydarzeniach, na których byłem. Jako wykonawca i jako słuchacz. 

Koncert z Piotrem Domagałą (w środę 7 września) był dla mnie świetnym doświadczeniem. Na program złożyły się przede wszystkim kompozycje Piotra i jedna Ryszarda Borowskiego. Piotr zadał sobie sporo trudu, aby wymyślić formułę współpracy jazzowego gitarzysty z klasycznym klawesynistą (jak najbardziej otwartym na coś nowego). Doskonale wyczuł, co będzie efektownie i dobrze brzmiało na moim instrumencie. Na szczęście mogłem odwołać się do moich doświadczeń z zakresu wykonywania muzyki współczesnej, przy okazji ucząc się nowych rzeczy ...Ogromna dla mnie satysfakcja i nowa droga, na którą bardzo chcę wejść.

Sądząc po reakcji publiczności był to strzał w dziesiątkę! 



wtorek, 6 września 2022

III Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Bastarda w Synagodze.

 


Wczorajszy (poniedziałek 5 września) koncert zespołu Bastarda był trochę jak odtwarzanie strzępków utraconej bezpowrotnie przeszłości. Muzyka oparta na chasydzkich pieśniach nigunim czerpiąca z przekazanej urywkowo tradycji, wykonana w przejmujący, a jednocześnie niezwykle atrakcyjny pod względem brzmieniowym sposób przez muzyków Bastardy (Paweł Szamburski - klarnet, Michał Górczyński - klarnet kontrabasowy i Tomasz Pokrzywiński - wiolonczela). Każdy z instrumentalistów wnosił coś innego do całości koncertu-spektaklu, a jednocześnie wykonywana muzyka harmonijnie łączyła się w poruszającą całość. Prezentowany program doskonale wpisał się atmosferę fascynującego miejsca, jakim jest budynek stworzony z resztek dawnej synagogi przebudowanej w duchu socrealizmu. 

III Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Andreas Böhlen. Aline Zylberajch. I znów kościół w Tarczku

 


Przepiękny wieczór (znów) kameralnej muzyki francuskiej w zjawiskowym kościele w Tarczku. Andreas Böhlen jest świetnym flecistą, perfekcyjnym i niezawodnym, a jednocześnie grającym w zdrowych tempach i z precyzyjną, klarowną artykulacją w każdym rejestrze. Aline Zylberajch - legenda francuskiego klawesynu, a dla mnie moja ukochana Pani Profesor - gra wciąż z młodzieńczym temperamentem i fantazją. 

Artyści rozpoczęli utworami Jacquesa-Martina Hotteterre'a: Suitą i dwiema niezwykle efektownymi i pełnymi ornamentacyjnych zawijasów opracowaniami airs de cour. Aline wykonała moją ulubioną III Suitę Elisabeth Jacquet de la Guerre: fascynującej kobiety-kompozytorki francuskiego baroku, której muzyka należy do największych dokonań zmaskulinizowanego przecież świata klawesynistów francuskich. Świetna była w połowie skomponowana, a w połowie zaimprowizowana Suita Andreasa Böhlena na flet solo. Stylistycznie bardziej nawiązująca do Bacha i znakomicie uzupełniająca niezbyt bogatą literaturę tego typu. Wreszcie cudownie rozświergotany Le Rossignol en Amour i jeszcze raz na naszym festiwalu III Koncert Królewski Couperina z wieloma ciekawymi pomysłami wykonawczymi.

niedziela, 4 września 2022

III Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Recital organowy w kościele św. Trójcy.

 


Organy Kamińskiego z 1985 roku. Instrument mały, udany brzmieniowo i nieco trudny trakturowo... 

Tematem koncertu była muzyka napisana po Bachu. Przez wiele lat uważano, że II połowa XVIII wieku to czas organowo nieistotny, a historia muzyki organowej wznowiona została dopiero przez Mendelssohna, a może nawet dopiero Francka z Regerem do spółki.  

Postanowiłem pokazać, że to nieprawda wybierając do mojego programu transkrypcję czteroręcznej sonaty D-dur Mozarta, jedną z napisanych dla księżniczki Amalii (siostry Fryderyka II) sonat CPE Bacha, urocze kolędy Daquina (dla których musiałem znaleźć inne nieco niż francuskie barwy) oraz muzykę z I połowy XIX wieku: chętnie grywane przeze mnie utwory Ernsta Kohlera i sonatę Mendelssohna. 

https://www.facebook.com/photo/?fbid=3091548694490430&set=pcb.3091558124489487 

III Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Dwa (a właściwie trzy) spotkania z Couperinem.

 Tegoroczna edycja Świętokrzyskich Dni Muzyki Dawnej jest wyjątkowo barwna i bogata w wydarzenia. Trochę na przekór pandemii, wojnie, inflacji… To bogactwo, ilość wydarzeń, ale też moje obowiązki związane choćby z prowadzeniem zajęć w ramach Akademii Kielcensis nie pozwolą mi być na wszystkich wydarzeniach. Ale postaram się napisać parę słów o tych, na których być mogłem.

Oficjalna inauguracja festiwalu – 2 września – była jak zawsze syntezą sztuk: architektury, tańca i muzyki. Obejrzeliśmy spektakl oparty na fragmentach arcydzieła kameralnej muzyki francuskiego baroku – koncertach Couperina ze zbiorów: Concerts Royaux i Les Goûts-réunis. Warto przypomnieć, że ten pierwszy zbiór: znacznie bardziej francuski i klasyczny skomponowany został prawdopodobnie w końcowych latach panowania Ludwika XIV (wydany jednak parę lat później, w 1722 roku), zaś drugi wydany w 1724 roku eksploruje już zjawiska ważne w czasie panowania Ludwika XV: modę na włączanie elementów włoskich i umiłowanie utworów charakterystycznych w miejsce klasycznych tańców. To w każdym razie muzyka niezwykle bogata, subtelna i niewątpliwie nieprzeznaczona w założeniu do tańczenia. Nazbyt stylizowana i bogata w muzyczne detale. Tym większe uznanie dla prowadzonego przez Helenę Kazarovą Hartig Ensemble z Pragi za udaną choreografię i piękne wizualnie przełożenie tej muzyki na język ruchu. Równe brawa dla muzyków: Katarzyny Czubek (flety proste, oboje), Roberta Bachary (skrzypce), Marka Caudle’a (wiola) i Weroniki Janyst. Trudno było zdecydować się gdzie lepiej zawiesić wzrok: czy na ekspresyjnie i z charakterem grających muzykach, czy na tancerzach …




Dwa dni później (4.09) ten sam program zaprezentowany został w cudownym kościele klasztornym w Wąchocku. Rzadko zdarza mi się słyszeć tak doskonały koncert. Uskrzydleni niepowtarzalną atmosferą dyskretnie podświetlonego kościoła i rewelacyjną akustyką muzycy w lekko zmienionym składzie (zamiast Marka Caudle’a usłyszeliśmy tym razem Krzysztofa Firlusa) przenieśli nas w niebiańskie rejony tak, że świecka z założenia muzyka Couperina nabrała iście sakralnego charakteru. Wielokrotnie powtarzane przez siostrę Hannę Szmigielską (przypomnę, że jest to twórca idei festiwalu) o tym, że muzyka dawna w harmonijny sposób łączy sacrum i profanum urzeczywistniły się w tym miejscu i w tym czasie…Oprócz wspomnianych koncertów usłyszeliśmy jeszcze trzy cześci z pierwszej suity z Pièces de viole w wykonaniu Krzysztofa Firlusa. Wiemy, że jest genialnym gambistą, ale to był naprawdę Jego dzień.

Z obowiązku kronikarskiego muszę wspomnieć, że 3 września spektakl zaprezentowany został w Starachowicach (z nagraniem). Ale tam być nie mogłem. 





poniedziałek, 29 sierpnia 2022

Stypendium Marszałka Województwa Śląskiego


Dzięki stypendium Marszałka Województwa Śląskiego będę w stanie zrealizować kolejny interesujący projekt muzyczny. Wraz  z Łukaszem Długoszem i Agatą Kielar-Długosz nagramy wersję na 2 flety sławnej sonaty z "Musikalisches Opfer" Jana Sebastiana Bacha, fragment(y) cyklu "Pyrmonter Kurwoche" Telemanna z wykorzystaniem fletu altowego i pewnie jeszcze coś.

Dziękuję! Dziękujemy! 

sobota, 27 sierpnia 2022

"Młynarka" Schuberta w Boitzenurgu i subtelna sztuka akompaniamentu

 


Coraz bardziej dochodzę do przekonania, że tym, co odróżnia kompozytorów genialnych od tych nie-(co mniej) genialnych jest sposób traktowania przez nich akompaniamentu. Trudno tu o lepszy przykład niż „Piękna młynarka” Schuberta. Partia fortepianu w tym dziele pomyślana jest tak, że ilustruje ciągły ruch strumienia, który już to obraca z łoskotem koła młyńskie (pierwsza pieśń), już to cicho pluszcze pod stopami tańczących nimf (pieśń druga), a za każdym razie wzmacnia i uwypukla stany emocjonalne bohatera wchodząc z nim nawet (w przedostatniej części) w dialog. Pod względem muzycznym imponująca jest różnorodność i różnokolorowość tego ruchu, zastosowanych przez Schuberta faktur i środków pianistycznych. To zresztą pewien "problem" tego akompaniamentu, gdyż zaplanowane przez kompozytora efekty tak naprawdę możliwe są do stuprocentowego oddania wyłącznie na fortepianie wiedeńskim z czasów kompozytora. Grając na innym instrumencie co chwila spostrzegamy, że ruch ma na przykład za mało lekkości albo we fragmentach ilustrujących łoskot rozbijającej się o kamienie wody perkusyjnej energii. To też refleksja po wykonaniu na pięknym Erardzie z siedemdziesiątych lat XIX wieku zmuszającym oczywiście do wyważenia racji między dziełem, kompozytorem, instrumentem i wykonawcami. 

Podobnym przykładem bogactwa akompaniamentów są też opery Mozarta, które przy porównaniu z dziełami współczesnych mu kompozytorów pełne są subtelnego zakomponowania ruchu głosów środkowych.

Świetnie było ponownie wykonać „Młynarkę” z Piotrem Olechem, na przepięknym fortepianie (choć nie wiedeńskim) w budynku dawnej szkoły w Boitzenburgu (którego gospodarzem jest obecnie lutnik Gert Eichhorn). A było to 27 sierpnia 2022 roku. 


poniedziałek, 22 sierpnia 2022

III Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Anna-Liisa Eller w Tarczku. 20.08.2022

 


Dla klawesynisty możliwość usłyszenia granych przez siebie utworów na innym instrumencie strunowym szarpanym jest zawsze niezmiernie inspirująca. Nieklawiszowe instrumenty z tej rodziny, w których struny szarpane są palcami grającego dają zazwyczaj znacznie większe możliwości barwowe i dynamiczne; mogą zatem wspaniale inspirować poszukiwania klawesynisty w tym zakresie.

Cudowny był ten wieczór z Anną-Liisą Eller w Tarczku. Artystka przedstawiła na nim materiał z płyty Strings Attached. The Voice of Kannel. Kannel doskonale sprawdza się jako medium wykonawcze muzyki wirginalistów angielskich, klawesynowej muzyki francuskiej, lutniowych dzieł Sylviusa Leopolda Weissa i ...muzyki współczesnej. Właśnie, utwór Heleny Tulve prawdopodobnie w jeszcze większym stopniu eksponował specyficzne możliwości tego instrumentu.

Anna-Liisa Eller jest wykonawcą perfekcyjnym i fascynującą osobowiścią emanującą spokojem i mistrzowskim rozgrywaniem czasu. W połączeniu ze szlachetnym, łagodnym brzmieniem instrumentu i niesamowitą atmosferą romańskiego, pokrytego freskami i pięknie rozświetlonego kościoła w Tarczku przeżyliśmy niewątpliwie moment mistycznego piękna.

Zachęcam tak do sięgniecia po nagrania Anny-Liisy Eller, jak i do wizyty w Tarczku – jednej z najstarszych i najpiękniejszych świątyń w Polsce.

wtorek, 16 sierpnia 2022

W Krasnymstawie na festiwalu hr. Poletyły



Miałem ogromną przyjemność uczestniczyć przez kilka dni w wydarzeniach II Festiwalu Muzycznego im. Leopolda hr. Poletyły w Krasnymstawie. To fantastyczna inicjatywa, której domem stały się gościnne poklasztorne wnętrza Muzeum regionalnego w Krasnymstawie. To też znacznie więcej niż tylko seria koncertów. Każda edycja obejmuje również konferencję naukową łączącą problematykę muzyczną, artystyczną, historyczną i regionalną oraz muzyczne warsztaty

Tegoroczna edycja rozpoczęła się warsztatami skrzypcowymi prowadzonymi przez Grzegorza Lalka, w których siłą rzeczy nie uczestniczyłem. Artysta zaprezentował się jednak następnego dnia w salonie romantycznym wyczarowanym przez czwórkę znanych mi doskonale muzyków (piątek, 12 sierpnia). Grzegorz Lalek cudownie wykonał na jelitowych strunach kilka miniatur Wieniawskiego. Na tym instrumencie i, oczywiście przede wszystkim, w Jego wykonaniu ta zajeżdżona nieco muzyka, odgrywana czasem nieco (lub bardzo)  pretensjonalnie, odzyskała ciepło i naturalną świeżość. Czekam na więcej Wieniawskiego w tym wykonaniu! Podobne odczucia miałem przy wykonaniu pieśni Moniuszki przez Dawida Biwo; te małe, rubaszne scenki rodzajowe przedstawione zostały również z ogromnym urokiem, prostotą i talentem aktorskim. Również dwie pieśni Belliniego doskonale wpisały się w klimat tego wieczoru. Po raz pierwszy miałem okazję słyszeć Katarzynę Pilipiuk na 8-klapowym oboju w efektownych kompozycjach w stylu brillant (Widerkehr i Brod) współzawodniczących śpiewnością i wirtuozowską ruchliwością z muzyką wokalną. Zaś Anna Huszczo „ogarniała” wszystkich solistów i nie ruszała się od stołowego fortepianu Broadwooda wykonując na dodatek z ogromnym smakiem i wrażliwością utwory Marii Szymanowskiej i Michała Kleofasa Ogińskiego. Publiczność liczna, entuzjastycznie reagująca. Znakomita atmosfera, piękny wieczór.

Stałym elementem każdej edycji festiwalu jest konferencja wraz z panelem dyskusyjnym. W tym roku poświęcona była „Dialogowi sztuk w XIX-wiecznej Polsce”. Dr Sławomir Franc zachęcił nas do sięgnięcia po pamiętniki Kajetana Koźmiana. Ja opowiedziałem o muzyce George’a Fredericka Pinto (wiem, że trochę daleko od głównego wątku konferencji...) , którą tak chętnie grywam. Katarzyna Różańska w bardzo skondensowany sposób opowiedziała nam o warsztacie malarza w XIX wieku szczególnie eksponując elementy nowe w stosunku do wcześniej stosowanych technik. Wreszcie, jak zwykle fantazyjne i pełne nieoczekiwanych detali spojrzenie na historię Andrzeja Pilipiuka; w tym wypadku chodziło głównie o archeologiczne eskapady XIX-wiecznego zbieracza, hr. Michała Tyszkiewicza.

O naszym koncercie (Irmina Obońska i Marek Toporowski, 14.08) napiszę oczywiście trochę mniej. Trochę bałem się zestawienia angielskiego, stołowego fortepianu Broadwooda z moim skrzydłowycm Neupertem-Heilmannem, ale wydaje się, że oba instrumenty dobrze się uzupełniały brzmieniowo. Leitmotywem naszego koncertu był polonez. Zagraliśmy polonezy Riesa, Wilhelma Friedemanna (w moim nowym opracowaniu), Ogińskiego i dwa specjalnie napisane na krasnystawski festiwal „Polonaises fantastiques”: mój i Ryszarda Borowskiego. Nad zestrojeniem obu instrumentów czuwał Witold Gertner, który w niełatwych warunkach (stosunkowo mała i niska sala dawnego refektarza, bardzo wysoka wilgotność) zapewnił nam komfort grania. Dziękujemy za ciepłe przyjęcie.

Dzisiaj (16.08) odbyłem fascynujące spotkanie z muzyczną, pianistyczną młodzieżą, która na moim 5-oktawowym instrumencie grała różne utwory, w tym również Chopina. Okazało się, że niektóre wczesne utwory wymagające 6 oktaw pisane są w taki sposób, że ta szósta dyszkantowa oktawa pojawia się tylko czasem, jako efekt specjalny zaznaczony w nutach przenośnikiem oktawowym ułatwiającym sprowadzenie wykonania do dostępnych pięciu oktaw. Zaś Grande Valse Brillante bez problemu w 5 oktawach się mieści; w całości i bez wyjątku!

Niestety nie mogę być na koncercie finałowym „Huzia na Mozarta!”. Może ktoś o nim napisze …

Warto przyjechać do Krasnegostawu. Organizatorki – Anna Huszczo i Katarzyna Pilipiuk stworzyły imprezę stosunkowo krótką (trzy koncerty), ale zadbaną i wysmakowaną. Warto w przerwie zejść do Ogrodów Biblijnych (jego dolna część to ogród chiński); ogromna zielona przestrzeń, z której widać jedynie bazylikę św. Franciszka Ksawerego i zabudowania poklasztorne (obecnie muzeum…) To wejście w inną rzeczywistość czasową, kiedy z powrotem wraca się do miasteczka widzi się już wszystko z innej perspektywy. Warto to przeżyć. 


niedziela, 29 maja 2022

Musica Polonica Nova. 25.05.2022. Polonezowość na nowo.


To chyba był najciekawszy dla mnie koncert w tym roku. Osiem utworów współczesnych, z których siedem grałem po raz pierwszy, a sześć to prawykonania!

Chodzi o koncert w ramach festiwalu Musica Polonica Nova z utworami napisanymi dla Agaty Kielar-Długosz, Łukasza Długosza i mnie.

Kompozycję Landmanaugarsonata Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil graliśmy już wielokrotnie. To utwór z cyklu „Reportaże”, obraz jednego z islandzkich gejzerów; utwór świetnie eksplorujący sonorystyczne możliwości klawesynu, a jednocześnie będący w istocie erupcją emocjonalności.

Druga w programie była kompozycja Tomasza Skweresa „Erdschatten” dla jednego fletu i klawesynu, napisany chyba najpierw dla barokowego fletu traverso i klawesynu. To utwór w dużym stopniu eksponujący efekty szumowe, sonorystyczne, frullata, ale przede wszystkim znakomicie eksplorujący możliwości współpracy kameralnej flecisty i klawesynisty; również utwór, w którym fantastycznie zbudowana została forma.

Kolejnych sześć utworów to wspomniane już przeze mnie prawykonania. Organizatorzy wymyślili sobie tutaj rodzaj kolektywnie napisanej suity, w której kompozytorzy odniosą się w jakiś sposób do idei poloneza. Stworzyło to pewien wspólny, nie ograniczający jednak inspiracji, punkt odniesienia dla szóstki kompozytorów.

Pierwszy ze wspomnianych utworów to Polo-ness Katarzyny Dziewiątkowskiej, który znakomicie mógłby zostać wykorzystany jako ilustracja filmu o sławnym potworze. Transformacja motywów polonezowych i umieszczenie ich w kontekście quasi-filmowej, quasi-ilustracyjnej muzyki wydała mi się tu znakomicie przeprowadzona.

Fugato alla Polacca Piotra Drożdżewskiego to zdradzające polifoniczny kunszt kompozytora i doskonałą znajomość literatury polifonicznej dawnych epok spojrzenie z przymrużeniem oka na rytm poloneza.

X-change Adama Porębskiego wymagał od nas wycieczki w stronę teatru instrumentalnego, w którym niektóre dźwięki mają być tylko zasugerowane gestem, niektóre wykonane perkusyjnie, a tylko część z nich ma zaistnieć w formie realnej. To pierwsza część tego utworu. Zakończenie nawiązywało do estetyki muzyki repetytywnej czy nawet minimalistycznej i tworzyło nastrojowe zwieńczenie formy.

Misterioso Grzegorza Patrycjusza Wierzby to z kolei utwór wychodzący od niewielkiej ilości dźwięków i rozwijający się w stronę gorętszych, przekornych rytmów.

W Polo-less czyli Mniej znaczy więcej Mateusza Ryczka to daleko posunięta redukcja młodzieńczego Poloneza B-dur Chopina, w którym krótkie, zaczerpnięte z tej kompozycji motywy zostały bardzo oszczędnie zagospodarowane przez kompozytora w celu budowy ciekawej formy i zapewnienia muzykom świetnej zabawy.

Wreszcie Polo-ness Anny Porzyc, utwór fantazyjny pod względem rytmicznym i niezwykle pomysłowy pod względem modyfikacji struktur rytmicznych poloneza w sposób, który mi osobiście kojarzył się nieco ze znaną mi muzyką do gier komputerowych.

Proszę nie przywiązywać się zanadto do tego opisu. Nie jest on analizą kompozycji, a tym mniej ich krytyką. Próbowałem bardzo spontanicznie zapisać moje pierwsze wrażenia. Dla mnie fantastyczny projekt. Właściwie to właśnie w dzień koncertu zacząłem na dobre zżywać się z utworami, o których piszę. Bardzo chciałbym wykonać je jeszcze raz; taki pierwszy koncert to moment, w którym zaczynamy dopiero poznawać potencjał tkwiący w każdej kompozycji. Drugie czy trzecie wykonanie pozwala na znacznie większą swobodę. Niestety, organizatorzy koncertów muszą liczyć się – w razie wykonania muzyki współczesnej – ze związanymi z tym kosztami … To skutecznie zabija możliwość regularnego (a nie tylko odświętnego, festiwalowego) funkcjonowania muzyki napisanej obecnie w przestrzeni koncertowej. To oczywiście temat na inny wpis, rozmowę …

Bardzo jednak chciałem aby informacja o tych utworach i ich autorach pojawiła się na blogu.

Więcej zdjęć tu:

https://www.facebook.com/musicapolonicanova/photos/pcb.7519937321411852/7519932928078958



wtorek, 17 maja 2022

Znów Bortniański. I inna cudowna chóralistyka.

 Na jutrzejszy (czwartek 19.05) koncert w ramach krakowskiego cyklu "Mosty" łączącego różne instytucje (tym razem to Chór Filharmonii Krakowskiej i Capella Cracoviensis) wybrałem to, co w muzyce wokalnej kocham najbardziej. Rozpoczniemy trzema koncertami wokalnymi Bortniańskiego. To muzyka w cudowny sposób łącząca piękno Wschodu i Zachodu. Koncerty; choć oparte na tekstach psalmów i osadzone głęboko w estetyce Prawosławia przeznaczone były raczej do koncertowego wykonania w ramach działalności Petersburskiego Towarzystwa Filharmonicznego. Każdy z koncertów kończy się fugą zdradzającą doskonałe obeznanie z modelami studiowanymi w tym czasie m.in. u Padre Martiniego. Jednocześnie tekst słowiański narzuca zupełnie inną artykulację i podejście do kształtowania tempa i, choćby, kresek taktowych. Zresztą studiowanie tekstów psalmów tłumaczonych w ruskiej redakcji języka cerkiewnosłowiańskiego jest zajęciem fascynującym ze względu na zupełnie inną składnię niż we współczesnych językach słowiańskich (bardzo pouczajace jest tu porównanie z tłumaczeniem na język rosyjski dostępnym na stronie molitvoslov), co zmusza do głębokiego wniknięcia w warstwę znaczeniową psalmów.

W pierwszej części wykonamy jeszcze dwie wspaniałe kompozycje Charlesa Villiersa Stanforda: Magnificat G-dur z anielskim solem sopranu szybującym ponad chórem i wspaniałe Te Deum w C-dur. 

A w drugiej części, już z udziałem Capellae Cracoviensis, Requiem Brucknera d-moll. Ten utwór stanowi pewnego rodzaju dialog z Requiem Mozarta i z muzyką dawną. Partytura napisana jest w tradycyjnych kluczach, zawiera również partię basso continuo. Kompozytor bardzo wyraźnie starał się napisać utwór o dość ascetycznym charakterze. Tym bardziej jest on przejmujący i ekspresyjny! 

poniedziałek, 9 maja 2022

Cudowna muzyka Bortniańskiego. Transkrypcje, transkrypcje ...


 Mamy jeden, jedyny koncert klawesynowy (fortepianowy) Bortniańskiego. Zachowała się tylko jedna część i tylko wyciąg fortepianowy. Pomyślałem sobie, że ten - dość prosty fakturalnie - utwór może zyskać w wykonaniu przez instrument melodyczny. Wykorzystując głosy smyczkowe (sporządzone przeze mnie dawno temu na koncert "Fortepianissimo" Capellae Cracoviensis) sporządziłem transkrypcję w dwóch tonacjach: D-dur (dla fletu traverso bądź fletu współczesnego) i F-dur (altowy flet prosty, altowa sopiłka ukraińska). Zainteresowani mogą również sięgnąć po zsyntetyzowany zapis dźwiękowy obu wersji.

Co ciekawe okazało się, że tylko w jednym miejscu "otrzymana" partia solowa schodziła poniżej skali traverso (d') i fletu altowego (f').

Bardzo często bawiąc się w proste stosunkowo przenoszenie utworów dostrzegam dalsze możliwości tkwiące w opracowywanym materiale. Tak stało się i tym razem ... stąd postanowiłem rozdwoić flety i... co tu dużo mówić ... efekt (2 flety + smyczki) przy niewielkim zdjęciu obowiązku wierności oryginałowi jest chyba jeszcze fajniejszy. Tu oczywiście pozwoliłem sobie jeszcze dopisać kadencję. 

Pierwsze wersje transkrypcji dedykowane są Bożenie Korczyńskiej - bliskiej mojemu sercu artystce ze Lwowa, z którą łączą mnie wspólne koncerty, współpraca przy tłumaczeniu tekstów fachowych, a przede wszystkim wieloletnia przyjaźń. Wersję na dwa flety dedykowałem zaś parze wspaniałych wirtuozów fletu (współczesnego): Agacie Kielar-Długosz i Łukaszowi Długoszowi. 

Mam nadzieję, że dzięki tej mojej małej działalności transkrybenta (nie są to może jeszcze armaty ukryte w kwiatach, daleki jestem od przeceniania tego drobnego wkładu i pełen pokory wobec wspaniałego dziedzictwa kompozycji ukraińskich) ilość wykonywanej koncertowo pozycji muzyki ukraińskiej będzie coraz większa. Amen. 

Kolejna niedziela w Fortepianarium. Pstrąg i świetny xxx.


 

Eliza Pawłowska i Dymitr Olszewski to artyści doskonale w Fortepianarium znani i lubiani. Tym razem wraz z grupą przyjaciół przedstawili fantastyczny program, na który złożyły się dwa kwintety fortepianowe: f-moll op. 41 Jana Ladislava Dusíka i sławny „Pstrąg” Schuberta.

Choć wiele kwintetów fortepianowych to utwory na fortepian i kwartet smyczkowy, czasem spotykana jest również nawiązująca do renesansowej praktyki grania w consorcie instrumentów (to porównanie „kradnę” od Dymitra Olszewskiego) kombinacja skrzypiec, altówki, wiolonczeli i kontrabasu. Kwintet Dusíka jest chyba najwcześniejszym przykładem tak rozumianego kwartetu, kwintet Schuberta najbardziej znanym. Podczas koncertu zaczęliśmy się wspólnie zastanawiać dlaczego kwintet Dusíka – utwór ze wszech miar znakomity ! - jest tak rzadko wykonywany. Wysunąłem kilka koncepcji: Dusík pisał zazwyczaj muzykę absolutną bez tytułu, programu: sonaty, tria, kwartety; na równym – zawsze znakomitym - poziomie. Ponieważ tych świetnie napisanych utworów jest bardzo dużo pewnie pomogłaby niektórym z nich jakaś legenda dotycząca powstania (to znów koncepcja Dymitra). Choć sam życiorys kompozytora (zachęcam do sięgnięcia choćby po informacje z internetu) był niesłychanie barwny i „full of zasadzkas”. A może po prostu to czy muzyka staje się częścią kanonu (to z kolei określenie Bruce’a Haynesa z książki The End of Early Music) jest wynikiem przypadku, zbiegu okoliczności …

Ten niezwykle ciekawy zestaw utworów zaserwowany został przez artystów w sposób niezwykle świeży: ze zrozumieniem, wrażliwością, radością muzykowania, chęcią odkrywania wspólnych barw i podzielenia się tym z publicznością. Dla mnie: muzyka-wykonawcy to ogromna radość, kiedy koncert po prostu sprawia mi przyjemność, wciąga i frapuje. Nie może tu zabraknąć mojego osobistego ukłonu dla Elizy Pawłowskiej, która z mojego Traugotta Berndta wyciągnęła masę nieoczekiwanych i pięknych kolorów pianistycznych.

Świetny koncert: program i wykonanie zasługujący na częste pokazywanie. Ogromne brawa i podziękowania za niekomercyjne jak zwykle u mnie granie dla Elizy Pawłowskiej, Szymona Strzelczyka, Natalii Miś, Dymitra Olszewskiego, Aleksandry Buczyńskiej-Kusak i Rafała Gorczyńskiego.

sobota, 12 lutego 2022

Cudowna muzyka Bortniańskiego. Domowe nagranie sonat.


 Muzykę Bortniańskiego poznałem już dawno. Pierwszymi utworami, które wykonywałem (jako dyrygent) były dwa cudowne koncerty wokalne. Urzekło mnie w nich to, że łączą to, co najpiękniejsze w muzyce Wschodu i Zachodu. Dopiero później poznałem inne, również wcześniejsze, siedemnastowieczne kompozycje (koncerty partesne), w których również spotyka się Wschód i Zachód. Może stąd właśnie moja miłość do Ukrainy, która znajduje się między Wschodem i Zachodem.

Trzy sonaty klawesynowe / fortepianowe to już muzyka w pełni włoska. Odpowiedniki znajdziemy w twórczości Cimarosy, Sartiego … A jednocześnie to chyba jedne z najpiękniejszych włoskich sonat klawiszowych II poł. XVIII w. Już dawno nosiłem się z zamiarem nakręcenia krótkiego filmu z tą muzyką. Oto i on …

Trochę przypadkowo zbiegło się to w czasie z zagrożeniem dla Ukrainy, kraju, który wart jest uwagi i podziwu choćby z tego powodu, że jako jedyny w przestrzeni postsowieckiej (oczywiście pomijam tu kraje bałtyckie…) nie zawiesił instytucji demokratycznych wyborów. Kraju, który w bardzo niesprzyjających geopolitycznych warunkach, konsekwentnie broni wolności i niezależności. Kraju, w którym mam wielu wspaniałych przyjaciół.

Im właśnie chcę dedykować to nagranie ...

https://www.youtube.com/watch?v=us-nsZof4pE&t=1668s