niedziela, 31 grudnia 2023

Mały aneks do poprzedniego wpisu

 Postanowiłem jednak sprawdzić czy o temperacji 10 TET jest coś w internecie. Jeden wpis na YouTube, jedno kliknięcie no i proszę :


 

(14) Like spring sea 10平均律での音楽 10 tone Equal Temperament song 10-TET 10EDO - YouTube 

Są tam nawet tabele porównawcze. 

A co się stanie gdy 10TET, albo 10EDO wpiszemy do wyszukiwarki. Kilka zrzutów ekranu:





 

Oczywiście, autor artykułu w "Wyborczej" skwapliwie pomijając informację o tym, że strój jest znany i był już praktycznie stosowany stara się nie pisać expressis verbis, że został on wynaleziony, raczej sugerując to opisem "nowatorskich" badań i tworząc wokół rzeczy ogólnie znanej atmosferę naukowej rewelacji, której jeszcze nie należy zdradzać. 

To skłania mnie do hipotezy, że mistyfikacja (będąca w rzeczywistości promocją artystycznego projektu) nie jest wynikiem li tylko ignorancji. 

PS. W internetach jest ogólnie dużo informacji o różnych strojach równomiernie temperowanych. Poniżej jeszcze jedna mała próbka:

 



piątek, 29 grudnia 2023

Fizyk grawitacyjny i słynny jazzman zbadali muzykę. O pewnym nadużyciu ...

 

Coraz bardziej się przekonuję, że o muzyce można w Polsce napisać wszystko. Miejsce, jakie sztuka muzyczna, wiedza o muzyce zajmują w naszym społeczeństwie jest chyba tak niski, że każda bzdura, kłamstwo czy mistyfikacja mogą ujść bezkarnie.

Kilkakrotnie już ze zdumieniem przecierałem oczy czytając różne rewelacje „Wyborczej” na temat muzyki czy muzycznego szkolnictwa. Tłumaczyłem sobie to tak, że punkt ciężkości działalności „Wyborczej” to jednak walka o demokrację i sprawy zasadnicze dla naszego społeczeństwa. Przed Świętami zmuszony byłem jednak jeszcze mocniej przetrzeć oczy. Zakładam, że nie chodzi tu o spóźniony Prima Aprilis, lecz artykuł na poważnie … Chociaż muszę przyznać, że zdanie:

Szansa na to, że Leszek Możdżer spotka się z prof. Nurowskim i zagra na konferencji, była – jak z grubsza oszacowałem – mniejsza niż 1 do wieku Wszechświata wyrażonego w sekundach.

wskazywałoby na żartobliwy charakter artykułu, zakładający, że inteligentny czytelnik zrozumie, że ma do czynienia z reklamą muzycznego projektu, a nie poważnym opisem.

Oczywiście pomysł przedstawienia na konferencji naukowej koncertu wybitnego muzyka eksperymentującego ze sztucznie wykreowaną muzyczną skalą jest wciąż znakomity i bardzo oryginalny. Sądzę jednak, że wielu czytelników nie wprowadzonych w tematykę skal muzycznych, temperacji, wreszcie możliwości instrumentów klawiszowych (a zakładam, że większość czytelników takiej wiedzy nie ma i mieć nie musi) weźmie wiele stwierdzeń Piotra Cieślińskiego za prawdę. Stąd myślę, że w ramach założonej konwencji przydałby się od czasu do czasu przynajmniej mały smajlik.

Piotr Cieśliński donosi o wynalezieniu w Polsce nowego rodzaju fortepianu; fortepianu „dekafonicznego”. Na prośbę Leszka Możdżera … stworzyliśmy zupełnie nowy FORTEPIAN DEKAFONICZNY. Przeczytałem artykuł i, zaiste, zachodzę w głowę, czy naprawdę przemalowanie dwóch czarnych klawiszy na biało w starym fortepianie z odzysku plus egzotyczne nieco nastrojenie instrumentu (i przeliczenie menzur strun w taki sposób, aby nie spowodowały naruszenia właściwości statycznych instrumentu) można uznać za wynalazek.

Warto przyjrzeć się niektórym stwierdzeniom autora artykułu cytującego, jak rozumiem wypowiedź Leszka Możdżera:

10-stopniowy system jest prostszy, mózg jest mniej zajęty rachowaniem, więc czerpie większą przyjemność z muzyki.

- Dlatego proste melodie oparte na ledwie kilku akordach są na szczycie list przebojów. I z tego samego powodu jazz nigdy się tam nie znajdzie.

Myślę, że to opowiedziany na koncercie przez Możdżera dowcip. Zwróćmy jednak uwagę, że mówimy o zupełnie rożnych rzeczach. Czym innym jest ograniczenie czy nawet pewne prostactwo środków użytych w ramach jakiegoś systemu, czym innym zmiana tego systemu na zupełnie inny.

Możemy wyobrazić sobie bardzo wyrafinowaną muzykę opartą o 5-tonową pentatonikę i prymitywny utwór w 53-tonowej skali temperowanej. A czy coś znajdzie się na szczytach list przebojów to już zupełnie inna sprawa … zakładam, że muzyka w 10-tonowej skali wykorzystowanej przez Możdżera ma na to małe szanse (i nie jest to z mojej strony stwierdzenie pejoratywne w stosunku do jego sztuki!).

Dalej autor podaje, że wg prof. Nurowskiego „skala 10-tonowa ma najmniejszy komat pitagorejski”. Komat pitagorejski polega na tym, że po nastrojeniu 12 kwint czystych akustycznie wyrażonych stosunkiem częstotliwości drgań 3:2 „wylądujemy” nieco wyżej niż po nastrojeniu 7 oktaw (2:1). Istotnie, jak to zaznacza autor, w wypadku chęci ograniczenia ilości dźwięków w oktawie do 12 musimy tę róznicę w jakiś sposób uwzględnić np. pomniejszając wszystkie lub niektóre kwinty. Dziś, najczęściej ów mały muzyczny interwał rozkłada się równomiernie na wspomnianych 12 kwint odpowiednio je pomniejszając. Jest to w każdym razie wartość stała, w często stosowanym w akustyce systemie centów (100 centów oznacza półton, czyli 1/12 oktawy w równomiernym systemie 12-tonowym) wynosi ok. 23.6 centów. Zakładam, że w systemie 10-tonowym konieczna jest podobna „temperacja”. Rozumiem, że po nastrojeniu 10 analogicznych interwałów w skali 10-tonowej, które podobnie jak kwinty w systemie 12-tonowym prawie zamkną się w 7 oktawach, otrzymamy mniejszy niż pitagorejski komat; nie możemy tu jednak mówić o komacie pitagorejskim, który oznacza bardzo konkretne zjawisko w konkretnym systemie.

Fantastyczne, że muzycy i to muzycy tej klasy co Możdżer eksperymentują z alternatywnymi skalami równomiernie temperowanymi. Znakomicie, że w projekcie uczestniczą wybitni naukowcy i budowniczowie instrumentów. Reklamowanie fajnego eksperymentu jako czegoś unikalnego wydaje się jednak poważnym nadużyciem, zważywszy choćby fakt, że konstruowanie różnego rodzaju równomiernych temperacji jest po prostu ważną i wciąż podlegającą badaniom dziedziną akustyki, co autor kompletnie ignoruje. Sporo informacji na ten temat znaleźć można choćby w Wikipedii:

https://en.wikipedia.org/wiki/Equal_temperament

Dobrze, że bardzo szybko usunięto bądź opatrzono prawidłowym podpisem fotografie różnych instrumentów zbudowanych bądź znajdujących się w kolekcji Andrzeja Włodarczyka (i nie mających zupełnie nic wspólnego z „fortepianem dekafonicznym”) przedstawianych jako nowowynaleziony fortepian. Aby nie zarzucono mi gołosłowności wklejam tu zrzuty ekranu jeszcze z przedświątecznej soboty.  Instrumenty na zdjęciach to zbudowana przez Andrzeja Włodarczyka kopia XVIII-wiecznego fortepianu Waltera oraz XIX-wieczny fortepian trójkątny ("spinet piano") z Jego kolekcji (oba instrumenty i inne odrestaurowane warto zresztą naprawdę zobaczyć!):





Powtórzę jednak jeszcze raz. Przedstawianie przemalowania dwóch klawiszy w oktawie i przestrojenia starego instrumentu nie może być przedstawiane jako wynalazek nowego fortepianu. 


 

To jednak chyba zbyt agresywna promocja ciekawego skądinąd muzycznego projektu.






czwartek, 28 grudnia 2023

Dwa Mesjasze

 

Rzadko mam taką okazję, aby trzy razy pod rząd wykonywać haendlowskiego „Mesjasza” w dwóch różnych miejscach: z różnymi dyrygentami, solistami, orkiestrami, chórami ...Bardzo ciekawe dla mnie doświadczenie.




Warszawska Filharmonia zaprosiła do poprowadzenia „Mesjasza” Matthew Hallsa (koncerty 15 i 16 grudnia 2023): świetnego dyrygenta, który obecnie jest szefem filharmonicznej orkiestry w Tampere. Co ciekawe, to również znakomity klawesynista, co sprawia, że muzyk grający continuo czuje się ważny, doceniony, dostaje również wiele bardzo konkretnych uwag (mam na myśli siebie i pięknie grającego na pozytywie mojego przyjaciela, Piotra Wilczyńskiego). Rzadko spotyka się dyrygenta, który tak pięknym i barwnym językiem jest w stanie opowiedzieć muzykom jak sprawić, aby wykonywana muzyka baroku brzmiała równie atrakcyjnie i giętko jak na instrumentach dawnych bez popadania w mentorstwo i narzucania dogmatycznych rozwiązań. Fantastyczna jest również jego sztuka kreacji muzyki na żywo; wydaje się, że szczególnie magicznie jego gest oddziaływał na chór, który osiągnął tu wyżyny ekspresji. Swietnie wypadli również soliści: Julia Sophie Wagner, Helen Charlston, Benjamin Hulett i James Platt. Benjamina Huletta pamiętam z krakowskiego wykonania „Lucio Silva” Mozarta z Capellą Cracoviensis w marcu tego roku; tu śpiewał równie pięknie ….


Alessandro Cadario, soliści, Piotr Piwko (kier. chóru), Mateusz Prendota

 

Oczywiście, byłem ciekaw, jak odbiorę „Mesjasza” krakowskiego. Tu dyrygował Alessandro Cadario – muzyk o zupełnie innym typie osobowości niż Matthew Halls. Muszę powiedzieć, że bardzo ujęła mnie jego umiejętność bardzo obrazowego (na podstawie przykładów „z życia”) opisywania sytuacji odmalowywanych przez Haendla w „Mesjaszu”. Zawsze już chyba będę postrzegał arię „The people who walked in darkness” jako obraz kogoś, kto wraca do domu w środku nocy, obija się o wszystkie meble, aby wreszcie znaleźć włącznik światła … Ten „Mesjasz” był znacznie bardziej teatralny i operowy i, w jakiś sposób, czuć było, że jest prowadzony przez Włocha, który wszystkie włoskie elementy stylu Haendla wychwytuje bezbłędnie. Również tu bardzo pozytywnie odebrałem grę orkiestry, świetne wokalne przygotowanie chóru i … rewelacyjny występ solistów, którzy, o ile mi wiadomo, właśnie na co dzień w chórze śpiewają. Porównywalne z zagranicznym garniturem solistów warszawskich … A byli to: Karolina Pawula-Szponder (ależ kadencje !!!), Yana Hurtova, Bartłomiej Chorąży i Paweł Szarpak. I nie sposób również pominąć pięknej solowej gry koncertmistrza: Pawła Wajraka w arii If God is for us.


Wersja warszawska została mocno skrócona, a wszystkie numery wykonane attacca, co bardzo sprawdziło się jako koncert symfoniczny. W Krakowie wykonana została pełna wersja oratorium.


wtorek, 19 grudnia 2023

IV Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Andreas Böhlen i fletowe improwizacje.


 Andreas Böhlen jest muzykiem, który chętnie włącza improwizację do własnych programów koncertowych, a nawet konstruuje całe  programy, w których improwizacja jest głównym elementem! Przykład takiego koncertu: finałowego koncertu Swiętokrzystkich Dni Muzyki Dawnej (Kielce, 2023) dostępny tu



poniedziałek, 20 listopada 2023

Sweet Dissonance w Fortepianarium. 19.11.2023

 



Olivia Petryszak i Julie Kučerová to dwie świetne flecistki związane obecnie z Akademią Muzyczną w Krakowie. Bardzo ciekaw byłem ich występu w Fortepianarium. Choć spodziewałem się, że program będzie ciekawy i zróżnicowany, to jednak nie spodziewałem się, że młodym artystkom uda się wydobyć aż tyle bogactwa ze skromnego przecież instrumentarium: dwóch fletów altowych używanych wymiennie z dwoma flûtes de voix (tenorowy flet in D). W programie znalazły się utwory Haendla, Telemanna, Quantza, Wilhelma Friedemanna Bacha i Mozarta. Ta ostatnia kompozycja to duet napisany w oryginale na wiolonczelę i fagot tu „zastąpione” fletem altowym i flûte de voix. Największe wrażenie zrobił na mnie duet Wilhelma Friedemanna, doskonale ukazujący romantyczne już nieco rozwichrzenie i fantazyjność tego twórcy. Zadziwiające, że na dwóch fletach również da się oddać gwałtowność i rozmach stylu Sturm und Drang. Cały program wykonany został perfekcyjnie i z ogromnym wyrafinowaniem artykulacyjnym. Nie spodziewałem się, na przykład, że tak oryginalnie zabrzmieć może utwór Quantza, którego postrzegam trochę jak kompozytora nieco sztampowego. Ale, jak widać, wszystko zależy od klasy wykonawcy (-ów, -czyń). Ponieważ często gram „cienką” muzykę barokową na organach, starając się gadać palcami, ten sposób grania, w którym każdy dźwięk jest zagrany w sposób celowy i mówiący jest mi bardzo bliski. No, ale grając w duecie trzeba jeszcze gadać razem i to właśnie jest fantastyczny atut dua Sweet Dissonance.

Życzę Olivii i Julii wielu dalszych koncertów na tym poziomie. Brawo! 

 

Olivia Petryszak gra solo fantazję Telemanna

A tu Julie Kučerová gra solo inną telemannowską fantazję

 

sobota, 9 września 2023

Złoty koncert Filharmonii Śląskiej.

 


Wczoraj (8 września) miałem ogromną przyjemność zagrać koncert Henryka Mikołaja Góreckiego z Filharmonią Śląską w "Złotym koncercie" w nietypowym miejscu: westybulu Urzędu Marszałkowskiego. Miałem też okazję posłuchać całego koncertu w wykonaniu kameralnego składu śląskich filharmoników i muszę powiedzieć, że był to koncert znakomity! Lekki program, w którym znalazł się i Mahler, i Piazzola, i Beethoven i muzyka filmowa wykonany został po mistrzowsku. Przede wszystkim zachwyciło  wysmakowane brzmienie smyczków. Wykonana na koniec "Orawa" Kilara była chyba najlepszym wykonaniem słyszanym przeze mnie, a kilka wykonań już przecież w życiu słyszałem. 

Wielkie brawa dla Yaroslava Shemeta, który jest nie tylko dyrygentem symfonicznym dobrze "organizującym" wykonania wielkich dzieł, ale fantastycznym muzykiem, który inspiruje każdy skład, mały i duży. 

Jestem też pod wrażeniem "komercyjnej" strony tego przedsięwzięcia: lekki koncert okazjonalny, w dużym stopniu skierowany do sponsorów i publiczności, która być może może na co dzień w Filharmonii nie bywa, na najwyższym poziomie wykonawczym. Bo to prawdziwa sztuka sprzedać dobry produkt! 

IV Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Zieleński i Francuzi w Jędrzejowie.

 


Sztandarowy projekt tegorocznego festiwalu.
Muzyka Zieleńskiego to prawdziwy fenomen. Jeden z najwspanialszych przejawów stylu weneckiego w muzyce; tak pod względem bogactwa i wspaniałości utworów polichóralnych, jak i wokalno-instrumentalnej wirtuozerii dyminucyjnej. Pokazuje to, jak bardzo styl włoski był obecny w XVII-wiecznej Polsce. Zieleński być może nigdy Polski nie opuścił, a przecież można znakomicie jego muzykę zestawić z utworami Gabrielich. 
Zespół "Traversées Baroques" pod dyrekcją Etienne Meyera i wirtuoza cynku - Judith Pacquier zajmuje się muzyką mistrza z Łowicza już długo. Tym razem - dzięki inicjatywie s. Hanny Szmigielskiej OSB udało się włączyć do programu młodzieżowy chór z Głubczyc (Angelus cantat pod dyr. Tadeusza Eckerta).

Udało się chyba zbudować wielki i ważny polsko francuski projekt. Aż cztery koncerty w ramach festiwalu.  Ale oczywiście, najważniejsza jest wspaniała i okazała muzyka, dla której jędrzejowskie opactwo okazało się idealnym miejscem.

IV Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Corina Marti i Andreas Böhlen w Starej Zagości. Czwartek 6.09.2023

 Przepiękny romańsko-gotycko-XIX-wieczny kościół w Starej Zagości, który bardzo miło wspominam po zeszłorocznym koncercie ponownie gościł muzykę kameralną. To miejsce gościnne dla muzyki i muzyków, aż dziw, że do tego uroczego kościoła wśród zielonych pól przybywa tak ciepła, uważna, świetna po prostu publiczność


Gwiazdy naszego festiwalu: Corina Marti i Andreas Böhlen zaprezentowali kolorowy i zróżnicowany program muzyki XVI wieku. To dwoje artystów o fantastycznym temperamencie. Corina Marti grała na kopii wczesnego, XVI-wiecznego klawesynu. Soczyste grona dyminucji, wykonywane na takim instrumencie, przypominają bardziej brzmienie psałterium, harfy czy cytry. Andreas Böhlen to zaś prawdziwy mistrz pisanej i improwizowanej dyminucji. Gra bez żadnych ograniczeń tempa i, w każdym wypadku, zrozumiały jest cel każdej nuty. A do tego, jakie zadęcie. Klarowne, a jednocześnie miękkie, pełne i piękne. Wydobywane jakby z pominięciem fizycznych ograniczeń aparatu wykonawczego (wiem, że to niezgrabne zdanie, ale inaczej nie potrafię tego wyrazić...) Zachwycająco... 



Cieszę się już na nasz wspólny koncert w niedzielę 10 września. 

poniedziałek, 4 września 2023

IV Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Południowa Ameryka w kościele akademickim. 4.09.2023

 Kolejny świetny wieczór zaproponowany przez naszych gości z Francji. Tym razem, spotkanie z muzyką iberyjską, częściowo pochodzącą z Ameryki Południowej. Zakładając, że utwory z kontynentu europejskiego przybywały do Ameryki wraz z misjonarzami, była to piękna prezentacja repertuaru, który mógł być grany w "Amerykach". Zafrapowała mnie możliwość wykonania zdobionej, recytatywnej partii prawej ręki iberyjskich tient na cynku! 

Kilka zdjęć, które zamieszczam poniżej chyba nieźle pokazuje atmosferę tego koncertu ...









niedziela, 3 września 2023

IV Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Madrygały u Sienkiewicza. Niedziela 3.09.2023

 Czy dworek Sienkiewicza okaże się gościnny dla muzyki renesansu? Jak najbardziej!

Dzisiaj mogliśmy zobaczyć drugą - świecką odsłonę - muzycznej podróży przez europejski renesans tria w składzie Dagmar Šašková (mezzosopran), Judith Pacquier (cynk) i Laurent Stewart (klawesyn). W programie znalazły się angielskie i włoskie madrygały (aż po Monteverdiego). Muzycy wspaniale bawili razem ze szczelnie wypełniającą dworek publicznością lekką, choć jakże wyrafinowaną muzyką. Dla mnie - jako klawesynisty - szczególnie interesujące było posłuchanie znakomitej realizacji partii klawesynu (continuo, albo realizacja struktury harmonicznej wielogłosowych madrygałów czyli takie proto-continuo) Laurenta Stewarta. 

Mam nadzieję, że kilka zdjęć z próby i jedno z koncertu (nie chciałem muzykom przeszkadzać, a zresztą sam świetnie się bawiłem) dobrze odda atmosferę tego koncertu. 













W koncertach biorą też udział uczestnicy Akademii Kielcensis. Tym razem brawurową interpretację dzikiej i "wyposażonej" w okrutny tekst Arii di Passacaglia Frescobaldiego zaprezentowała Natalia Kierakowicz (z ognistym, fantazyjnym i rozdyminuowanym towarzyszeniem Laurenta Stewarta). 





sobota, 2 września 2023

IV Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Monteverdi i Meyer w synagodze. Sobota 2.09.2023


 W tym roku nie będę na wszystkich festiwalowych koncertach. Zresztą, odbywają się w różnych miejscach i to nie tylko w regionie świętokrzyskim. 

Po raz drugi w życiu słuchałem koncertu w kieleckiej synagodze i po raz drugi jestem urzeczony atmosferą tego miejsca, przekształconego architektonicznie w stylu socrealistycznego neoklasycyzmu i okrutnie doświadczonego przez historię. Atmosferą, ale również akustyką, która okazała się idealna dla brzmienia XVII wiecznej muzyki. Trójka muzyków: Dagmar Šašková (mezzosopran), Judith Pacquier (cynk) i Laurent Stewart prezentując muzykę religijną Monteverdiego przeplataną współczesnymi impresjami Etienne'a Meyera stworzyła piękny wieczór, przenosząc nas w świat wyrafinowanej i wysmakowanej muzyki pełnej zadumy, ciszy. Muzyki pozbawionej wszelkiej wulgarności. Niebiańskiej. Chyba najbardziej zachwyciła Dagmar Šašková (mezzosopran), śpiewaczka o ciepłym głosie i fantastycznym wyczuciu frazy. 

Myślę, że kilka zdjęć (zrobionych spontanicznie podczas koncertu) dobrze oddaje atmosferę tego koncertu. 







niedziela, 13 sierpnia 2023

Festiwal muzyki dawnej we Lwowie zakończony. Norbert Rodenkirchen, Benjamin Bagby, Vsevolod Sadovyi

 


    Jak mogła brzmieć muzyka śpiewana przez bardów wczesnego średniowiecza? Choć dziś musimy ją rekonstruować za pomocą wyrafinowanego aparatu muzykologicznego, to wierzę, że nawet jeśli brzmiała trochę inaczej, to artystom zespołu Sequentia udaje się przywrócić ducha tego jakże dawnego muzykowania: pięknego i pokazującego, jak wiele łączyło dawnych i dzisiejszych artystów. Tragizm losu, nieprzewidywalność fortuny, kruchość ludzkiej egzystencji.

    Opowiedział nam o tym cudowny głos Benjamina Bagby, który akompaniował sobie na średniowiecznej harfie. Cudownie ekspresyjnej gry na dawnych fletach poprzecznych Norberta Rodenkirchena można słuchać i słuchać ... Bardzo ciekawie w tę narrację włączył się ukraiński perkusista, choć nie jestem pewien czy transmisja online (niestety tylko tak mogłem posłuchać tego koncertu)  oddała wszystkie efekty ... 

Trochę zazdrościłem też widzom na sali (ja widziałem niestety tylko transmisję) rzucanych na ekran tłumaczeń niezwykle interesujących tekstów.

Ale transmisja bardzo udana. Pięknie, klimatycznie oświetlona sala lwowskiej filharmonii rozbrzmiewa cudowną, dawną poezją. Wielki koncert, wspaniałe interpretacje: ekspresyjne, a jednocześnie spokojne, wyważone i doskonale piękne. Warto. 

czwartek, 10 sierpnia 2023

Maciej Skrzeczkowski wygrywa


 

Niesamowita wiadomość z ostatniej chwili. Ten młody, niezwykle zdolny klawesynista - Maciej Skrzeczkowski własnie wygrał najtrudniejszy chyba konkurs klawesynowy w Brugii ... Najcieplejsze gratulacje. Brawo !!!

Festiwal muzyki dawnej we Lwowie rozpoczęty. 2023

 


Znowu jestem na festiwalu muzyki dawnej we Lwowie. Mimo wyjących w nocy syren ogłaszających alarm powietrzny miasto żyje na pełnym oddechu i nic nie straciło ze swego uroku. A może nawet jest właśnie tym bardziej piękne i atrakcyjne ...

Tegoroczny festiwal odbywa się pod znamiennym mottem "Ukraina. Muzy nie milczą".

Wzruszający inauguracyjny koncert pamięci założyciela festiwalu, wybitnego znawcy muzyki dawnej i jednocześnie wielkiego przyjaciela Polski i Polaków - Romana Stelmaszczuka. Pisałem o nim tu

Lwowski chór kameralny "Gloria" pod dyrekcją Mariany Ferendowycz zaprezentował bardzo trafnie dobrany program. Anonimowa XVII wieczna liturgia unicka; muzyka cudownie łącząca to, co najpiękniejsze w muzyce Zachodu (przefiltrowany przez doświadczenia Rzeczpospolitej element włoski) i Wschodu. Potem pełne subtelnych barw wokalnych dwa utwory Ołeksandra Kozarenka, zmarłego w tym roku pianisty i kompozytora. Na koniec, cudownie zaśpiewana "Missa Paschalis" Marcina Leopolity. To z kolei lwowski splendor muzyki łacińskiej. Może stylistycznie bardziej na miejscu byłaby obsada solowa, ale śpiewacy "Glorii" zaprezentowali fantastyczne wyczucie zawartych w polifonii renesansowej emocji i spontanicznego budowania formy. To było zachwycające wykonanie. 

Muzy nie milczą. A nam wciąż uczyć się od naszych ukraińskich przyjaciół, że warto niezależnie od tego, co obok nas,  podążać ku pięknu. 

Warto posłuchać chociaż internetowej transmisji. 

Po napisaniu przeze mnie tego tekstu bardzo szybko pojawił się jego przekład na język ukraiński:

Українською мовою


poniedziałek, 17 kwietnia 2023

Krakowski Consort Fletowy w Fortepianarium. 16.04.2023

 Klasa fletu prostego krakowskiej Akademii Muzycznej to zjawisko unikalne w skali polskiej. Pewnie jedna z lub nawet najbardziej międzynarodowa klasa w Polsce.

Po części wynika to z faktu, że w Polsce właściwie nie ma klas fletu prostego w szkołach muzycznych. Klasy takie są natomiast u naszych sąsiadów. Mamy za to świetną klasę na poziomie akademickim prowadzoną przez dwoje charyzmatycznych artystów: profesora gościnnego Erika Bosgraafa oraz świetną Katarzynę Czubek. 

Zabrzański koncert przygotowany został właśnie przez Katarzynę Czubek (na zdjęciach poniżej):



 

Publiczność zabrzańskiego Fortepianarium miała zatem okazję posłuchać dużego polsko-angielsko-czesko-izraelsko-portugalsko-ukraińsko-węgierskiego zespołu!
Program przygotowany został niezwykle starannie, a złożyły się na niego renesansowe kompozycje instrumentalne i wokalne, kilka solowych kompozycji Jakoba van Eycka: renesansowego poety fletu prostego i na zakończenie niesamowita kompozycja Terry'ego Rileya in C z 1964 roku.
Kompozycja, napisana w oryginale na dowolny zestaw instrumentów, zaprezentowana została tu przestrzennie, zaś powtarzany uporczywie dźwięk c wykonany został na fortepianie przez Adama Jastrzębskiego. Cudownie było znajdować się w środku fascynującej, rozedrganej tkanki dźwiękowej...
Chyba po żadnym koncercie nie usłyszałem tylu miłych słów i podziękowań od publiczności. 
Wydaje się też, że akustyka Fortepianarium fantastycznie sprzyja fletom prostym; małym i dużym.

Serdeczne i ciepłe podziękowania i brawa dla wykonawców.
A poniżej kilka zdjęć oddających atmosferę prób i radosny nastrój po koncercie. 











poniedziałek, 13 marca 2023

Rezonanse duszy. Anna Śliwa w Fortepianarium.


 Po miesięcznej przerwie wróciliśmy do regularnej aktywności w Fortepianarium.

Fantastyczna skrzypaczka - Anna Śliwa, z którą latami współpracowaliśmy na gruncie Concerto Polacco przedstawiła własną kolekcję dawnych instrumentów smyczkowych: średniowiecznych, renesansowych i baroku, opowiadając o nich i prezentując ich brzmienie za pomocą starannie dobranych utworów. 


Usłyszeliśmy średniowieczną pieśń Schiarazula, marazula wykonaną na fideli, tańce renesansowe na instrumencie tancmajstrów pochette (to kieszonkowa odmiana skrzypiec), frottolę Marco Cara Io non compro piu speranza, dalej eksponującego walory violi d'amore Menueta ze szkołu gry na tym instrumencie Louisa-Toussainta Millandre oraz na zakończenie sławną Follię Corellego na "zwykłych" już skrzypcach barokowych.

Mam nadzieję, że zdjęcia wiernie przekażą atmosferę tego wieczoru.