Znowu jestem na festiwalu muzyki dawnej we Lwowie. Mimo wyjących w nocy syren ogłaszających alarm powietrzny miasto żyje na pełnym oddechu i nic nie straciło ze swego uroku. A może nawet jest właśnie tym bardziej piękne i atrakcyjne ...
Tegoroczny festiwal odbywa się pod znamiennym mottem "Ukraina. Muzy nie milczą".
Wzruszający inauguracyjny koncert pamięci założyciela festiwalu, wybitnego znawcy muzyki dawnej i jednocześnie wielkiego przyjaciela Polski i Polaków - Romana Stelmaszczuka. Pisałem o nim tu.
Lwowski chór kameralny "Gloria" pod dyrekcją Mariany Ferendowycz zaprezentował bardzo trafnie dobrany program. Anonimowa XVII wieczna liturgia unicka; muzyka cudownie łącząca to, co najpiękniejsze w muzyce Zachodu (przefiltrowany przez doświadczenia Rzeczpospolitej element włoski) i Wschodu. Potem pełne subtelnych barw wokalnych dwa utwory Ołeksandra Kozarenka, zmarłego w tym roku pianisty i kompozytora. Na koniec, cudownie zaśpiewana "Missa Paschalis" Marcina Leopolity. To z kolei lwowski splendor muzyki łacińskiej. Może stylistycznie bardziej na miejscu byłaby obsada solowa, ale śpiewacy "Glorii" zaprezentowali fantastyczne wyczucie zawartych w polifonii renesansowej emocji i spontanicznego budowania formy. To było zachwycające wykonanie.
Muzy nie milczą. A nam wciąż uczyć się od naszych ukraińskich przyjaciół, że warto niezależnie od tego, co obok nas, podążać ku pięknu.
Warto posłuchać chociaż internetowej transmisji.
Po napisaniu przeze mnie tego tekstu bardzo szybko pojawił się jego przekład na język ukraiński:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz