sobota, 31 marca 2018

Katowickie Stabat Mater


Korzystając ze Świąt i wolnego czasu wracam do redagowania bloga i uzupełnienia go o ważne dla mnie wydarzenia mijającego, przedwiątecznego tygodnia.
Stabat Mater Pergolesiego to prawdziwe arcydzieło barokowego teatrum katolickiej muzyki sakralnej. Nawet krytyczny wobec kompozytorskiego niechlujstwa Włochów Quantz umieszcza Pergolesiego w gronie kilku nazwisk kompozytorów stanowiących chlubny wyjątek. Choć studenci wciąż przynoszą mi na zajęcia „Opracowania partii oratoryjnych” fragmenty „Stabat”, wydaje się, że w potocznej opinii dzieło to wciąż nie zajmuje należnego mu miejsca. Dlatego postanowiłem – wreszcie – zorganizować kompletne wykonanie utworu z udziałem Akademickiej Orkiestry Barokowej.
Udało się zorganizować dwa koncerty – 25 kwietnia w Sali Koncertowej AM w Katowicach i 26 kwietnia w Katedrze Ewangelickiej w Katowicach – jako projekt Akademickiej Orkiestry Barokowej AM w Katowicach.
AOB działa nieco inaczej niż znana mi doskonale również Orkiestra Barokowa AM w Krakowie. To zespół o mieszanym, barokowo-współczesnym charakterze, stanowiący znakomitą platformę do współpracy muzyków już wyspecjalizowanych, zainteresowanych dodatkową specjalizacją i tych, którzy wpadli na chwilę zobaczyć jak to jest. Fantastyczne jest to, że od czasu założenia przeze mnie zespołu to się sprawdza!
Tym razem z tej mieszanki (oprócz wszystkiego, różnej przecież za każdym razem) udało się stworzyć zespół grajacy spójnie, fantastycznie reagujący na konieczność wspólnegfo frazowania i oddychania z solistami … z próby na próbę obserwowałem jak to się buduje i… było to naprawdę budujące! Rzadko mam okazję współpracy z tak czujną i doskonale reagującą grupą muzyków. Wielka w tym zasługa Oli Radwańskiej, która jest wymarzonym dla każdego dyrygenta koncertmistrzem – w lot chwytającym każdy pomysł muzyczny i znajdującym dla niego właściwą mowę smyczka, uważnym, plastycznym dla kolegów … Ale podziękować mogę wszystkim. Ciepło, serdecznie i szczerze. Z takim zespołem chętnie pojechałbym na dłuższe tournée!
Solistki pierwszego wieczoru to Barbara Grzybek i Karolina Borodziuk. Barbara – oprócz tego, że jest świetną sopranistką – jest fantastycznym muzykiem, doskonałym kameralistą, bardzo szybko opanowującym nowy materiał. Karolina to piękny mezzosopran, zawsze inspirująca interpretacja. Skład poniedziałkowy był zupełnie inny i podobnie znakomity. Niezwykle ekspresyjna i perfekcyjna wokalnie sopranistka Kamila Nowak oraz dzielące między siebie drugą partię i podobnie znakomicie śpiewające – Dorota Strączek i dysponująca głębokim altem Maja Wielgus.
Dla dyrygenta muzyki wokalniej niezwykle przyjemny jest moment, kiedy może identyfikować się z frazowaniem, sposobem oddychania i interpretacją solistów, a przez to przekazywać orkiestrze spójny z solistami komunikat. Również pod tym względem miałem pełen komfort – ze strony całej piątki.
Uwielbiam takie koncerty – w pełni profesjonalne i w pełni pozbawione rutyny.



niedziela, 18 marca 2018

A zaraz po Dniach Bachowskich ...

Dni Bachowskie zakończone. Następny projekt w drodze :



Dni Bachowskie 2018. Dzień dziewiąty. 18.03. Już koniec. Zbigniew Pilch barokowo i romantycznie.


Opisany w poprzednim poście koncert orkiestry krakowskiej Akademii był oficjalnym finałem. Dla melomanów przygotowaliśmy jednak jeszcze deser. Wykonanie trzech z sześciu sonat na skrzypce i klawesyn obligato w dwóch wersjach: kanonicznej z klawesynem oraz redakcji Karola Lipińskiego modyfikującej w znacznym stopniu smyczkowania, proponującej alternatywną dynamikę i sugerującej zgodne z praktyką wykonawczą XIX-wieku rozwiązania wykonawcze.
Ten niezwykle interesujący muzyczny projekt zaproponował Zbigniew Pilch, który jako solista doskonale poradził sobie nie tylko z muzycznymi wyzwaniami utworów, ale również z koniecznością gry w różnych wysokościach stroju, różnymi smyczkami, na różnych instrumentach …
Partię klawesynu błyskotliwie i ze znakomitym wyczuciem wykonała Joanna Kwinta. Ja siedziałem przy Steinwayu …



To już koniec bardzo udanego, z mojego punktu widzenia, festiwalu.
Festiwalu, który ma już własną publiczność, tradycję, swoistą aurę … są słuchacze, którzy przychodzą godzinę wcześniej, siadają w sali i wsłuchują się w dźwięki strojonego klawesynu.

Na zakończenie uśmiechnięta postać Aleksandra Mocka, który wspólnie z Adamem Jastrzębskim opiekował się instrumentami.





Dni Bachowskie 2018. Dzień ósmy. 17.03. Dzień z Antoinette Lohmann.



Ten dzień stał niewątpliwie pod znakiem Antoinette Lohmann.
Niesamowite było sobotnie, poranne Matinée złożone z utworów XVII-wiecznej muzyki skrzypcowej. Po koncercie usłyszałem z ust koleżanki-skrzypaczki opinię, z którą w całości się zgadzam. „Czytamy o tych afektach, a ona je po prostu robi”. 
Antoinette jest fantastycznym, pełnym polotu i fantazji wirtuozem poruszającym uczucia, przenoszących nas już to w świat muzyki gwałtownej, już to w sferę medytacji. Widać połączenie olbrzymiej wiedzy i talentu. Antoinette dokładnie wie jak to zrobić. Znakomity punkt wyjścia dla fantazji wykonawczej i artystycznej intuicji. 
Jako organizator festiwalu wykorzystałem Antoinette w pełnym zakresie. Poprowadziła lekcje mistrzowskie, zagrała wspomniany recital (z towarzyszeniem moim i Teresy Kamińskiej), dyrygowała próbami orkiestry. Tych kilka dni zapamiętam jako nieprzerwaną muzyczną rozmowę, w czasie której to jej smyczek wodził prym, wskazywał nam drogę i inspirował nas wszystkich do coraz lepszego grania.
Wieczorny koncert był ukoronowaniem tego bogatego w wydarzenia tygodnia. Taneczna Ouverture e-moll Johanna Bernharda Bacha w uroczysty, właściwy stylowi francuskiemu królewski sposób rozpoczęła ten wieczór. Następnie zagraliśmy V koncert brandenburski, w którym oprócz Antoinette partie solowe wykonałem ja oraz przebywający na wymianie w Krakowie argentyński student Aníbal Domínguez. Dalej – cudowna polifoniczna, consortowa sonata Johanna Michaela Bacha, dla mnie najpiękniejszy utwór wieczoru. Muzyka, której słuchać by można bez końca … tak jest piękna. Autorami ego wykonania byli: Antoinette Lohmann, Anna Wieczorek (vni), Aleksandra Buczyńska (vla da g), Karol Pęcak (vcllo) i z ogromnym smakiem realizujący partię bc na klawesynie – Piotr Windak. Koncert zakończyło błyskotliwe wykonanie IV koncertu brandenburskiego, którym Antoinette Lohmann jeszcze raz pokazała że jest muzykiem perfekcyjnym i niezawodnym, prawdziwym wirtuozem.
Partię fletów prostych pięknie wykonały Michaela Pešková i Tabea Papien.
Brawa dla studentów Orkiestry Barokowej AM w Krakowie, którzy stanęli na wysokości zadania.





To był długi i piękny dzień pełen mocnych muzycznych wrażeń.
I wspaniałe zakończenie owocnego pobytu Antoinette w Krakowie. Mam nadzieję, rozpoczynającego stałe już spotkania  ...



Dni Bachowskie 2018. Dzień siódmy. 16.03. Podróż w inne światy.

Program tego koncertu stworzył się bardzo szybko. Po pół godzinie od odwołania występu (na tydzień przed) przez planowanego wykonawcę idea koncertu była już gotowa.
Pokazanie tego, co nie mieści się w wąskim obszarze muzyki dawnej. Pokazać, że muzycy związani z naszą katedrą nie są li tylko wąskimi specjalistami we własnej dziedzinie. Nasza dydaktyczna codzienność w Katedrze Muzyki Dawnej to barok. Postanowiliśmy zatem – obok barokowego mainstreamu – pokazać muzykę wcześniejszą, późniejszą, a także taką, która znajduje się obok głównego nurtu naszej działalności.
Koncert rozpoczął zatem bukiet subtelnej muzyki renesansu w wykonaniu Anny Wiktorii Swobody. Utwory Dowlanda, Diomedesa Cato, Jakuba Polaka zabrzmiały powabnie, jednocześnie pełne były artykulacyjnych niuansów. Akustyka Florianki dodatkowo przyczyniła się do wytworzenia atmosfery ciszy i piękna.
Dwa kolejne utwory – wykonane przez Adriannę Kafel (patrz też: http://marektoporowski.blogspot.com/2018/02/adrianna-kafel-i-jej-muzyczny-swiat-w.html)
na suce biłgorajskiej (będącej rodzajem fideli kolanowej) – to również muzyka wczesna – popularne Tourdion oraz Poloness i Serra z tabulatury organowej z Lund. Instrument brzmiał jasno i błyszcząco, również doskonale wpasowując się w akustykę Florianki.


Następnie Daria Kubik – swobodne i z należną sprezzaturą wykonała Cento Partite sopra Passacagli Frescobaldiego.
Płynnie przeszliśmy w rejony nieco bardziej egzotyczne. Wspólnie z grającą na ormiańskim duduku Zofią Trystułą wykonaliśmy improwizację na temat basu z arii Purcella Here the Deities approve.



Wykonana przez Katarzynę Pilipiuk (obój d'amore) oraz Annę Huszczo (klawesyn) kompozycja Juana Manuela Abrasa Pomeranian Rhapsody przeniosła nas w świat onirycznych brzmień, pomieszanych archaicznych skal dźwiękowych i efektów sonorystycznych.
Pierwszą część zakończyły klasycznie Wioletta Wysopal i Elżbieta Tompolska – studentki z klasy traverso prof. Wojciechowskiej – Premier Concert Antoine'a Dornela.
Druga część zdominowana została przez Katarzynę Pilipiuk (obój już nie-miłosny) i Annę Huszczo, które wykonały Sonatę g-moll CPE Bacha (dawniej przypisywaną Janowi Sebastianowi Bachowi) oraz łączący kantylenowe zaśpiewy oboju z jazzową po części harmonią utwór Edwina McLeans Incantations.


Publiczność z zapartym tchem wysłuchała też utworu Willema The Conspiracy of CC zainspirowanego monumentalnym obrazem Rembrandta Sprzysiężenie Juliusa Civilisa obrazującego sprzysiężenie Batawów (uważanych za przodków Holendrów) przeciw rzymskiej dominacji. Katarzyna Czubek pokazała prawdziwą maestrię w łączeniu brzmienia fletu prostego ze śpiewem sprawiając, że wykonanie to stało się prawdziwym  misterium dźwięku.

Koncerty tego typu są często długie. Tak było i w tym wypadku. Tym bardziej byłem szczęśliwy obserwując aż do końca zasłuchane twarze wielu piątkowych gości Florianki. Był to też koncert najbardziej chyba odległy od tego, co na festiwalu „Dni Bachowskie” najczęściej. Tym bardziej się cieszę, że publiczność „kupiła” ten nasz niekonwencjonalny pomysł na koncert.


czwartek, 15 marca 2018

Dni Bachowskie 2018. Dzień szósty. 15.03.2018 Bernhard Klapprott i suity angielskie.

Bernhard Klapprott - profesor Musikhochschule w Weimarze, a prywatnie mój kolega z klasy Boba van Asperena - jest doskonale znany krakowskiej publiczności, można powiedzieć, że jest to przyjaciel Katedry Muzyki Dawnej, zawsze tu miło i gorąco witany.
Błąd na łączach sprawił, że w drukowanych bookletach podaliśmy informację o wykonaniu - na jednym koncercie - wszystkich sześciu suit. To oczywiście nie jest możliwe, szczególnie w przypadku interpretacji uwzględniającej znakomitą większość powtórek ze względu na wariantywne i dodawane zdobienia. Artysta opowiedział publiczności kilka dotyczących zbioru ciekawostek; między innymi dotyczących wykorzystania przez niego wspomnianych wariantów tekstu. Przywołał też znaną z biografii Forkela opinię dotyczącą tytułu suit "uczynionych dla pewnego Anglika". Tajemnica tytułu wciąż jeszcze pozostaje tajemnicą, tym bardziej, że śladów angielskich w suitach raczej trudno się doszukać.
Piękna, kolorowa i bogata to muzyka. Uniwersalna, przemawiająca do ludzi wszystkich epok. Koncerty, w których mamy okazję posłuchać takich "kompletów"uzmysławiają to tym dobitniej.
Występ Bernharda Klapprotta nagrodzony został ciepłą owacją, po której klawesynista wykonał jeszcze Sarabandę z V Suity angielskiej e-moll.

Tymczasem nasza orkiestra, pod kierownictwem Antoinette Lohmann ćwiczy repertuar na koncert sobotni. W składach dużych i małych.









środa, 14 marca 2018

Dni Bachowskie 2018. Dzień piąty. 14.03 Kolacja na wiele studenckich rąk. Smyczkowcy i fleciści.


Festiwal „Dni Bachowskie” w założeniu opiera się na wymianie i tworzeniu połączeń. Obok siebie stają profesorowie, wykładowcy, doktoranci, studenci … wspólnie tworząc coś nowego. Są też koncerty wyłącznie studenckie, w których wykładowcy mają prawo się pokazać, ale wyłącznie w roli akompaniatorów.
Taki był właśnie koncert dzisiejszy. Dość długi, bo choć udało nam się zorganizować osobne „śniadanie” klawesynowe (patrz relację z niedzielnych koncertów) to chętnych instrumentalistów innych specjalności było też wielu. Na początku myślałem, że uda mi się napisać krótką relację z dzisiejszej „kolacji” zwróceniem uwagi na 2-3 highlighty, ale bardzo szybko okazało się, że tych highlightów będzie znacznie więcej.
Zaczęło się mocnym akcentem – Aleksandra Owczarek z wielką ekspresją, a jednocześnie szlachetnością i głębią interpretacji wykonała Sonatę Albertiniego. Znakomita (chyba najlepsza tego wieczoru i prawdziwie natchniona) była również realizacja basso continuo Andrzeja Zawiszy.
Następnie Alba Encinas wykonała bardzo dobrze leżącą na altówce transkrypcję skrzypcowej Partity a-moll Bacha (wersja altówkowa w g-moll). Ciepły dźwięk i estetyczne frazowanie były zaletami tego wykonania. 
Sonatę fletową G-dur Carla Philippa Emanuela gram już z Wiolettą Wysopal już od dłuższego czasu. Jako akompaniator  słuchałem z tyłu, ale wydaje mi się, że było to wykonanie ekspresyjne, dopracowane dźwiękowo, z bardzo dobrze utrafionymi charakterami i tempami poszczególnych części.
Trzy fragmenty z Suity Es-dur na wiolonczelę solo wykonała następnie Adrianna Kafel. Było to wykonanie świadome pod względem interpretacji i frazowania. O Adriannie Kafel więcej na tym blogu:
Pierwszą część koncertu zakończyła sonata Davida Petersena ze zbioru „Speelstukken” w wykonaniu Anny Wieczorek – skrzypaczki, którą od czasu jej koncertmistrzowania w realizacji kantat Bacha przez Orkiestrę Barokową AM Kraków bardzo cenię. Największe wrażenie zrobił na mnie fragment operujący smyczkowym rykoszetem przywodzący na myśl holenderskie obrazy przedstawiający chodzących po lodzie ludzi (metafora życia  i jego niestałości).
Kolejny mocny akcent na początek drugiej części – pełna wysmakowanych brzmień, z emocją umiejętnie dozowaną – już to oszczędną, już pełną ognia, doskonałym wyczuciem tanecznych charakterów poszczególnych części – Partita g-moll na skrzypce solo Vilsmayra. Cudowne wykonanie Agaty Habery. To wykonanie na długo zostanie w mojej pamięci.
Wracamy do muzyki kompozytorów stajni Fryderyka II. Ponownie piękna sonata kolegi Carla Philippa – Franza Bendy – w pełnym i pięknym dźwiękowo wykonaniu Marioli Żebrowskiej. Ponownie bardzo podobało mi się klawesynowe continuo Andrzeja Zawiszy – precyzyjne i fantazyjne w realizacji szczegółów.
Katarzyna Olszewska to jedna z najlepszych studentek Katedry Muzyki Dawnej, młoda artystka operująca w grze skrzypcowej przepięknym dźwiękiem. Jej Allemande i double h-moll Jana Sebastiana Bacha było kolejnym ważnym i poruszającym momentem tego koncertu.
Zakończenie koncertu okazało się równie efektowne. Sonatę Bibera z bardzo ciekawą scordaturą wykonała z ogromną fantazją, polotem i ogniem Zofia Wojniakiewicz. Godnym partnerem przy klawesynie był Aleksander Mocek, choć pewnie nie miał tu aż takiej możliwości pokazania klasy co w poniedziałek :
http://marektoporowski.blogspot.com/2018/03/dni-bachowskie-2018-dzien-trzeci-1203.html




wtorek, 13 marca 2018

poniedziałek, 12 marca 2018

Dni Bachowskie 2018. Dzień trzeci. 12.03. Skrzypce jak obój, klawesyn jak pianoforte.

Wyśmienity był to koncert.
Ciekawe zestawienie sonat na skrzypce i klawesyn obbligato Jana Sebastiana i Carla Philippa okazało się nie tylko dobrym muzykologicznie i programowo, ale również dobrym emocjonalnie mariażem. Koncert wciągał, i z każdą serwowaną przez artystów częścią stawał się coraz bardziej fascynujący.
Agnieszkę Świątkowską znałem do tej pory ze wspólnego grania w projektach Capelli Cracoviensis. Dzisiaj pierwszy raz słyszałem ją jako solistkę i mogę stwierdzić, że jest świetna. Powiedziała mi po koncercie, że uwielbia Carla Philippa. Było to słychać i czuć. Pięknie kształtowane frazy, bardzo ciche dźwięki przeradzające się za chwilę w huragan emocji, uwielbiana przeze mnie wokalna jakość dźwięku. Zdobienia, pomysły improwizacyjne. A wszystko to w ramach wysokiej kultury grania.
Jeśli chodzi o Aleksandra Mocka to jestem jego fanem. Przepięknie improwizowane preludia i Eingaenge tak w Bachu starszym, jak i młodszym. Cudowna fantazja improwizatora panującego nad harmonią i fakturą realizacji. Umiejętność wydobycia z klawesynu palety dynamicznej udowadniającej zbędność wynalezienia fortepianu. Po zamknięciu oczu często można było wyobrazić sobie, że gra pianoforte właśnie. A przy tym dźwięk piękny, zachwycający ...
Wielkie granie, wielki koncert.

zdj. Marek Toporowski

A skąd taki a nie inny tytuł ?
Otóż przed sonatą B-dur CPE Bacha nieco się zamyśliłem. Obudził mnie cudowny, aktywny pasaż w wykonaniu obojów i skrzypiec, godny początku symfonii. Chwilę mi zajęło zanim się zorientowałem, że grały jedne skrzypce ...
A o walorach dynamicznych gry Olka Mocka napisałem już wystarczająco. Pod wieloma efektami, miejscami chętnie sam bym się podpisał. Zatem raz jeszcze złożę mu serdeczne gratulacje.


niedziela, 11 marca 2018

Dni bachowskie 2018. Dzień drugi. 11.03.2018. Śniadanie na wiele rąk i przecięcie wstęgi otwierającej festiwal. Robert Bachara w Krakowie.


Ta piękna, wiosenna już prawie niedziela zasługiwała na dwa udane koncerty.

Zaczęło się od studenckiego matinée „Śniadanie na wiele rąk”.Na program złożyły się przede wszystkim preludia i fugi z obu części Wohltemperiertes Klavier uzupełnione o bardzo lubiane przeze mnie Preludium manualiter in g Dietericha Buxtehude (BuxWV 163) i suitę Elisabeth Jacquet de la Guerre. Wystąpili studenci-klawesyniści reprezentujący trzy klawesynowe klasy krakowskiej Akademii Muzycznej: prof. Elżbiety Stefańskiej (Zofia Satała, Klaudia Rogała), prof. Magdaleny Myczki (Piotr Windak, Nengyi Chen) i autora blogu (Maria Książkiewicz, Artur Wrona). Każdego z wykonawców znam – oczywiście w różnym stopmiu, z różnych zajęć i różnych sytuacji. Myślę, że wszyscy zagrali na swoim najlepszym poziomie. Każdy traktował klawesyn nieco inaczej, wydobywał z niego inne brzmienie, podkreślał inne aspekty muzyki. Każdemu z nich klawesyn brzmiał pięknie. Efektem było rozkoszne przedpołudnie, które dostarczyło mi satysfakcji godnej znakomitego recitalu.
Gdybym jakieś produkcje miał subiektywnie wyróżnić to były to występy Zofii Satały i Nengyi Chen. Kończąca koncert Fuga D-dur BWV 874 w wykonaniu naszej chińskiej studentki, zagrana cudownie delikatnie, wysmakowanym brzmieniem była znakomitą kulminacją koncertu.



Wieczorem – wreszcie rzeczywista inauguracja festiwalu. Pełen blasku koncert orkiestrowy. Dwa brandenburskie koncerty – I i III oraz Koncert skrzypcowy E-dur Bacha. Na sukces tego koncertu złożyło się wiele elementów. Doskonałe porozumienie dwojga prowadzących – Teresy Kamińskiej oraz Roberta Bachary. Z takim ogniem grać może tylko orkiestra z aktywną partią basową. Zaś Robert Bachara to artysta charyzmatyczny, jego swoboda „bycia” na estradzie i estradowa sugestywność udziela się wszystkim dookoła. Cały czas miałem wrażenie, że na scenie znajduje się któryś z barokowych wirtuozów skrzypiec: Vivaldi, Geminiani, może Pisendel … Robert Bachara to ktoś kto jest żywą kontynuacją tej tradycji.
Ale też dużo mocnych elementów w środku. Inny charyzmatyczny muzyk – Dymitr Olszewski – dokładający ognia gdzieś od środka. Człowiek, z którym można się zgadzać lub nie, ale który grając – zawsze inspiruje. No i fantastyczne dęte: Katarzyna Pilipiuk, Katarzyna Czubek i krakowska klasa oboju (nie chwaląc się, po części moje to dzieło!) Mateusz Cendlak i Dominika Stencel na rogach.
































Miły akcent po koncercie. Z gratulacjami pojawili się państwo Kaczmarscy. A przecież to właśnie dzięki nim i ich pionierskiemu zespołowi Fiori musicali zaczęto w Polsce grać orkiestrową muzykę baroku na sposób historyczny. Zygmunt Kaczmarski to mentor całej generacji skrzypków barokowych, ktoś bez kogo tego wszystkiego by nie było.
Warto o tym pamiętać.

sobota, 10 marca 2018

Dni Bachowskie 2018. Dzień pierwszy. Zaczynamy ! Bach - skrzypek - odsłona pierwsza.

Jeszcze nieoficjalny początek. Oficjalną inauguracją będzie koncert orkiestrowy. Ale już gramy i zgodnie z ideą festiwalu eksplorujemy świat muzyki kameralnej, skrzypcowej i klawesynowej Bacha. Dzisiaj - zgodnie z ideą Teresy Piech zabrzmiały utwory nie należące do gatunku sonaty na skrzypce i klawesyn obbligato. Zatem Sonata na skrzypce solo BWV 1001 g-moll i trzy utwory na skrzypce i basso continuo: Sonata e-moll BWV 1023, G-dur BWV 1021 i arcytrudna Fuga g-moll BWV 1026. Niewątpliwie ten gatunek przesuwa punkt ciężkości w stronę budowy emocjonalności dzieła w kierunku partii skrzypiec, którą koleżanka z Katedry zagrała z wielkim ogniem i pasją. Muszę przyznać, że dla mnie - jako klawesynisty - olbrzymim wyzwaniem jest też odczytanie niezwykle pedantycznie zapisanej partii continuo. Pedantycznej do tego stopnia, że wskazuje ruch głosów, dźwięki przejściowe, dwojenia ... Cyfrowa tabulatura. A przecież i przy takim zapisie można pozwolić sobie na improwizacyjne uzupełnienia czy wręcz odejście od zapisanego tekstu. No i - nie stracić z oczu walorów tanecznych, emocjonalnych ...
Ciekawy jest przypadek sonaty BWV 1021. Na tym samym basie oparta jest sonata triowa G-dur BWV 1038. Poza tym to zupełnie inny utwór.
A diaboliczna Fuga BWV 1026 to już zupełny "odjazd" - skrzypcowe perpetuum mobile, a jednocześnie  perpetuum mobile dla lewej ręki klawesynu.
Cieszę się, że Teresa Piech namówiła mnie na to granie i na taki program. Latami graliśmy razem w moim zespole Concerto Polacco, a teraz udało się zagrać we dwoje. Chyba po raz pierwszy.
Dziękuję.


Dziękuję też Wioletcie Wysopal za niezawodne przewracanie kartek. Bez niej, w którymś momencie, spadłyby na ziemię !



czwartek, 8 marca 2018

wtorek, 6 marca 2018

Mannborg 755 gra! Cicho i ciepło.


To był chyba nietypowy koncert. Zanurzyliśmy się w świecie muzyki przełomu II połowy XIX i XX wieku. Pretekstem stała się demonstracja fisharmonii Mannborg 755, która po bardzo udanej rewitalizacji dokonanej przez Bartosza Żłobińskiego jest kolejną ozdobą Fortepianarium.
Bartosz Żłobiński to człowiek, który profesjonalnie rekonstruuje fisharmonie, a robi to z pasją i miłością do tego niedocenianego instrumentu.
O samym instrumencie pisałem już na tym blogu pisałem:
ale po koncercie wiemy już więcej co można z niego wydobyć.
Pod względem ilościowym możliwości wydają się niewielkie – rejestry 8’ w manuałach, 16’ w pedale. Możliwości modyfikacji brzmień (dźwignie rejestrowe powodują modyfikację , a nie włączenie kolejnych registrów). Róznorakie barwy tego bzyczenia są jednak niesłychanie subtelne; grając na instrumencie i przygotowując się do koncertu miałem trochę wrażenie obcowania z czymś analogicznym do klawikordu; instrumencie, który ma zachwycać samego grającego i niewielkie grono koneserów i który koncepcyjnie unika zewnętrznego blichtru. Instrumencie, który ciepłem i mękkością koi duszę i serce. I to od klasy muzyka, a nie zewnętrznych gadgetów zależy to czy w warunkach koncertowych słuchacz dozna wrażenia pełni i spełnienia.
Program koncertu dobraliśmy wspólnie z Tomaszem Plochem (regularnie na fisharmoniach koncertującym, a obecnie studentem moim i Marka Pilcha w katowickiej klasie klawesynu) tak, aby – z jednej strony pokazać kameralną domową muzykę niemiecką, z drugiej kilka klasycznych utworów francuskich. Mnie zachwyciły utwory mało znanych niemieckich kompozytorów – Otto Wermanna i Franza Höfera na skrzypce w czystym i szlachetnym wykonaniu Izabeli Kozak oraz smaczącego wspomnianymi już ciepłymi brzmieniami Tomasza Plocha. 


Agnieszka Porzuczek i Tomasz Ploch wykonali fortepianowo – fisharmoniową wersję Preludium, fugi i wariacji Francka. Wstyd się przyznać. Od wielu lat o tej wersji wiem, słyszałem ją jednak po raz pierwszy i zachwyciła mnie. Ponieważ Fortepianarium nie ma obecnie fortepianu w stroju 435 Hz musieliśmy wykorzystać posiadaną przeze mnie elektryczną Yamahę P-95. Nikt chyba jeszcze z tego elektronicznego klawisza nie wydobył tak pięknego i przekonywującego brzmienia. Z muzyki francuskiej była jeszcze przepiękna komunia Panis angelicus Theodore’a Dubois. Na sopran (świetne wykonanie Magdaleny Polok), fisharmonię (Tomasz Ploch), wiolonczelę (ale pisaną najczęściej wysoko – stąd partia zostałą wykonana na skrzypcach przez Izabelę Kozak), harfę (ja na Yamasze) i organy (Tomasz Ploch). Karolina Borodziuk – obdarzona pięknym, mocnym altem, którym posługuje się w sposób ekspresyjny i muzycznie poruszający – wykonała Agnus Dei Rossiniego. Wreszcie – muzyka liturgiczna najwyższego kalibru – Msza op. 187 Rheinbergera na 2 soprany (Justyna Łatasiewicz, Barbara Grzybek), alt (Dorota Strączek) i organy/fisharmonię (na zmianę Marek Toporowski i Tomasz Ploch).
 Prowadzony przeze mnie w katowickiej Akademii przedmiot Opracowanie partii oratoryjnych po raz kolejny okazał się dobrym narzędziem do przygotowania niecodziennego i nietypowego muzycznego projektu …



Mam nadzieję, że fisharmonia jeszcze wielokrotnie ukoi i uspokoi nasze dusze.
Tymczasem w Fortepianarium pojawił się nowy gość, 2-manuałowa fisharmonia tłocząca firmy Philippe J. Trayser ze Stuttgartu (który umiejętności zdobywał w Paryżu w firmie Alexandre), któą mam od kapelmistrza z Limanowej - pana Stanisława Pajora. Ciekawa okazja do porównywania dwóch bardzo różnych podejść estetycznych do budowania fisharmonii …

Zaraz po przyjeździe fisharmonii Trayser w Fortepianarium zaczęło się lać z sufitu … na szczęście byłem na miejscu. Nic bym jednak nie zrobił gdyby nie pomoc Adama i Macieja Gburków (Kebeth studio) , którzy razem ze mną wynosili instrumenty.