niedziela, 29 maja 2022

Musica Polonica Nova. 25.05.2022. Polonezowość na nowo.


To chyba był najciekawszy dla mnie koncert w tym roku. Osiem utworów współczesnych, z których siedem grałem po raz pierwszy, a sześć to prawykonania!

Chodzi o koncert w ramach festiwalu Musica Polonica Nova z utworami napisanymi dla Agaty Kielar-Długosz, Łukasza Długosza i mnie.

Kompozycję Landmanaugarsonata Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil graliśmy już wielokrotnie. To utwór z cyklu „Reportaże”, obraz jednego z islandzkich gejzerów; utwór świetnie eksplorujący sonorystyczne możliwości klawesynu, a jednocześnie będący w istocie erupcją emocjonalności.

Druga w programie była kompozycja Tomasza Skweresa „Erdschatten” dla jednego fletu i klawesynu, napisany chyba najpierw dla barokowego fletu traverso i klawesynu. To utwór w dużym stopniu eksponujący efekty szumowe, sonorystyczne, frullata, ale przede wszystkim znakomicie eksplorujący możliwości współpracy kameralnej flecisty i klawesynisty; również utwór, w którym fantastycznie zbudowana została forma.

Kolejnych sześć utworów to wspomniane już przeze mnie prawykonania. Organizatorzy wymyślili sobie tutaj rodzaj kolektywnie napisanej suity, w której kompozytorzy odniosą się w jakiś sposób do idei poloneza. Stworzyło to pewien wspólny, nie ograniczający jednak inspiracji, punkt odniesienia dla szóstki kompozytorów.

Pierwszy ze wspomnianych utworów to Polo-ness Katarzyny Dziewiątkowskiej, który znakomicie mógłby zostać wykorzystany jako ilustracja filmu o sławnym potworze. Transformacja motywów polonezowych i umieszczenie ich w kontekście quasi-filmowej, quasi-ilustracyjnej muzyki wydała mi się tu znakomicie przeprowadzona.

Fugato alla Polacca Piotra Drożdżewskiego to zdradzające polifoniczny kunszt kompozytora i doskonałą znajomość literatury polifonicznej dawnych epok spojrzenie z przymrużeniem oka na rytm poloneza.

X-change Adama Porębskiego wymagał od nas wycieczki w stronę teatru instrumentalnego, w którym niektóre dźwięki mają być tylko zasugerowane gestem, niektóre wykonane perkusyjnie, a tylko część z nich ma zaistnieć w formie realnej. To pierwsza część tego utworu. Zakończenie nawiązywało do estetyki muzyki repetytywnej czy nawet minimalistycznej i tworzyło nastrojowe zwieńczenie formy.

Misterioso Grzegorza Patrycjusza Wierzby to z kolei utwór wychodzący od niewielkiej ilości dźwięków i rozwijający się w stronę gorętszych, przekornych rytmów.

W Polo-less czyli Mniej znaczy więcej Mateusza Ryczka to daleko posunięta redukcja młodzieńczego Poloneza B-dur Chopina, w którym krótkie, zaczerpnięte z tej kompozycji motywy zostały bardzo oszczędnie zagospodarowane przez kompozytora w celu budowy ciekawej formy i zapewnienia muzykom świetnej zabawy.

Wreszcie Polo-ness Anny Porzyc, utwór fantazyjny pod względem rytmicznym i niezwykle pomysłowy pod względem modyfikacji struktur rytmicznych poloneza w sposób, który mi osobiście kojarzył się nieco ze znaną mi muzyką do gier komputerowych.

Proszę nie przywiązywać się zanadto do tego opisu. Nie jest on analizą kompozycji, a tym mniej ich krytyką. Próbowałem bardzo spontanicznie zapisać moje pierwsze wrażenia. Dla mnie fantastyczny projekt. Właściwie to właśnie w dzień koncertu zacząłem na dobre zżywać się z utworami, o których piszę. Bardzo chciałbym wykonać je jeszcze raz; taki pierwszy koncert to moment, w którym zaczynamy dopiero poznawać potencjał tkwiący w każdej kompozycji. Drugie czy trzecie wykonanie pozwala na znacznie większą swobodę. Niestety, organizatorzy koncertów muszą liczyć się – w razie wykonania muzyki współczesnej – ze związanymi z tym kosztami … To skutecznie zabija możliwość regularnego (a nie tylko odświętnego, festiwalowego) funkcjonowania muzyki napisanej obecnie w przestrzeni koncertowej. To oczywiście temat na inny wpis, rozmowę …

Bardzo jednak chciałem aby informacja o tych utworach i ich autorach pojawiła się na blogu.

Więcej zdjęć tu:

https://www.facebook.com/musicapolonicanova/photos/pcb.7519937321411852/7519932928078958



wtorek, 17 maja 2022

Znów Bortniański. I inna cudowna chóralistyka.

 Na jutrzejszy (czwartek 19.05) koncert w ramach krakowskiego cyklu "Mosty" łączącego różne instytucje (tym razem to Chór Filharmonii Krakowskiej i Capella Cracoviensis) wybrałem to, co w muzyce wokalnej kocham najbardziej. Rozpoczniemy trzema koncertami wokalnymi Bortniańskiego. To muzyka w cudowny sposób łącząca piękno Wschodu i Zachodu. Koncerty; choć oparte na tekstach psalmów i osadzone głęboko w estetyce Prawosławia przeznaczone były raczej do koncertowego wykonania w ramach działalności Petersburskiego Towarzystwa Filharmonicznego. Każdy z koncertów kończy się fugą zdradzającą doskonałe obeznanie z modelami studiowanymi w tym czasie m.in. u Padre Martiniego. Jednocześnie tekst słowiański narzuca zupełnie inną artykulację i podejście do kształtowania tempa i, choćby, kresek taktowych. Zresztą studiowanie tekstów psalmów tłumaczonych w ruskiej redakcji języka cerkiewnosłowiańskiego jest zajęciem fascynującym ze względu na zupełnie inną składnię niż we współczesnych językach słowiańskich (bardzo pouczajace jest tu porównanie z tłumaczeniem na język rosyjski dostępnym na stronie molitvoslov), co zmusza do głębokiego wniknięcia w warstwę znaczeniową psalmów.

W pierwszej części wykonamy jeszcze dwie wspaniałe kompozycje Charlesa Villiersa Stanforda: Magnificat G-dur z anielskim solem sopranu szybującym ponad chórem i wspaniałe Te Deum w C-dur. 

A w drugiej części, już z udziałem Capellae Cracoviensis, Requiem Brucknera d-moll. Ten utwór stanowi pewnego rodzaju dialog z Requiem Mozarta i z muzyką dawną. Partytura napisana jest w tradycyjnych kluczach, zawiera również partię basso continuo. Kompozytor bardzo wyraźnie starał się napisać utwór o dość ascetycznym charakterze. Tym bardziej jest on przejmujący i ekspresyjny! 

poniedziałek, 9 maja 2022

Cudowna muzyka Bortniańskiego. Transkrypcje, transkrypcje ...


 Mamy jeden, jedyny koncert klawesynowy (fortepianowy) Bortniańskiego. Zachowała się tylko jedna część i tylko wyciąg fortepianowy. Pomyślałem sobie, że ten - dość prosty fakturalnie - utwór może zyskać w wykonaniu przez instrument melodyczny. Wykorzystując głosy smyczkowe (sporządzone przeze mnie dawno temu na koncert "Fortepianissimo" Capellae Cracoviensis) sporządziłem transkrypcję w dwóch tonacjach: D-dur (dla fletu traverso bądź fletu współczesnego) i F-dur (altowy flet prosty, altowa sopiłka ukraińska). Zainteresowani mogą również sięgnąć po zsyntetyzowany zapis dźwiękowy obu wersji.

Co ciekawe okazało się, że tylko w jednym miejscu "otrzymana" partia solowa schodziła poniżej skali traverso (d') i fletu altowego (f').

Bardzo często bawiąc się w proste stosunkowo przenoszenie utworów dostrzegam dalsze możliwości tkwiące w opracowywanym materiale. Tak stało się i tym razem ... stąd postanowiłem rozdwoić flety i... co tu dużo mówić ... efekt (2 flety + smyczki) przy niewielkim zdjęciu obowiązku wierności oryginałowi jest chyba jeszcze fajniejszy. Tu oczywiście pozwoliłem sobie jeszcze dopisać kadencję. 

Pierwsze wersje transkrypcji dedykowane są Bożenie Korczyńskiej - bliskiej mojemu sercu artystce ze Lwowa, z którą łączą mnie wspólne koncerty, współpraca przy tłumaczeniu tekstów fachowych, a przede wszystkim wieloletnia przyjaźń. Wersję na dwa flety dedykowałem zaś parze wspaniałych wirtuozów fletu (współczesnego): Agacie Kielar-Długosz i Łukaszowi Długoszowi. 

Mam nadzieję, że dzięki tej mojej małej działalności transkrybenta (nie są to może jeszcze armaty ukryte w kwiatach, daleki jestem od przeceniania tego drobnego wkładu i pełen pokory wobec wspaniałego dziedzictwa kompozycji ukraińskich) ilość wykonywanej koncertowo pozycji muzyki ukraińskiej będzie coraz większa. Amen. 

Kolejna niedziela w Fortepianarium. Pstrąg i świetny xxx.


 

Eliza Pawłowska i Dymitr Olszewski to artyści doskonale w Fortepianarium znani i lubiani. Tym razem wraz z grupą przyjaciół przedstawili fantastyczny program, na który złożyły się dwa kwintety fortepianowe: f-moll op. 41 Jana Ladislava Dusíka i sławny „Pstrąg” Schuberta.

Choć wiele kwintetów fortepianowych to utwory na fortepian i kwartet smyczkowy, czasem spotykana jest również nawiązująca do renesansowej praktyki grania w consorcie instrumentów (to porównanie „kradnę” od Dymitra Olszewskiego) kombinacja skrzypiec, altówki, wiolonczeli i kontrabasu. Kwintet Dusíka jest chyba najwcześniejszym przykładem tak rozumianego kwartetu, kwintet Schuberta najbardziej znanym. Podczas koncertu zaczęliśmy się wspólnie zastanawiać dlaczego kwintet Dusíka – utwór ze wszech miar znakomity ! - jest tak rzadko wykonywany. Wysunąłem kilka koncepcji: Dusík pisał zazwyczaj muzykę absolutną bez tytułu, programu: sonaty, tria, kwartety; na równym – zawsze znakomitym - poziomie. Ponieważ tych świetnie napisanych utworów jest bardzo dużo pewnie pomogłaby niektórym z nich jakaś legenda dotycząca powstania (to znów koncepcja Dymitra). Choć sam życiorys kompozytora (zachęcam do sięgnięcia choćby po informacje z internetu) był niesłychanie barwny i „full of zasadzkas”. A może po prostu to czy muzyka staje się częścią kanonu (to z kolei określenie Bruce’a Haynesa z książki The End of Early Music) jest wynikiem przypadku, zbiegu okoliczności …

Ten niezwykle ciekawy zestaw utworów zaserwowany został przez artystów w sposób niezwykle świeży: ze zrozumieniem, wrażliwością, radością muzykowania, chęcią odkrywania wspólnych barw i podzielenia się tym z publicznością. Dla mnie: muzyka-wykonawcy to ogromna radość, kiedy koncert po prostu sprawia mi przyjemność, wciąga i frapuje. Nie może tu zabraknąć mojego osobistego ukłonu dla Elizy Pawłowskiej, która z mojego Traugotta Berndta wyciągnęła masę nieoczekiwanych i pięknych kolorów pianistycznych.

Świetny koncert: program i wykonanie zasługujący na częste pokazywanie. Ogromne brawa i podziękowania za niekomercyjne jak zwykle u mnie granie dla Elizy Pawłowskiej, Szymona Strzelczyka, Natalii Miś, Dymitra Olszewskiego, Aleksandry Buczyńskiej-Kusak i Rafała Gorczyńskiego.