...w Katowicach.
To już kolejny laureat poznańskiego Akademickiego Konkursu Klawesynowego prezentujący się w ciepłym i zmuszającym do zasłuchanie się wnętrzu katowickiego muzeum.
Zdumiewająco piękny koncert. Młoda klawesynistka wydobyła z trudnego katowickiego klawesynu (Ranftl) brzmienia miękkie i zaokrąglone. Interpretacje dopracowane pod względem szczegółów, pełne szlachetnej emocjonalności.
Trudno przejść obojętnie wobec takiego klawesynu.
czwartek, 10 listopada 2016
czwartek, 27 października 2016
Maßstabsetzende Einspielung in Siedlce. Miła recenzja na stronie orgellandschaftbrandenburg.de
Ponieważ za pewien czas recenzja (Wolf Bergelt) chyba zniknie przedrukowuję ją na tym blogu.
Jest mi oczywiście bardzo miło:
Mit einer einzigartigen Einspielung der legendären 6 Triosonaten von J. S. Bach haben Marek Toporowski (Orgel), Irmina Obońska (Cembalo) und Mark Caudle (Viola da Gamba) der ebenso einzigartigen Wagner-Orgel im polnischen Siedlce ein großartiges Denkmal gesetzt. Die kammermusikalische Ausführung der sonst oft nur auf der Orgel zu hörenden Werke ist nicht zuletzt durch die Pedallosigkeit der kleinen Transmissionsorgel inspiriert, zeigt aber zugleich einmal mehr, wie ideal dieses Instrument dafür geeignet ist und erlaubt überdies einen Musizierstil, der an farbiger Lebendigkeit und Feinsinn seinesgleichen sucht. Das gilt ebenso für die maßstabsetzende Einspielung selbst, in der mitreißender Drive in den Ecksätzen und feinfühlige Nuancierungen in den Mittelsätzen einander die Waage halten. Die CD erschien in dem namhaften polnischen Label Dux und ist ein absolutes Muss für jeden Bach- und Wagner-Fan.
Etykiety:
Bach,
Joachim Wagner,
Marek Toporowski,
organ,
organy,
Orgel,
Orgellandschaft Brandenburg,
Siedlce,
Triosonate,
Wolf Bergelt
Lokalizacja:
Katowice, Polska
piątek, 21 października 2016
Stylus fantasticus i klawesynowe fantazje w Muzeum Archidiecezjalnym w Katowicach
Czwartek - 20 października 2016. Przepiękny koncert w wykonaniu młodego klawesynisty z Gdańska - Maksyma Zajączkiewicza. Instytucja Silesia zorganizowała cykl koncertów, w ramach których prezentuje laureatów zeszłorocznego Akademickiego Konkursu Klawesynowego w Gdańsku. Maksym otrzymał tam "tylko" III nagrodę.
Piszę "tylko" ze względu na to, że wczorajszy koncert zachwycił mnie. Artysta ułożył swój program wokół tematu fantazyjności w muzyce klawesynowej. Przy czym, zgodnie z tym, co wiemy z dawnych źródeł, nie sprowadził stylus fantasticus li tylko do toccatowych szaleństw, ale powiązał go również z wyszukaną kunsztownością form polifonicznych. W programie znalazły się zatem również kompozycje stricte polifoniczne - Cromatica Emmanuela Soncino, wyjątki z nietypowego dla muzyki francuskiej zbioru fug i ricercarów Francois Roberdaya, wreszcie fantazje z Gdańskiej Tabulatury Organowej. Odważny i niekonwencjonalny program, wymagający dojrzałości i mądrości w prowadzeniu narracji, umiejętności zafascynowania słuchacza nie - fajerwerkami, a muzykalnością i muzyczną inteligencją właśnie.
Te zalety gra Maksyma Zajączkiewicza ukazała wczoraj w całej pełni.
Brawo !
Piszę "tylko" ze względu na to, że wczorajszy koncert zachwycił mnie. Artysta ułożył swój program wokół tematu fantazyjności w muzyce klawesynowej. Przy czym, zgodnie z tym, co wiemy z dawnych źródeł, nie sprowadził stylus fantasticus li tylko do toccatowych szaleństw, ale powiązał go również z wyszukaną kunsztownością form polifonicznych. W programie znalazły się zatem również kompozycje stricte polifoniczne - Cromatica Emmanuela Soncino, wyjątki z nietypowego dla muzyki francuskiej zbioru fug i ricercarów Francois Roberdaya, wreszcie fantazje z Gdańskiej Tabulatury Organowej. Odważny i niekonwencjonalny program, wymagający dojrzałości i mądrości w prowadzeniu narracji, umiejętności zafascynowania słuchacza nie - fajerwerkami, a muzykalnością i muzyczną inteligencją właśnie.
Te zalety gra Maksyma Zajączkiewicza ukazała wczoraj w całej pełni.
Brawo !
Etykiety:
Akademicki Konkurs Klawesynowy,
klawesyn,
Maksym Zajączkiewicz,
Marek Toporowski,
Muzeum Archidiecezjalne,
Silesia
Lokalizacja:
Zawiercie, Polska
piątek, 14 października 2016
Jest !
Poniżej fragment mojego tekstu w książeczce :
Niniejsze nagranie
opiera się na pomyśle swoistej rekameralizacji tych dzieł, bez
rezygnacji z walorów wykonania na instrumencie klawiszowym. Organy
Joachima Wagnera – w obecnym stadium rekonstrukcji – nie
posiadają klawiatury nożnej, dwa zaś manuały wykorzystujące
dzięki systemowi podwójnych klap te same rejestry (możliwe jest
użycie zróżnicowanej registracji dla każdego z manuałów)
pozwalają na zastosowanie subtelnej i kolorowej artykulacji bliskiej
w „żywości” możliwościom instrumentów dętych. Nie da się
ukryć, że właśnie bas – ze względu na specyficzne
uwarunkowania emisyjne niskich piszczałek i przeszkody wynikające z
techniki gry– stanowi element, w którym osiągnięcie kameralnej
lekkości i polotu jest najbardziej problematyczne. W nagraniu
powierzyliśmy zatem tę partię instrumentom smyczkowym
(wiolonczela, wiola da gamba) uzupełniając jednocześnie harmonię
o obligatoryjne w muzyce kameralnej wypełnienie basso continuo
(klawesyn, pozytyw). Powoduje to jednocześnie uwolnienie rąk i
ciała organisty, dzięki czemu możliwe jest skoncentrowanie się na
kameralnej artykulacji i wykorzystanie fantastycznego potencjału
instrumentu Wagnera w tym zakresie.
Przedstawione wykonanie
jest oczywiście jedną z możliwych realizacji brzmieniowych tych
niezwykle uniwersalnych pod względem obsadowym dzieł. Mamy jednak
wrażenie, że propozycją pod względem muzycznym przekonywującą i
przyjemną. Kameralna z ducha muzyka sonat triowych doskonale wpisuje
się w to konkretne miejsce i stanowi idealną literaturę dla
małego, zwinnego instrumentu.
niedziela, 9 października 2016
Slaný i Petra Matějová - opowieść w formie komiksu o ciekawej wycieczce
Jak każdy szanujący się Polak Czechy uwielbiam. Tym bardziej ucieszyłem się z zaproszenia Petry Matějovej do wykonania wspólnego koncertu w kaplicy Zaśniecia NMP w dawnym kolegium pijarów królewskiego miasta Slaný.
To właśnie ten budynek:obecnie regionalne muzeum pełne ciekawych przedmiotów. W tym również interesujących dla mnie :
Koncert z założenia miał mieć niecodzienną formułę zestawienia Hammerklavier i organów: pokazania wzajemnego przenikania się praktyk kompozytorskich; przenoszenia polifonii na grunt muzyki fortepianowej i typowej dla stylu fortepianowego szybkiej figuracji na grunt muzyki organowej.
Zadanie nieco trudne zważywszy na domniemane autorstwo barokowego organmistrza Johanna Ignaza Schmidta i zachowaną krótką oktawę w basie. Co prawda klawiatury zostały wymienione i obecnie organy dysponują klawiaturą o dość topornych klawiszach.
Hlavní stroj - główny manuał dysponuje plenem. Są tam również flety i łagodny Salicional.
Drugi manuał mieści się w stole gry i zawierał dwa głosy 8' (obecnie jeden z nich to rejestr 2') i typową dla czeskich organów 4' Fugarę.
Najwięcej kreatywnej zabawy wymagało chyba dopasowanie muzyki do ograniczonego zakresu klawiatur. Szczególnie w wypadku klawiatury nożnej CDE-a jest to problem, bo uważnie trzeba wybierać oktawę, w której się gra!
Często to wybieranie dźwięków - szczególnie w wypadku muzyki napisanej na 2,5 oktawowy pedał wymaga nie lada ekwilibrystyki.
Ale przecież w życiu koncertującego klawiszowca właśnie takie przygody są najciekawsze!
Dzięki, Petro!
To właśnie ten budynek:obecnie regionalne muzeum pełne ciekawych przedmiotów. W tym również interesujących dla mnie :
Koncert z założenia miał mieć niecodzienną formułę zestawienia Hammerklavier i organów: pokazania wzajemnego przenikania się praktyk kompozytorskich; przenoszenia polifonii na grunt muzyki fortepianowej i typowej dla stylu fortepianowego szybkiej figuracji na grunt muzyki organowej.
Zadanie nieco trudne zważywszy na domniemane autorstwo barokowego organmistrza Johanna Ignaza Schmidta i zachowaną krótką oktawę w basie. Co prawda klawiatury zostały wymienione i obecnie organy dysponują klawiaturą o dość topornych klawiszach.
Hlavní stroj - główny manuał dysponuje plenem. Są tam również flety i łagodny Salicional.
Drugi manuał mieści się w stole gry i zawierał dwa głosy 8' (obecnie jeden z nich to rejestr 2') i typową dla czeskich organów 4' Fugarę.
Najwięcej kreatywnej zabawy wymagało chyba dopasowanie muzyki do ograniczonego zakresu klawiatur. Szczególnie w wypadku klawiatury nożnej CDE-a jest to problem, bo uważnie trzeba wybierać oktawę, w której się gra!
Często to wybieranie dźwięków - szczególnie w wypadku muzyki napisanej na 2,5 oktawowy pedał wymaga nie lada ekwilibrystyki.
Ale przecież w życiu koncertującego klawiszowca właśnie takie przygody są najciekawsze!
Dzięki, Petro!
poniedziałek, 27 czerwca 2016
Co Steinway to Steinway
No i będzie kryptoreklama. Ale zasłużona
.
Do Lwowa pojechałem z ambitnym zadaniem wyregulowania klawesynu "Ton" (kijowski) i zagrania na nim recitalu. Niestety, po wymianie brakujących piórek i regulacji klawiatury nadeszła fala wilgotnych upałów. Zblokowały się sita (a niestety producent zrobił wszystko by utrudnić ich wyjęcie), do tego stwierdziłem wiotkość wielu sprężynek w skoczkach ... Trochę za mało narzędzi, brak spokoju (w Filharmonii różne próby)...
Co robić ?
Postanowiłem zagrać na Steinwayu.
Oczywiście trochę dziwna dla mnie sytuacja. 6 suit fancuskich Bacha, klawesynista - i na fooortepianie???
Muszę powiedzieć, że lwowski Steinway rozwiał wszelkie wątpliwości. Reagował na wszelkie pomysły dynamiczne, barwowe i artykulacyjne. Dał mi komfort jakiego nie miałem chyba nigdy na żadnym (prawie żadnym?) klawesynie.
No i co powiecie na to?
Z mojej strony znakomite doświadczenie. Chyba częściej będę grał te suity w takiej wersji.
.
Do Lwowa pojechałem z ambitnym zadaniem wyregulowania klawesynu "Ton" (kijowski) i zagrania na nim recitalu. Niestety, po wymianie brakujących piórek i regulacji klawiatury nadeszła fala wilgotnych upałów. Zblokowały się sita (a niestety producent zrobił wszystko by utrudnić ich wyjęcie), do tego stwierdziłem wiotkość wielu sprężynek w skoczkach ... Trochę za mało narzędzi, brak spokoju (w Filharmonii różne próby)...
Co robić ?
Postanowiłem zagrać na Steinwayu.
Oczywiście trochę dziwna dla mnie sytuacja. 6 suit fancuskich Bacha, klawesynista - i na fooortepianie???
Muszę powiedzieć, że lwowski Steinway rozwiał wszelkie wątpliwości. Reagował na wszelkie pomysły dynamiczne, barwowe i artykulacyjne. Dał mi komfort jakiego nie miałem chyba nigdy na żadnym (prawie żadnym?) klawesynie.
No i co powiecie na to?
Z mojej strony znakomite doświadczenie. Chyba częściej będę grał te suity w takiej wersji.
Etykiety:
Bach,
festiwal muzyki dawnej,
klawesyn fortepian,
Lwów,
Steinway,
suity francuskie,
Бах,
Львів,
фестиваль давньої музики
Lokalizacja:
Przemyśl, Polska
piątek, 24 czerwca 2016
Switłana Szabałtina
...zagrała dziś cudowny koncert w kościele św. Łazarza - notabene, siedzibie kultowej instytucji - chóru i jednocześnie szkoły muzycznej dla chłopców - Dudaryk. Na program złożyły się utwory wykonane podczas pierwszego festiwalu muzyki dawnej we Lwowie oraz utwory ze zbioru popularnych utworów, który był własnością rodziny zmarłego niedawno założyciela festiwalu - Romana Stelmaszczuka: tanga, fokstroty, ragtime'y, popularne melodie ...
W dawnym, zaniedbanym nieco malutkim kościele (dawniej rzymsko- obecnie grekokatolickim, zresztą pełno tam polskich pamiątek, tablic itd.), który emanuje (chyba ze względu na drewnianą podłogę) niecodziennym ciepłem Switłanie udało się stworzyć atmosferę domowego muzykowania. Dodajmy - na najwyższym poziomie!
Strasznie się cieszę, że tam byłem, a jeszcze bardziej cieszy mnie to, że wskoczyłem na zastępstwo wykonując partię secondo w dwóch polonezach Ogińskiego i galopach Glinki. A miałem tam być tylko jako słuchacz...
A dla informacji gości mojego bloga:
Switłana Szabałtina jest profesorem Akademii Muzycznej w Kijowie, prowadzi tam od wielu lat jedyne na Ukrainie regularne zajęcia w zakresie gry klawesynowej. Wielka i niezwykle inspirująca postać dla całego środowiska muzyki dawniejszej na (w) Ukrainie. Prawdziwy, wielki profesor. Po prostu ktoś. Wychowawca całej plejady świetnych muzyków.
O wczorajszym koncercie, na którym wystąpiłem z moimi lwowskimi Boginiami - Bożeną Korczyńską i Nastią Arbuzową nie piszę, bo trudno pisać recenzje samemu sobie.
Ale koncert był. Trochę wyciszonych arii z kantat Bacha ...
W dawnym, zaniedbanym nieco malutkim kościele (dawniej rzymsko- obecnie grekokatolickim, zresztą pełno tam polskich pamiątek, tablic itd.), który emanuje (chyba ze względu na drewnianą podłogę) niecodziennym ciepłem Switłanie udało się stworzyć atmosferę domowego muzykowania. Dodajmy - na najwyższym poziomie!
Strasznie się cieszę, że tam byłem, a jeszcze bardziej cieszy mnie to, że wskoczyłem na zastępstwo wykonując partię secondo w dwóch polonezach Ogińskiego i galopach Glinki. A miałem tam być tylko jako słuchacz...
A dla informacji gości mojego bloga:
Switłana Szabałtina jest profesorem Akademii Muzycznej w Kijowie, prowadzi tam od wielu lat jedyne na Ukrainie regularne zajęcia w zakresie gry klawesynowej. Wielka i niezwykle inspirująca postać dla całego środowiska muzyki dawniejszej na (w) Ukrainie. Prawdziwy, wielki profesor. Po prostu ktoś. Wychowawca całej plejady świetnych muzyków.
Ale koncert był. Trochę wyciszonych arii z kantat Bacha ...
czwartek, 23 czerwca 2016
Poczta w centrum Warszawy
Osobliwy misz-masz. Bogoojczyźniany kicz wymieszany z lewicującymi i prawicującymi pismami oraz - najbardziej pozytywnymi w tym kontekście - przepisami na ciasteczka i drinki ... Świat Polaka. Kuchnia, dom, wieczne niezadowolenie i kontestacja demokracji za wszelką cenę. Nieważne czy z lewa, czy z prawa ...
Czy to są wartości, które powinna promować instytucja państwowej infrastruktury?
A przecież ta poczta (i wiele innych) wygląda tak samo od dawna. To nie przyszło z PiS-em i taką nie-propaństwową przecież działalność prowadzi w najlepsze od wielu lat
środa, 22 czerwca 2016
Zaczął się dla mnie festiwal we Lwowie...
Jak co roku zaczął się dla mnie Festiwal Muzyki Dawnej we Lwowie. Dzisiaj pierwszy koncert - z niestrudzonym i niezłomnym kompanem lwowskich eskapad - trębaczem Tomaszem Ślusarczykiem. Można powiedzieć, że daliśmy czadu. Cóż to za radość dla rasowego organisty (jakim chyba jestem): móc pograć sobie głośno i ostro z trąbką piccolo na dużym instrumencie (a organy Sali Organowej czyli dawnego kościoła Marii Magdaleny to właśnie duży przedwojenny Rieger).
Zaraz po tym - już jako słuchacz - na koncercie A capella Leopolis poświęconemu pamięci Romana Stelmaszczuka. Dyrygowała Jego żona - Ludmiła Kapustina. O tym jak bardzo wzruszają mnie ich koncerty już na tym blogu pisałem. Piękny, wyciszony, skupiony i modlitewny wieczór. Na koniec postawili akord, który poraził mnie niesamowitą czystością i szlachetnością barwy. Takiego akordu - pełnego rozświetlonej, niebiańskiej harmonii -jeszcze w życiu nie słyszałem i pewnie nie usłyszę!
Wczoraj - bardzo piękny mozartowski koncert w wykonaniu Bożeny Korczyńskiej (sopiłka), Lidii Futorskiej (skrzypce) i Hanny Iwaniuszenko (fortepian, klawesyn) w sali Filharmonii. Uroczym wykonawczyniom udało się również stworzyć fantastyczną atmosferę. Jeśli ktoś wpadł właśnie, tak jak ja, z tętniących życiem ulic Lwowa to nie sposób było nie dać się zahipnotyzować spokojowi i harmonii emanującemu ze znakomitego współgrania trzech wykonawczyń.
Najmocniejszym punktem wieczoru była niewątpliwie fortepianowa Sonata F-dur, którą z ogniem, smakiem, spokojem, wyrafinowaniem artykulacyjnym i brzmieniowym wykonała Hanna Iwaniuszenko. Już tylko dla tej sonaty warto było przyjść na ten koncert!
Zaraz po tym - już jako słuchacz - na koncercie A capella Leopolis poświęconemu pamięci Romana Stelmaszczuka. Dyrygowała Jego żona - Ludmiła Kapustina. O tym jak bardzo wzruszają mnie ich koncerty już na tym blogu pisałem. Piękny, wyciszony, skupiony i modlitewny wieczór. Na koniec postawili akord, który poraził mnie niesamowitą czystością i szlachetnością barwy. Takiego akordu - pełnego rozświetlonej, niebiańskiej harmonii -jeszcze w życiu nie słyszałem i pewnie nie usłyszę!
Wczoraj - bardzo piękny mozartowski koncert w wykonaniu Bożeny Korczyńskiej (sopiłka), Lidii Futorskiej (skrzypce) i Hanny Iwaniuszenko (fortepian, klawesyn) w sali Filharmonii. Uroczym wykonawczyniom udało się również stworzyć fantastyczną atmosferę. Jeśli ktoś wpadł właśnie, tak jak ja, z tętniących życiem ulic Lwowa to nie sposób było nie dać się zahipnotyzować spokojowi i harmonii emanującemu ze znakomitego współgrania trzech wykonawczyń.
Najmocniejszym punktem wieczoru była niewątpliwie fortepianowa Sonata F-dur, którą z ogniem, smakiem, spokojem, wyrafinowaniem artykulacyjnym i brzmieniowym wykonała Hanna Iwaniuszenko. Już tylko dla tej sonaty warto było przyjść na ten koncert!
Etykiety:
Bożena Korczyńska,
festiwal muzyki dawnej,
Korchynska,
Lwów,
Mozart,
Roman Stelmashchuk
Lokalizacja:
Lwów, Obwód lwowski, Ukraina
wtorek, 17 maja 2016
Mitläufer
Jest
takie zgrabne niemieckie słowo. Oznacza ono kogoś kto przyłącza
się do reżimowego systemu opresji bez przekonania, dla własnej
wygody, korzyści materialnych lub świętego spokoju. Istotna jest
tu postawa zakładająca wymówienia się od odpowiedzialności za
otaczający świat, dokonywaniu czynów podłych, gdyż te są
pochwalane przez państwowy aparat. Zawsze uważano, że w Niemczech
– kraju o bardzo mocno zakorzenionej tradycji lojalności wobec
własnego państwa (jakiekolwiek by ono nie było) – postawa taka
jest szczególnie rozpowszechniona. Mitläuferstwem
tłumaczono zatem zbrodnie wojenne – przecież pracownicy obozów
koncentracyjnych nie podejmowali decyzji, działali zgodnie z
obowiązującym PAŃSTWOWYM prawem. Tak samo tłumaczyli się
donosiciele z czasów NRD.
Zawsze
uważaliśmy, że zasięg mitläuferstwa
w Polsce, kraju indywidualistów i opozycjonistów wobec wszelkiej
władzy jest przecie niewielki. Szlachetni Polacy oprą się bowiem
każdej próbie – wewnętrznego przynajmniej – zniewolenia.
Rządząca
obecnie Polską partio-mafia wspiera i buduje system mitläuferski
czynnie popierając osoby skompromitowane w czasach stanu wojennego i
budując własne zaplecze nie z ludzi ideowych, lecz zwykłych
szumowin. Teraz mają okazję rehabilitacji. Mitläuferzy tamtego i
dzisiejszego systemu. Kiedyś niewątpliwie okaże się, że zostali
„przymuszeni” do popełniania podłości (bo przecież musieli za
coś żyć i zapewnić godny byt własnym rodzinom). Przede wszystkim
zaś nie robili nic złego, bo takie było prawo i takie były czasy.
Najsmutniejsze
w tym wszystkim jest to, że instytucje, które mitläuferstwa
powinny nienawidzić – takie jak kościół katolicki – właśnie
taką postawę promują i pochwalają.
poniedziałek, 7 marca 2016
Barbara Maria Willi w Katowicach
Świetny i niezwykle dynamiczny kurs klawesynowy w Akademii Muzycznej w Katowicach. Fantastyczny wykład, w którym nasza profesorska koleżanka z Brna w spójny i logiczny sposób przedstawiła specyfikę polifonicznego, siedemnastowiecznego continuo. A w środku pobytu - równie dynamiczny i pełen emocji recital klawesynowy w ramach organizowanego przez "Silesię" cyklu zaplanowanych przeze mnie spotkań z Mozartem i klawesynem. I to właśnie wykonanie Sonaty Mozarta (G, KV 287) najbardziej chyba porwało i rozgrzało świetną (zresztą) i żywo reagującą publiczność. Ale wiele było też pięknych miejsc w Bachu (cudownie wyczekane zawieszenia w Sarabandzie...) i innych utworach.
Lubię takie granie - pełne emocji i traktujące klawesyn jak medium dynamiczne.
Lubię takie granie - pełne emocji i traktujące klawesyn jak medium dynamiczne.
Etykiety:
Barbara Maria Willi,
Brno,
Katowice,
klawesyn,
koncert klawesynowy,
Marek Toporowski,
Muzeum Archidiecezjalne,
Silesia
Lokalizacja:
Katowice, Polska
Walentynki w Katowicach.
To już trochę zaległy temat. Ale zaległości trzeba nadrabiać.
Walentynki na tzw. Rynku dość niemrawe.
Za to w Akademii na koncercie muzyki barokowej w wykonaniu Fraktal Ensemble trzeba było dostawiać krzesła.
sobota, 2 stycznia 2016
Córki dancingu
Przepiękny film Agnieszki Smoczyńskiej. Bez rozdrapywania polskich ran, drętwych dialogów i pseudohumoru. Film prawdziwy; mocne kino. Piękne to wizualnie, pełne erotycznego dreszczyku. Mocno osadzone w symbolicznej tradycji.
Polecam wywiad z reżyserem - Agnieszką Smoczyńską - w radiu TOKfm :
http://audycje.tokfm.pl/#TRNavSST
Polecam wywiad z reżyserem - Agnieszką Smoczyńską - w radiu TOKfm :
http://audycje.tokfm.pl/#TRNavSST
Subskrybuj:
Posty (Atom)