I ja tam byłem i wino piłem!
Marietta Kruzel jest ogromnie ważną osobą w moim życiu. To dzięki niej gram na organach. To właśnie dzięki niej zdecydowałem się być muzykiem.
Na organy - kiedy było mi 14 wiosen - poszedłem bardziej z zainteresowania. Aby rozejrzeć się w czymś nowym, nieznanym. Fascynowały mnie te dźwięki dobiegające zza czarnych drzwi w podziemiach naszej szkoły.
Marietta Kruzel była wtedy w szczytowej formie artystycznej. Była też profesorem z powołania, możnaby rzec - klasotwórczym. Im więcej pracuję w szkolnictwie tym bardziej zauważam takie klasotwórcze osoby, które swoimi działaniami są w stanie zintegrować adeptów danego instrumentu, wytyczyć uczniom cel i wskazać im obiecującą perspektywę. Skupić wokół czegoś co jest ciekawe.
Do Pani Profesor chodziliśmy w czasie stanu wojennego, kiedy szkoła była zamknięta by pogadać. Zapraszała nas też do siebie na wspólne słuchanie muzyki organowej.
Ja w ten nowy świat organów wpadłem po uszy w ciągu roku i zostałem. Na zawsze!
Jubileusz stał się wspaniałym, wielkim i zasłużonym świętem Marietty Kruzel - jednego z Wielkich Nauczycieli.