Z problemem styka
się chyba każdy uczący; tak na poziomie akademickim jak szkolnym.
Uczniowie / studenci
nie korzystają już prawie z drukowanych nut, ale przynoszą –
różnej jakości – materiały pobrane z internetu. Ogólna
dostępność materiałów nutowych w internecie otwiera oczywiście
fantastyczne możliwości. Duży przegląd literatury, możliwość
porównania różnych wydań, czasem dostępność pierwotnych edycji
bądź manuskryptów, dostęp do dzieł mniej znanych kompozytorów,
możliwość pobrania bądź szybkiego sporządzenia głosów
orkiestrowych … Koniec ze żmudnym cięciem głosów mniej
dostępnych utworów. W razie przygody z zagubioną teczką bądź
walizką przywiązany do nut muzyk może szybko pozyskać awaryjny
materiał Z drugiej strony: równie oczywiste wady… Zorientowanie
się w jakości wydania wymaga już pewnej dozy świadomości; tej
często brakuje. Internet proponuje dużą gamę wydań
zdezaktualizowanych; w niektórych wypadkach (to specyficzny
przypadek francuskiej muzyki klawesynowej) internetowi wydawcy nie
dysponują odpowiednimi czcionkami oddającymi wiernie zapis
oryginału (ozdobniki) zastępując je innymi. W tym ostatnim wypadku
nie jest to duże odstępstwo; jednak opłaca się wiedzieć jaki był
zapis oryginalny. Zdarzają się też błędy wynikające z szybkości
sporządzania materiałów; niegroźne dla osób, które znają
„stacjonarne” wydanie, a sięgają po internetowe dla wygody,
mylące jednak dla osób niewtajemniczonych. Błędy powtarzane już zresztą seryjnie przez uczniów i studentów na konkursach.
Chciałbym w tym
felietoniku odnieść się jednak do jeszcze jednego aspektu.
Organista grający np. choralik Bacha z Orgelbuechlein – za moich
uczniowsko-studenckich czasów (nie, to nie jest nostalgia za idyllą
minionych czasów) – otrzymywał cały tom podobnych utworów.
Zachęcało to do pobuszowania po innych, podobnych kompozycjach,
pozwalało zobaczyć grany utwór w kontekście innych. Czasem
skłaniało do sięgnięcia po coś jeszcze. Czasem można było też
przeczytać też jakąś przedmowę, komentarz ...
Dzisiejszy uczeń
otrzymuje / przychodzi z gotowym wydrukiem konkretnego utworu …
A ponieważ i szkoły
(polskie szkoły) zostawiają coraz mniej pola dla własnego
buszowania coraz bardziej wypełniając uczniowski czas wiedzą do
krótktrwałego opanowania pamięciowego (ten brak luzu czasowego
staje się coraz większym problemem uczenia muzyki) i gdzieś nam ten
kontekst ulatuje …
Ciekaw jestem co
Państwo sądzą na ten temat i jak Państwo radzą sobie z tym
problemem?