piątek, 25 czerwca 2021

Ogiński w nowej szacie.



    To był z początku pewien eksperyment. Potrzebowałem dodatkowo kilku utworów na 4 ręce i postanowiłem wziąć na warsztat kilka polonezów Ogińskiego.
Okazało się, że opracowanie  pozwala przy bardzo pieczołowitym zachowaniu bogactwa oznaczeń dynamicznych i interpretacyjnych i respektowaniu stylu kompozytora na znaczące wzbogacenie faktury i wprowadzenie elementów zabawy czteroręcznej (krzyżowanie sąsiadujących rąk wykonawców typowe dla sonat Mozarta, co często interpretowano jako paraerotyczne zaczepki :-) ) i dwufortepianowej (dialogowanie, potęgowanie brzmienia). 
Wydaje mi się, że powstało coś co świetnie uzupełni polską literaturę dla duetu fortepianowego i będzie zarówno cenną literaturą koncertową jak i dobrym i wdzięcznym materiałem pedagogicznym. Najpierw miało być tych polonezów 4, potem 8, a w końcu zdecydowałem się na cały zbiór (12) plus Pożegnanie ojczyzny, którego nie mogło zabraknąć. 

   Zeszyt opublikowało wydawnictwo Akademii Muzycznej Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie. Dzięki bardzo dużemu zaangażowaniu pracowników wydawnictwa - pana Herberta Oleschko i pana Piotra Papli - udało się stworzyć nie tylko coś, co dobrze brzmi (to raczej moja zasługa), ale też świetnie się prezentuje. A nie ukrywam, że decydując się na wydanie papierowe, a nie tylko wirtualne, również na tym aspekcie bardzo mi zależało. 

    Mam nadzieję, że teraz opracowania zaczną już żyć własnym życiem, że spodobają się i będą często wykonywane! Polonezy można kupić tu:



Cudowne królestwo Hammonda (-ów) w Kielcach


     O tym miejscu wiedziałem od dawna. Zupełnie nie spodziewałem się jednak, że jest tak bogate w eksponaty, ciekawe i przyjazne. To miejsce trzeba zobaczyć. Jedna z najpiękniejszych i najlepiej zorganizowanych kolekcji instrumentów w Polsce. Kolekcja specjalistyczna prezentująca wyłącznie instrumenty sygnowane przez markę Hammond. Wiele z nich jest w stanie grającym, w dużej części umożliwiającym wykorzystanie koncertowe. To również rzecz niecodzienna na gruncie polskim; Muzeum stara się przywracać do życia instrumenty i umożliwia nam obcowanie z ich niecodziennym brzmieniem.

    Chyba najbardziej zdumiewająca jest ilość modeli i odmian organów. Oczywiście niektóre modele różnią się między sobą tylko szczegółami; niemniej zestawienie ze sobą kilkudziesięciu instrumentów, z których każdy jest inny pod względem brzmienia, efektów, zdobienia zewnętrznego, designu jest czymś imponującym. Hammondy budowane były w różnych celach: niektóre z nich miały zastępować instrumenty piszczałkowe (w całej pełni; łącznie z pełnym, rekomendowanym przez Amerykańską Gildię Organistów zakresem pedału), inne nawiązywały do organów kinowych, inne to instrumenty raczej rozrywkowe. Choć – w wypadku organów elektronicznych – jestem przekonany, że generalnie są to instrumenty, które (biorąc pod uwagę fantastyczne walory brzmieniowe i estetyczne) wyparte przez współczesne instrumenty budowane w technologii cyfrowej zbyt szybko zakończyły swoją karierę w świecie. Być może gdyby technologia posuwała się do przodu nieco wolniej, organy Hammonda (i inne analogowe instrumenty elektroniczne) znalazłyby swoje stałe miejsce i w świecie muzyki klasycznej.

    Oglądając i grając na instrumentach można chyba również zrewidować pogląd, że organy budowane w technologii tranzystorowej są nieudolną imitacją tych lampowych. Są natomiast rzeczywiście zupełnie inne…

    Oczywiście sam grając czasem koncerty zabieram raczej w walizie na kółkach współczesną emulację Hammonda ewentualnie podpinając ją pod kolumnę Leslie, ale brzmienie i reaktywność oryginalnych – tak lampowych, jak i tranzystorowych instrumentów – jest doprawdy niepowtarzalna.

       Zachęcam do zwiedzania muzeum Hammonda w Kielcach. Miejsca fascynującego i przyjaznego!


niedziela, 20 czerwca 2021

Nowa płyta organowa. Ernst Köhler w Jaworze




 Dla czytelników mojego bloga jest oczywiste, że dużą część mojej działalności poświęcam przywracaniu do życia muzyki mistrzów, których uważam za niesłusznie zapomnianych. Tak jest i w tym wypadku. Ernst Köhler: urodzony w dolnośląskiej Bielawie w ostatnim roku XVIII jeszcze stulecia kompozytor należy do przedstawicieli tzw. wrocławskiej szkoły organowej I połowy XIX wieku; jego twórczość często postrzegana jest jako nieco użytkowa i wtórna. A są to utwory niezmiernie efektowne i zyskujące przy bliższym poznaniu.

Wrocławscy kompozytorzy kontynuowali w dużym stopniu kontrapunktyczną tradycję niemieckich organistów późnego baroku; w tym – Jana Sebastiana Bacha. Uważa się również, że w dużym stopniu przyczynili się do zachowania kunsztu wirtuozerii organowej i późniejszemu przejęciu np. wirtuozowskiej gry pedałowej przez Mendelssohna i kompozytorów francuskiego romantyzmu.

W roku 1893 Bernhard Kothe wydał rozproszone w różnych zbiorach oraz zachowane w formie manuskryptów utwory Köhlera pisząc przy tym znamienne słowa:

Die Veranstaltung derselben bedarf keiner besonderen Rechtfertigung. Die durch Gediegenheit, Frische der Erfindung und blühenden Styl ausgezeichneten Werke , unter denen die Feuer und Geist sprühenden Fantasien ganz besonders hervorragen, sprechen für sich selbst. Dem Herausgeber erschien es eine Pflicht der Pietät, dieselben der Vergessenheit zu entziehen und damit dem Verewigten ein würdiges Denkmal zu setzen.

Podjęcie się tego zadania (tj. zebrania zachowanych utworów) nie wymaga szczególnego uzasadnienia. Nacechowane solidnością (warsztatu kompozytorskiego), świeżością inwencji i kwiecistością stylu utwory, wśród których do najznakomitszych należą tryskające ogniem i esprit Fantazje, mówią same za siebie. Wydawca uważał za wymóg szacunku ocalić go od zapomnienia, a uwiecznionemu w ten sposób wystawić godny pomnik.


To było również moim zamierzeniem.

Kompozycje Köhlera można podzielić na kilka grup. Są tu preludia (i) fugi nawiązujące do dzieł Bacha w podobny sposób jak analogiczne utwory Mendelssohna. Dalej: opracowania chorałowe – dość schematycznie (c.f. w sopranie, tenorze bądź naprzemiennie w tych głosach). Formy romantyczne zapowiadają wariacje, wolne swobodne utwory w tempie adagio lub andante. Bardzo ciekawe są fantazje będące często rozbudowanymi i poszerzonymi transkrypcjami wielkich chórów oratoryjnych. Wybór wszystkich tych form znajdzie słuchacz na płycie.

Zdecydowałem się zarejestrować köhlerowską płytę w Kościela Pokoju Jaworze. To typowy dolnośląski instrument z I połowy XIX wieku, o dyspozycji umożliwiającej realizację większości kompozycji kompozytora. Choć kilka utworów okazało się wymagać większego instrumentu (taki jak organy kościoła św. Elżbiety, które do dyspozycji miał Köhler jako organista). Myślę, że do kilku nienagranych utworów będę musiał powrócić w przyszłości.

Płytę zdecydowałem się poświęcić pamięci mojego Ojca - Eugeniusza, który przez wiele lat starał się mnie wspierać będąc – dopóki zdrowie mu pozwalało – na każdym moim koncercie. Bardzo mi go brakuje … A wśród wielu podziękowań również to dla Małgorzaty Zuchowicz, która przez wiele lat była jaworską organistką. To właśnie dzięki Jej inspiracji zdecydowałem się wybrać ten instrument. Niestety jaworska parafia nie potrafiła docenić Jej entuzjazmu i zaangażowania, ale to smutny temat, którego nie chciałbym poruszać na łamach tego bloga. Płyta z obszernym tekstem dotyczącym organów autorstwa Małgorzaty Zuchowicz stała się świadectwem również Jej działalności.