No i będzie kryptoreklama. Ale zasłużona
.
Do Lwowa pojechałem z ambitnym zadaniem wyregulowania klawesynu "Ton" (kijowski) i zagrania na nim recitalu. Niestety, po wymianie brakujących piórek i regulacji klawiatury nadeszła fala wilgotnych upałów. Zblokowały się sita (a niestety producent zrobił wszystko by utrudnić ich wyjęcie), do tego stwierdziłem wiotkość wielu sprężynek w skoczkach ... Trochę za mało narzędzi, brak spokoju (w Filharmonii różne próby)...
Co robić ?
Postanowiłem zagrać na Steinwayu.
Oczywiście trochę dziwna dla mnie sytuacja. 6 suit fancuskich Bacha, klawesynista - i na fooortepianie???
Muszę powiedzieć, że lwowski Steinway rozwiał wszelkie wątpliwości. Reagował na wszelkie pomysły dynamiczne, barwowe i artykulacyjne. Dał mi komfort jakiego nie miałem chyba nigdy na żadnym (prawie żadnym?) klawesynie.
No i co powiecie na to?
Z mojej strony znakomite doświadczenie. Chyba częściej będę grał te suity w takiej wersji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz