Ta piękna, wiosenna
już prawie niedziela zasługiwała na dwa udane koncerty.
Zaczęło się od
studenckiego matinée „Śniadanie
na wiele rąk”.Na program złożyły się przede wszystkim preludia
i fugi z obu części Wohltemperiertes Klavier uzupełnione
o bardzo lubiane przeze
mnie Preludium manualiter
in
g Dietericha Buxtehude (BuxWV
163)
i suitę Elisabeth Jacquet de la Guerre.
Wystąpili studenci-klawesyniści reprezentujący trzy
klawesynowe klasy krakowskiej
Akademii Muzycznej:
prof. Elżbiety Stefańskiej (Zofia Satała, Klaudia Rogała), prof.
Magdaleny Myczki (Piotr Windak, Nengyi Chen) i autora blogu (Maria
Książkiewicz,
Artur Wrona). Każdego z
wykonawców znam – oczywiście w różnym stopmiu, z różnych
zajęć i różnych sytuacji. Myślę, że wszyscy zagrali na swoim
najlepszym poziomie. Każdy traktował klawesyn nieco inaczej,
wydobywał z niego inne brzmienie, podkreślał inne aspekty muzyki.
Każdemu z nich klawesyn brzmiał pięknie. Efektem było rozkoszne
przedpołudnie, które dostarczyło mi satysfakcji godnej znakomitego
recitalu.
Gdybym
jakieś produkcje miał subiektywnie
wyróżnić to były
to występy
Zofii Satały i Nengyi Chen. Kończąca koncert Fuga D-dur BWV 874 w
wykonaniu naszej chińskiej studentki, zagrana cudownie delikatnie,
wysmakowanym brzmieniem
była znakomitą
kulminacją koncertu.
Wieczorem
– wreszcie rzeczywista inauguracja festiwalu. Pełen blasku koncert
orkiestrowy. Dwa brandenburskie koncerty – I i III oraz Koncert
skrzypcowy E-dur Bacha. Na sukces tego koncertu złożyło się wiele
elementów. Doskonałe porozumienie dwojga prowadzących – Teresy
Kamińskiej oraz Roberta Bachary. Z takim ogniem grać może tylko
orkiestra z aktywną partią basową. Zaś Robert Bachara to artysta
charyzmatyczny, jego swoboda „bycia” na estradzie i
estradowa sugestywność udziela się wszystkim dookoła. Cały czas
miałem wrażenie, że na scenie znajduje się któryś z barokowych
wirtuozów skrzypiec: Vivaldi, Geminiani, może Pisendel … Robert
Bachara to ktoś kto jest żywą kontynuacją tej tradycji.
Ale
też dużo mocnych elementów w środku. Inny charyzmatyczny muzyk –
Dymitr Olszewski – dokładający ognia gdzieś od środka.
Człowiek, z którym można się zgadzać lub nie, ale który grając
– zawsze inspiruje. No i fantastyczne dęte: Katarzyna Pilipiuk,
Katarzyna Czubek i krakowska klasa oboju (nie chwaląc się, po
części moje to dzieło!) Mateusz Cendlak i Dominika Stencel na
rogach.
Miły
akcent po koncercie. Z gratulacjami pojawili się państwo
Kaczmarscy. A przecież to właśnie dzięki nim i ich pionierskiemu
zespołowi Fiori
musicali zaczęto
w Polsce grać orkiestrową muzykę baroku na sposób historyczny.
Zygmunt Kaczmarski to mentor
całej generacji skrzypków barokowych, ktoś bez kogo tego
wszystkiego by nie było.
Warto
o tym pamiętać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz