niedziela, 4 września 2022

III Świętokrzyskie Dni Muzyki Dawnej. Dwa (a właściwie trzy) spotkania z Couperinem.

 Tegoroczna edycja Świętokrzyskich Dni Muzyki Dawnej jest wyjątkowo barwna i bogata w wydarzenia. Trochę na przekór pandemii, wojnie, inflacji… To bogactwo, ilość wydarzeń, ale też moje obowiązki związane choćby z prowadzeniem zajęć w ramach Akademii Kielcensis nie pozwolą mi być na wszystkich wydarzeniach. Ale postaram się napisać parę słów o tych, na których być mogłem.

Oficjalna inauguracja festiwalu – 2 września – była jak zawsze syntezą sztuk: architektury, tańca i muzyki. Obejrzeliśmy spektakl oparty na fragmentach arcydzieła kameralnej muzyki francuskiego baroku – koncertach Couperina ze zbiorów: Concerts Royaux i Les Goûts-réunis. Warto przypomnieć, że ten pierwszy zbiór: znacznie bardziej francuski i klasyczny skomponowany został prawdopodobnie w końcowych latach panowania Ludwika XIV (wydany jednak parę lat później, w 1722 roku), zaś drugi wydany w 1724 roku eksploruje już zjawiska ważne w czasie panowania Ludwika XV: modę na włączanie elementów włoskich i umiłowanie utworów charakterystycznych w miejsce klasycznych tańców. To w każdym razie muzyka niezwykle bogata, subtelna i niewątpliwie nieprzeznaczona w założeniu do tańczenia. Nazbyt stylizowana i bogata w muzyczne detale. Tym większe uznanie dla prowadzonego przez Helenę Kazarovą Hartig Ensemble z Pragi za udaną choreografię i piękne wizualnie przełożenie tej muzyki na język ruchu. Równe brawa dla muzyków: Katarzyny Czubek (flety proste, oboje), Roberta Bachary (skrzypce), Marka Caudle’a (wiola) i Weroniki Janyst. Trudno było zdecydować się gdzie lepiej zawiesić wzrok: czy na ekspresyjnie i z charakterem grających muzykach, czy na tancerzach …




Dwa dni później (4.09) ten sam program zaprezentowany został w cudownym kościele klasztornym w Wąchocku. Rzadko zdarza mi się słyszeć tak doskonały koncert. Uskrzydleni niepowtarzalną atmosferą dyskretnie podświetlonego kościoła i rewelacyjną akustyką muzycy w lekko zmienionym składzie (zamiast Marka Caudle’a usłyszeliśmy tym razem Krzysztofa Firlusa) przenieśli nas w niebiańskie rejony tak, że świecka z założenia muzyka Couperina nabrała iście sakralnego charakteru. Wielokrotnie powtarzane przez siostrę Hannę Szmigielską (przypomnę, że jest to twórca idei festiwalu) o tym, że muzyka dawna w harmonijny sposób łączy sacrum i profanum urzeczywistniły się w tym miejscu i w tym czasie…Oprócz wspomnianych koncertów usłyszeliśmy jeszcze trzy cześci z pierwszej suity z Pièces de viole w wykonaniu Krzysztofa Firlusa. Wiemy, że jest genialnym gambistą, ale to był naprawdę Jego dzień.

Z obowiązku kronikarskiego muszę wspomnieć, że 3 września spektakl zaprezentowany został w Starachowicach (z nagraniem). Ale tam być nie mogłem. 





Brak komentarzy: