Coraz bardziej dochodzę do przekonania, że tym, co odróżnia kompozytorów genialnych od tych nie-(co mniej) genialnych jest sposób traktowania przez nich akompaniamentu. Trudno tu o lepszy przykład niż „Piękna młynarka” Schuberta. Partia fortepianu w tym dziele pomyślana jest tak, że ilustruje ciągły ruch strumienia, który już to obraca z łoskotem koła młyńskie (pierwsza pieśń), już to cicho pluszcze pod stopami tańczących nimf (pieśń druga), a za każdym razie wzmacnia i uwypukla stany emocjonalne bohatera wchodząc z nim nawet (w przedostatniej części) w dialog. Pod względem muzycznym imponująca jest różnorodność i różnokolorowość tego ruchu, zastosowanych przez Schuberta faktur i środków pianistycznych. To zresztą pewien "problem" tego akompaniamentu, gdyż zaplanowane przez kompozytora efekty tak naprawdę możliwe są do stuprocentowego oddania wyłącznie na fortepianie wiedeńskim z czasów kompozytora. Grając na innym instrumencie co chwila spostrzegamy, że ruch ma na przykład za mało lekkości albo we fragmentach ilustrujących łoskot rozbijającej się o kamienie wody perkusyjnej energii. To też refleksja po wykonaniu na pięknym Erardzie z siedemdziesiątych lat XIX wieku zmuszającym oczywiście do wyważenia racji między dziełem, kompozytorem, instrumentem i wykonawcami.
Podobnym przykładem bogactwa akompaniamentów są też opery Mozarta, które przy porównaniu z dziełami współczesnych mu kompozytorów pełne są subtelnego zakomponowania ruchu głosów środkowych.
Świetnie było ponownie wykonać „Młynarkę” z Piotrem Olechem, na przepięknym fortepianie (choć nie wiedeńskim) w budynku dawnej szkoły w Boitzenburgu (którego gospodarzem jest obecnie lutnik Gert Eichhorn). A było to 27 sierpnia 2022 roku.
2 komentarze:
Świetny komentarz . Podpisuję się oburącz!
Marku, masz nie tylko racje..swietnie, pomyslowo i trafnie opisales i przeanalizowales tekst Schuberta!
Pozdrawiam
Iwona
Prześlij komentarz