Kamil Pawłowski
Młody kompozytor, kontrabasista, oryginał … znaki
szczególne: zaraźliwy śmiech oraz własne niekonwencjonalne spojrzenie na sprawy
świata tego. Spojrzenie, koło którego trudno przejść obojętnie. Dzięki ludziom
takim jak Kamil możemy właśnie postrzegać świat jako zjawisko ciekawe i
inspirujące intelektualnie.
Klawesynistów gorąco zachęcam do sięgnięcia po Jego
kompozycje: Niewypowiedzianą pieśń na
2 klawesyny – utwór, w którym stosowany przez wielu twórców pomysł
kilkukrotnego zaczynania utworu urasta do rangi naczelnej zasady kompozycji.
Pieśń chce się zacząć, ale nigdy do tego nie dochodzi … słyszymy raczej
motywiczne strzępy, a wzrastające tempo podkreśla nieodpartą emocjonalną
potrzebę zaczęcia. To konsekwentne i raczej niedostrzegalne podbijanie tempa
stanowi olbrzymie wyzwanie dla wykonawców. Jest to jednak trudność, której
pokonywanie daje olbrzymią satysfakcję. Utwór napisany na instrumenty strunowe
szarpane (dźwięk długi, ale wygasający –
zatem snucie pieśni wymaga intencjonalnej chęci legata) wykonaliśmy dziś na
akordeonie i tranzystorowej wersji Hammonda (z pięknymi smyczkami, o bliskim
akordeonowi brzmieniu).To narzucenie kontynuacji zamierających dźwięków,
przezwyciężenie wyrazistego początku dźwięku to zresztą wielka tradycja klawesynowej
sztuki. Wielki klawesynista to właśnie ten, który potrafi łączyć dźwięki między
sobą. Już w XVI wieku wiedziano, że wielki klawesynista to ten, który potrafi
śpiewać i prowadzić wokalną polifonię. Drugi z utworów - Morski menuet określany jest przez kompozytora (w prywatnych
rozmowach) jako przemieszanie muzyki szlachetnej – klawesynowej (:-))
i tej właściwej majtkom z dolnych pokładów wykonywanej, no … na cyji. Źródłem
pomieszania może być na przykład burza i związany z tym przechył łajby. Pomysł trochę rodem z Ivesa – dwa pozornie
obce elementy: banalny barokowy menuecik i akordeonowe umpapa niepostrzeżenie
łączą się we wspaniałą pieśń o wielkiej sile wyrazu. W pewnym momencie akordeon
podejmuje szeroko zakrojone, przywodzące na myśl romantyczną, rosyjską
symfonikę frazy. Utwór zapowiadający się zrazu jako banał okazuje się wielką
muzyką ze wspaniałą gradacją napięć. Dziś też klawesyn zastąpiony został przez Hammonda
…
Przy okazji – ciepłe słowa dla akordeonistki, która wykonała
dużą część programu (w tym obie kompozycje Pawłowskiego) – Agnieszki
Bagińskiej. Im więcej współpracuję z akordeonistami, tym bardziej lubię ten
instrument …
Mam nadzieję, że jeszcze wiele razy grać będę utwory Kamila
Pawłowskiego. Tymczasem – w kolejce czeka napisany specjalnie dla mnie z myślą
o moim lampowym E112 (z nieodłącznym Leslie) Koncert na organy Hammonda i orkiestrę (smyczkową) grająco-nucącą. I wielkie zadanie
znalezienia możliwości wykonania dla tej unikalnej w moim repertuarze
kompozycji!
1 komentarz:
To bardzo mile trafiac na blogi ludzi, dla ktorych muzyka jest ogromna pasja i sposobem na zycie.
To troche wejscie do innego swiata, ktory wcale nie jest szczegolnie popularny, ale dla mnie wyjatkowo bliski.
Zycze powodzenia i pozdrawiam
Milena
Prześlij komentarz