Los Ukrainy i moich przyjaciół na Ukrainie jest dla mnie ciągłym wyrzutem sumienia.
Tam zawierucha, a ja tu mogę spokojnie zajmować się moimi sprawami: myśleć o sztuce, muzyce, tworzyć ją, pisać jakieś teksty, grać koncerty ...
Od przeszło dwudziestu lat żyję w kraju, który pozwala mi zajmować się tym, co lubię bez lęku o każdy następny dzień.
A przecież wiem, że to się dzieje tuż obok. Ludzie, którzy tam żyją ludzie są do mnie podobni. Na ulicy w Polsce ich nie rozpoznasz, po kilku miesiącach trudno nawet odróznić ich po akcencie. I jakże wielu wspaniałych artystów; pełnych inicjatywy, pomysłów, wiedzy i intuicji... Są często fantastycznie wykształceni...Po prostu: Europejczycy pełną gębą!
Im przypadł w udziale smutniejszy los - jedyną w tej chwili estradą, na której mogą bronić ideałów stał się Majdan. Mogą pojechać do Kijowa w roli anonimowej składowej masy, która własnymi ciałami osłania godność narodu przed zbirami nasyłanymi przez gangstera-prezydenta. Trudne zadanie dla muzyka, artysty...
Często przypisujemy sobie pewną wyższość mówiąc: "No tak, ale oni są trochę sami sobie winni, to społeczeństwo naznaczone przez komunizm, spaczone trwającym prawie cały wiek dławieniem wszelkich normalnych, obywatelskich jest zachowań".
To jest o tyle prawda, że Janukowycz wygrał w wolnych (choć pełnych nieprawidłowości) wyborach.
Nie jestem jednak pewny, że u nas to niemożliwe.
Jak my zachowalibyśmy się w godzinie próby? Czy mielibyśmy tyle odwagi i determinacji co oni? Może mieliśmy trochę tylko więcej szczęścia, może pomogło nam trochę tylko lepsze położenie geograficzne, może kilka rozsądnych i sensownych decyzji podjętych czasem nieoczekiwanie (Papież zachęcający Polaków do głosowania za akcesją słowami: "Polska zawsze była częścią Europy" choć z drugiej strony tę właśnie Europę krytykował jako cywilizację śmierci. Przypomnijmy również, że Polska stała się członkiem UE za rządów lewicy, postkomunistów...).
Powinniśmy być czujni i wszelkimi siłami bronić tej naszej wciąż nieco chwiejnej demokracji przed psuciem. Bo popsuć ją szalenie łatwo.
PS Oglądałem harce Maślankiewicza z Berkutem.
http://www.youtube.com/watch?v=ACo-70nEl6o
Na początku wydało mi się to nieco tanim (choć oczywiście niezmiernie ryzykownym) sposobem lansu.
Niemniej Ukraińcy są zachwyceni Jego odwagą. Fakt, że Polak podchodzi do berkutowca i mówi do niego: "Co robisz? Ty - Ukrainiec?!" okazał się to fantastycznym wkładem w budowę takiej transgranicznej sympatii. Ta sympatia jest bardzo nam potrzebna. Niezależnie od tego, kto teraz wygra, musimy starać się budować nasz pozytywny obraz na Ukrainie. Oni muszą wiedzieć, że jesteśmy po ich stronie.
Na tle nieco pasywnej roli polskich polityków - prezydenta i rządu - był to chyba (niezależnie od oceny tego typu żurnalistyki) strzał w dziesiątkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz