Nie daje mi to spokoju. Długo się zastanawiałem co właściwie mnie tak strasznie zakłuło w akcji IPNu.
Myślę, że warto wyobrazić sobie, że oto w metrze pojawia się analogiczna, krótka notka dotycząca "Luftwaffe" :
26 lutego 1935 roku rozkazem Hitlera powołana została Luftwaffe, która w czasie nalotów na Warszawę bombardowała cywilne szpitale.
Prawda? Prawda. Razi? Razi.
Możemy sobie wyobrazić taką sytuację? No nie!
Warto sobie uświadomić dlaczego nie jest to możliwe.
Niemiecka wina związana z wybuchem II wojny światowej nie ulega wątpliwości; nie ulega tu również wątpliwości, że Polska była nazistowskiej polityki jednoznaczną ofiarą.
Temat został już "przepracowany" w Polsce, a samym Niemcom łatwo (często zbyt łatwo) przychodzi dystansowanie się od mającej systemową sankcję faszystowskiej przeszłości. Niemcy są obecnie ważnym partnerem Polski postrzeganym jako państwo wspierające nasze członkostwo w UE i demokratyczne społeczeństwo.
Stąd opisany przeze mnie hipotetyczny krok odebrany byłby jako bezsensowny i szkodliwy niezależnie od prawdziwości / fałszywości takiego uproszczonego sądu.
W wypadku ukraińskiej UPA sytuacja jest inna. Paradoksalnie ważny jest tu fakt kulturowej (i geograficznej) bliskości Polaków i Ukraińców. Rzezi dokonywano często na sąsiadach. UPA nie mogła mieć państwowej sankcji (wygodnej dla późniejszego przerzucenia odpowiedzialności na system), gdyż ukraińskiego państwa nie było.
Ważne jest jednak również to, że rzeź wołyńska (niewątpliwie zbrodniczy błąd kierownictwa UPA) była wynikiem długiego, wielowiekowego procesu narastania polsko-ukraińskiego konfliktu, w którym Polacy mają swoją cząstkę winy. Nie staram się wybielać roli UPA w rzezi wołyńskiej. Nie jestem historykiem i nie podejmuję się oceny tego, która ze stron miała więcej istnień na sumieniu.
Chcę tylko powiedzieć, że w świetle trwającej dyskusji (mimo wszelkich różnic dobrze, że taka płaszczyzna dyskusji jest) i w kontekście splątania polsko-ukraińskich losów publiczne walnięcie w oczy sprowadzonym do prymitywnej formy hasełkiem "UPA = Ukrainiec = morderca" może mieć na celu tylko jedno. Chodzi o wyłączenie krytycznej oceny faktów u osób z niewielką świadomością historyczną. To świetny argument na rzecz pogardliwego traktowania ukraińskich gastarbeiterów i ogólnie lekceważącego stosunku do wschodnich Słowian.
Myślę, że wszyscy czytelnicy tego maila znają moje podejście. Uważam, że to nam potrzebna jest Ukraina. Lekceważenie wschodnich elementów naszej tradycji jest tej tradycji zubożeniem, a obserwując mentalność, sposób życia, wady i zalety kultury, któa jest nam jednocześnie bliska i daleka możemy wiele dowiedzieć się o nas samych.
Zastanówmy się jednak, czemu lub raczej komu może służyć opisana przeze mnie akcja IPNu.
Nam? A niby to w jaki sposób? Czy jeśli będziemy bardziej nie lubić Ukraińców to nam się poprawi?
Ukraińcom, aby zrozumieli błędy własnej historii? Ukraińcy sami mają problem z precyzyjnym zdefiniowaniem własnej tożsamości narodowej. Zresztą tekst w metrze przeczytają tylko warszawscy Ukraińcy. Nasi goście, było nie było...
Wzajemnemu zrozumieniu? Temu służyć może tylko uważne wzajemne wsłuchiwanie się.
Właściwie nie powinno mnie to dziwić. IPN już od dłuższego czasu działa według zasady : "Prawda was wyzwoli" Każda prawda, prawda za wszelką ceną. Prawda uproszczona do granicy imbecylstwa, tak że w rezultacie staje się prawdy zaprzeczeniem.
No więc jeśli pomyślicie komu to służy (lub komu służy IPN) to wniosek nasuwa się sam.
Sami wiecie komu!
PS Można pozwolić sobie jeszcze na jedną interpretację IPNowskiej informacji. Dowiadujemy się oto, że oto UPA miała na celu stworzenie ukraińskiej państwowości i dlatego zabijała. Można by więc wysnuć wniosek, że samo istnienie ukraińskiej państwowości jest, siłą rzeczy, zagrożeniem dla sąsiadów.
To również woda ma młyn Sami-Wiecie-Kogo i często powtarzana mantra zapamiętałych Wielkorusów. O ile mi wiadomo interpretacja ta również nie ma nic wspólnego z oficjalną linią polskiej polityki zagranicznej konsekwentnie wspierającej ukraińską, młodą niepodległość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz