Ostatnio przypadkiem trafiłem w radiu na coś zupełnie zachwycającego. Okazało się, że to wykonanie Poematu Chaussona - reedycja dawnego dość nagrania Kai Danczowskiej z partią fortepianu wykonaną przez Maję Nosowską. Dla porządku: była to prezentacja płyty CD zawierającej nagrania archiwalne artystki.
http://sklep.polskieradio.pl/Products/12867-kaja-danczowska-skrzypce-violin.aspx
Kaję Danczowską słyszałem po raz pierwszy jeszcze jako zupełnie nieopierzony student - uczestnik konkursu klawesynowego w Krakowie. 1985 rok, dawne czasy. Wykonanie partii skrzypiec - z mojego ówczesnego punktu widzenia (a pewnie dzisiaj moje odczucia byłyby podobne) - było tyleż niestylowe co zachwycające. Oczywiście trudno mi dziś te wrażenia racjonalnie zweryfikować, nie o to też chodzi. Do dzisiaj pozostała mi jednak pamięć nieopisanego zachwytu nad pięknem i urodą dźwięku artystki. Doskonała demonstracja tego, że często puryzm stylistyczny i siła oddziaływania scenicznego nie idą w parze (choć czasem jak najbardziej). I to właśnie wrażenie z całą mocą powróciło dzięki przypadkowemu dość włączeniu radia.
Stąd - wykorzystując tę ulotną przygodę - pozwalam sobie jeszcze raz wyrazić mój wielki podziw dla kunsztu skrzypcowego Kai Danczowskiej, niezrównanego piękna jej dźwięku i potęgi jej wibracji. W jej wykonaniu zawsze służy emocjom i przy największym natężeniu nie staje się nigdy histeryczna czy natrętna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz