piątek, 7 grudnia 2012

Płock. Klawesynista w świecie pianistów

Remanent przeżyć sprzed tygodnia. Dużo się dzieje...
I dużo w tym moim życiu niespodzianek. I to nie takich pojedynczych, izolowanych zaskakujących wydarzeń, a „systemowych” zwrotów akcji. Wydawało się, że film podąża w jakąś stronę, a potem nagle wszystko na abarot.

Ku mojemu zdumieniu w ostatnich latach dużą część mojej aktywności stanowiły zajęcia dla i z pianistami. Zdecydowanie częstsze są te spotkania niż warsztaty dla klawesynistów, organistów, czy cała ta działalność w kręgu tzw. „muzyki dawnej”. Jeśli chcecie zrozumieć dlaczego aż tak bardzo mnie to dziwi to na początek zdradzę mały, choć pikantny szczegół ze szczenięcych moich lat.
Warszawa. Wczesne lata osiemdziesiąte. Audycja szkolna w szkole na Krasińskiego. Gram na fortepianie; chyba recital. Wśród słuchaczy Marietta Kruzel - moja nauczycielka organów. Po koncercie „Gratuluję. Wolę jednak jak grasz na organach”. Uuuups…

A teraz … Znowu grywam na fortepianie (i to nie tylko historycznych jego odmianach); uczę, doradzam, obserwuję... Dotąd nie zdarzyło mi się jeszcze w tej dziedzinie osądzać.
I oto stało się. Tydzień temu : Konkurs Pianistyczny im. Haliny Czerny-Stefańskiej i Ludwika Stefańskiego w Płocku. Dla większości kolegów-jurorów-pianistów na pewno jedno z wielu doświadczeń tego typu. Rutynowe (w dobrym znaczeniu tego słowa). Dla mnie pierwsze; kto wie, może ostatnie ? W dodatku ta świadomość, że przewrotną ideą organizatorów (no dobrze, tym razem będzie z nazwiskami – Mariusza Tytmana) jest właśnie zaproszenie kogoś innego. Różniącego się. Kogoś kto ma mieć z zasady inne zdanie. Cóż, to akurat chyba nie do końca się udało…
Ale pomysł ciekawy i za ten pomysł dziękuję.
Nie będzie tu opisu konkursu, gry uczestników. Wielu z nich mnie zachwyciło; zadziwiło talentem, wrażliwością. To fantastyczne, że można tak grać. Ale nie o tym tutaj... 

Co mi to dało jako klawesyniście? Klawesyn i fortepian są jak dwaj bracia. Przez pewien czas oba instrumenty koegzystowały. Nie ma dwóch odmiennych technik gry na fortepianie i klawesynie; klawesynista rzucający ręką każdy akord i wpychający ręką każdą mocną część taktu (a to przywara nader częsta, co moim studentom chętnie powtarzam) jest kiepskim klawesynistą. Sprawdzian – usiądź i zagraj to samo na fortepianie J... Jeśli nie kontrolujesz, bracie, dynamiki to znaczy, że twoja klawesynowa emisja dźwięku nie jest ok.
Oczywiście muzyka XVIII wieku nie wymaga opanowania wszystkich elementów właściwych XIX-wiecznej pianistyce. Ale grają te same mięśnie, po tak samo (zazwyczaj) ułożonych klawiszach.
Są przynajmniej dwa typy klawesynistów. Ci, którzy uważają, że fortepian jest dla klawesynisty zbędny i inni, którzy z zapałem wspomagają klawiszową technikę elementami gry na fortepianie. Tak jest w moim wypadku. Uważam wręcz, że solowe, koncertowe granie na klawesynie to niejako część nowej, pianistycznej tradycji (albo właśnie tej starej, wspólnej tradycji klawiszowej). Stąd klawesynista pełnymi garściami powinien czerpać z pianistycznych doświadczeń.

A czego pianista może nauczyć się od klawesynisty? Podobno fantazji, swobody, retoryki, recytatywności ...pewnego uwrażliwienia na styl. Realizacji continuo...Słuchania naturalnego rezonansu instrumentu.

Mariusz Tytman to postać nietuzinkowa. Już w momencie wejścia do jego klasy w szkole muzycznej w Płocku widać, że to szczególne miejsce. Fortepian, uczenie fortepianu, ale również orientowanie się w tym całym świecie skomplikowanych zależności; różnych często odmiennych poglądów to jego pasja i misja.

Dlatego dziękuję za to doświadczenie bycia w Płocku. 

 

 

1 komentarz:

Mp3 za Darmo pisze...

No jest co czytać. Super!