Uroczy set czterech czteroręcznych sonat Charlesa Burneya w wykonaniu Dagmary Tyrchy i Daniela Nowaka. Urzekli mnie ilością muzycznych niuansów: zwolnień, przyspieszeń, ozdobników. detali artykulacyjnych. Na dwóch - specyficznych przecież - instrumentach: klawesynie wirginałowych i fortepianie stołowym Rädeckera zbudowanym ok. 1830 roku (na pewno przed 1831 :-) ) grali w taki sposób, jaki bardzo lubię: z miłością do dawnych, niecodziennych instrumentów, uwypuklając ich atuty i wprowadzając słuchaczy w subtelny świat kolorów.
Sonaty - jak to w Anglii - durowe (z mollowymi wszakże i jakże ekspresyjnymi epizodami), o lekkim raczej charakterze. Mimo subtelnego brzmienia obu instrumentów dało się zauważyć jak bardzo czteroręczna, gęstsza faktura zbliża tę muzykę do idiomu operowej uwertury.
Piękny i wysmakowany koncert. Artyści nawiązali też znakomity kontakt z publicznością opowiadając interesująco o swojej pracy nad repertuarem. O, tak to wyglądało :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz