Jesteśmy chyba oazą stabilności w tej naszej niespokojnej
rzeczywistości reform i ciągłego majstrowania przy rzeczach podstawowych. Wczoraj
dobiegło końca nasze coroczne organowe spotkanie w Koszalinie.
Już od dwudziestu lat wspólnie z Bogdanem Narlochem
organizujemy letnią akademię organową. Kurs ten jest zresztą właśnie Jego
inicjatywą i pomysłem. Po kilku latach mojego monopolu na uczenie pojawiły się
środki (skromne, uzupełniamy je naszym osobistym urokiem!) umożliwiające
zapraszanie gości z zagranicy – wybitnych specjalistów specjalizujących się
zazwyczaj w jakimś określonym wycinku organowej literatury.
Sądzimy, że to wciąż potrzebne. Kursy nie są już tak
oblegane jak przed 20-30 laty, kiedy to pochodząca z krajów o większej niż
nasza organowej tradycji wiedza na tle szarości oferty edukacyjnej komunistycznych uczelni była
prawdziwą atrakcją. Dziś uczniowie i studenci mogą pracować w innych warunkach
korzystając z doświadczeń wielu wykształconych i nawet dokształconych za
granicą nauczycieli: obytych w świecie i świetnie zorientowanych. Mają też
dostęp do znacznie lepszych niż wówczas instrumentów. I oczywiście internet ...
Ta łatwość dostępu jest jednak zwodnicza. Nic nie zastąpi osobistego kontaktu w
wieloma specjalistami od różnych organowych „poddziedzin”. Trudno czasem jednak
ocenić wartość tego, co przychodzi łatwo.
Naszym tegorocznym zaproszonym gościem był Peter
Planyavsky, wieloletni organista katedry św. Stefana w Wiedniu. Postać
niezwykle charyzmatyczna, wielka postać europejskiej sztuki organowej.
Kurs ciekawie się zapowiadał i niezwykle ciekawy był.
Podejście do improwizacji Planyavsky’ego jest zupełnie odmienne od znanych mi
koncepcji Wolfganga Seifena, Daniela Rotha czy Tomasza Adama Nowaka. Ciekawy
element w dyskusji na temat czym jest improwizacja – dużo użytecznych wskazówek
dla początkujących i interesujących przemyśleń dla zaawansowanych. Praca nad
prostotą i skutecznością przekształcania i obrabiania motywów: fantastyczna
nauka twórczej ekonomii. Niezwykle ciekawa okazała się również część kursu
poświecona sonatom Mendelssohna. Choć to uwielbiany przeze mnie repertuar
dowiedziałem się wielu nowych rzeczy. Planyavsky w bardzo ciekawy sposób
naświetlił związki Mendelssohna z angielską
tradycją organową, angielską hymnologią, bardzo ciekawe okazały się
spostrzeżenia dotyczące koncepcji formy kompozytora.
Zaś ja – jako wykładowca kursu - oprócz zajęć a w szkole
muzycznej zaproponowałem zajęcia na klawesynie pedałowym na Zamku Książąt
Pomorskich w Słupsku i organach Mollina (nawiązujących dyspozycją do
instrumentu z roku 1650) w kościele św. Jacka.
Sądzę, że warto było w tym rokuy przyjechać do Koszalina (i
Słupska).
Mam nadzieję, że uda nam się ten kierunek działania utrzymać
również w przyszłości. No, może nie przez kolejne 20 lat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz