poniedziałek, 1 grudnia 2025
Kamil Dąbek ogrywa Pleyela
Na taką inaugurację zasługiwał Pleyel w Fortepianarium! To nowy mieszkaniec sali przy ul. Hagera; odrestaurowany przez Matthiasa Arensa instrument z 1856 roku.
Ten koncert odbył się po dłuższej przerwie wywołanej moją chorobą. Zdałem sobie sprawę jak bardzo brakowało mi zabrzańskich spotkań i jak wielkim przywilejem jest dla mnie możliwość poznawania nowych artystów, obcowania z pięknem, które przywożą ze sobą. Niekomercyjny charakter koncertów sprawia, że produkcje te czasem nie mają pieczęci wielkich agencji, wytwórni płytowych, znanych nazwisk ... Za to artyści, którzy tu występują, wiedzą dlaczego znaleźli się w tym dziwnym, pokopalnianym krajobrazie. Czasem występują tu młodzi muzycy, którzy dopiero za pewien czas staną się (być może) częścią wielkiego muzycznego świata. Usłyszałem tu już tyle pięknych i jedynych w swoim rodzaju koncertów, których nie usłyszałbym nigdzie indziej.
Tak było i tym razem. Kamil Dąbek to pianista charyzmatyczny, o fantastycznej, wciągającej słuchaczy narracji i bardzo bliskiej mojemu sercu umiejętności budowania napięć i kulminacji za pomocą giętkiej i fantazyjnej agogiki. Również, o wielkiej wrażliwości na barwę i umiejętności szybkiego poznania nowego instrumentu i znalezienia z nim wspólnego języka. Zaproponował program "po zbóju": Rondo à la Mazur op. 5 i Fantazję f-moll op. 49 Chopina, Sonatinę Ravela i cały pierwszy rok "Lat pielgrzymstwa" Liszta. Co ciekawe, instrument najwspanialej zaprezentował się w sonatinie Ravela oraz Fantazji Chopina; wydawało się, że jest to dla tej muzyki medium idealne. Rondo à la Mazur napisane zostało we wczesnym okresie, kiedy Chopin miał do czynienia raczej z instrumentami o lekkiej, wiedeńskiej mechanice. Z kolei, dla muzyki Liszta przydałby się może nieco bardziej "siłowy" fortepian, Prawdziwego pianistę poznaje się jednak po umiejętności dopasowania gry do zalet i możliwości konkretnego instrumentu. I to cechuje sztukę Kamila Dąbka. Wirtuozowskie girlandy chopinowskiego mazura wykonał z lekkością i nasycił je subtelnymi pleyelowskimi barwami, zaś w Liszcie nie dopuścił do "przesteru" fragmentów stanowiących kulminacje, a z wszystkich momentów ciszy, zasłuchania wyłuskał fascynujące, nieoczekiwane barwy. Trudno wyobrazić sobie bardziej wszechstronne ukazanie instrumentu.
Uwielbiam takie granie, a świetnemu, młodemu pianiście składam tym krótkim tekstem głęboki ukłon!
poniedziałek, 26 maja 2025
Maj w Fortepianarium. Mały remanent. 11.05.2025. Yelizaveta Tsapok.
Dużo się działo. Aż trzy koncerty w Fortepianarium! I wszystkie trzy znakomite.
Jedną zaległość muszę koniecznie nadrobić. To koncert z początku maja, recital wokalny Yelizavety Tsapok - śpiewaczki studiującej obecnie w Krakowie, ale de facto w pełni ukształtowanej artystki o fascynującej osobowości.
Kiedy na początku mojej drogi po raz pierwszy usłyszałem Olgę Pasiecznik, od razu wiedziałem, że to ktoś, o kim będzie głośno. Po prostu są tacy śpiewacy, u których panowanie nad prowadzeniem głosu jest czymś naturalnym, co od razu przykuwa uwagę słuchacza i pozwala na fascynujące modelowanie frazy.
Yelizaveta ma właśnie to coś. To coś, co sprawia, że nie zastanawiamy się nad elementami techniki wokalnej, a po prostu dajemy się porwać emocjom, jakże silnymi w pieśniach, ariach oratoryjnych czy operowych. Śpiewa fantastycznie Haendla, Haydna (o, wielki dramatyzm!), Mozarta, Dvoraka, muzykę ukraińską i Bóg wie co jeszcze. W każdym języku (pięknie wykonana pieśń Noskowskiego na bis!) słychać każde słowo, a jednocześnie jest to wielki głos, o pięknym legato i bogatym tembrze.
Program był zróżnicowany i bogaty. Ale przede wszystkim chciałem powiedzieć o Yelisavecie. Będzie jeszcze o niej głośno. Brawo dla niej i dla Jej obecnej mistrzyni - prof. Katarzyny Oleś-Blachy.
Na koncercie zainaugurowaliśmy (wspólnie z Ksenią Więcek, która często pomaga mi w nadto pianistycznych dla mnie akompaniamentach. Tu zrobła to z wielką klasą!) pianino poznańskiej firmy Drygas, dar pani Doroty Kosińskiej dla nas. O instrumencie i interesującej historii fortepianmistrzowskiej rodziny Drygasów więcej na stronie Fortepianarium, tj. tu:
Cudowny weekend w Fortepianarium. 25.05.2025. Katarzyna Pokrzywa i aksamitna moc subtelności.
W niedzielę w Fortepianarium wystąpiła zaś skrzypaczka Katarzyna Pokrzywa.
Akompaniowanie jej grze było dla mnie fantastycznym przeżyciem. To gra, która nie epatuje ani dźwiękiem na dynamicznych dopalaczach, ani nadmiernie jaskrawą interpretacją; jej muzyka nie krzyczy, jednak subtelny przekaz jest czymś niesłychanie mocnym, a narracja solistki wciąga słuchacza do niezwykle bogatego świata. Cudowna była również umiejętność zbudowania narastającej dramaturgii koncertu.
Mój niecodzienny klawesyn typu południowoniemieckiego – pełen subtelnych, ale niezbyt głośnych, często o lutniowym charakterze, barw – doskonale wpisał się (moim nieskromnym zdaniem) w subtelną interpretację solistki. Rzadko mam taką satysfakcję, że to to solista, bardzo cienką nitką, cały czas inspiruje moją wyobraźnię i pozwala na znajdowanie rozwiązań i środków interpretacyjnych, których z nikim innym nie udałoby się znaleźć!Program bardzo ciekawie ułożony, oparty na podstawowych w muzyce XVI-XVIII wieku standardach: passacaglii, ciaccony i folii. Rozpoczęliśmy pięknym utworem Johna Ecclesa The Mad Lover, później dwa utwory Niccoli Matteisa – solowy i skrzypcowa wersja Ciaccony. Potem przepiękna melodycznie Ciaccona Heinricha Schmelzera oraz dwie poważne pozycje dojrzałej, barokowej literatury skrzypcowej. Follia Corellego oraz mieszająca tematy passacaglii i ciaccony z bogatym komponentem ekspresyjnej chromatyki podanej w uczonej, kontrapunktycznie formie jedną z Sonate accademiche Veraciniego.
Wśród wielu skrzypków, którym akompaniowałem, Katarzyna Pokrzywa zajmie odtąd jedno z czołowych miejsc … A fantastycznego przeżycia, jakim było granie z nią szybko nie zapomnę.
Cudowny weekend w Fortepianarium. 23 maja 2025. Alejandra Pacheco Costa
Alejandra Pacheco Costa została zaproszona przez Uniwersytet Wrocławski. Dzięki staraniom Juliety Gonzales-Springer, opiekującej się gościem, Alejandra Pacheco wystąpiła też z recitalem w Fortepianarium.
Zaproponowała reprezentatywną i fascynującą podróż po muzyce hiszpańskiej I połowy XX wieku; okresu, który chyba był momentem fantastycznego rozkwitu pianistyki i jedynego w swoim rodzaju połączenia elementów par excellence iberyjskich i zdobyczy ówczesnej awangardy muzycznej. To muzyka, którą rzadko usłyszeć można w Polsce.
Usłyszeliśmy na początku Valses poéticos Granadosa z 1899 roku; kompozytora, którego twórczość zamyka iberyjski romantyzm. Podczas naszej rozmowy przed koncertem rozmawialiśmy z solistką o tym, że figuracyjna lekkość tej muzyki wymaga umiejętności grania Scarlattiego. Podczas koncertu w pełni zrozumiałem, co solistka miała na myśli. Tak w utworach Granadosa, jak i dalszych kompozycjach podziwiałem umiejętność Alejandry Pacheco Costy subtelnego i niezwykle wyrafinowanego dotyku klawiatury, umożliwiającego grę lekką, przejrzystą, mieniącą się tak, jak rozpryskiwana przez fontanny woda.
Musica callada Federico Mompou to 4 księgi krótkich utworów fortepianowych eksponujących nieoczekiwaną łagodność dysonansów. W muzyce tej ukryta jest cisza średniowiecznych kościołów. Niektóre fragmenty przywodzą na myśl kompozycje Oliviera Messiaena. Podobno Muzyka milcząca jest wynikiem kryzysu, który kompozytor przeżywał po zakończeniu wojny domowej. To chyba najmniej znany w Polsce kompozytor, a ja chciałbym jeszcze godzinami wsłuchiwać się w tę prostą, poruszającą, medytacyjną muzykę.
Kolejnym utworem była Sonatine pour Yvette Xaviera Montsalvatge, trzyczęściowy efektowny utwór fortepianowy ze znanym tematem pieśni dziecięcej w trzeciej części.
I wreszcie, Fantasia Baetica Manuela de Falli. Utwór z 1919 roku napisany dla Artura Rubinsteina, który kompozycję wykonał po raz pierwszy rok później w Nowym Jorku. Kompozycja, która w fascynujący sposób łączy folklor i awangardę w nowe, spójne stylistycznie zjawisko dźwiękowe.
Otrzymaliśmy jeszcze smakowity, lekki deser (Asturias Granadosa z kastanietami, na których grała Julieta Gonzales, jeszcze jeden utwór Mompou oraz Sevillanę, w której ponownie dołączyła Julieta śpiewając i grając na kastanietach).
Poniżej kilka zdjęć z próby:
poniedziałek, 2 grudnia 2024
Derya i powiew Morza Śródziemnego w Fortepianarium
Jedną z wielu zalet Fortepianarium jest to, że możemy gościć świetnych, młodych muzyków, którzy w przyszłości występować będą na większych muzycznych scenach. Myślę, że tak właśnie było wczoraj. Zespół Derya, którego spiritus movens jest grający na fletach prostych Rodrigo Barata, zabrał nas w fascynującą podróż po muzyce basenu Morza Śródziemnego, do Turcji, Francji i Katalonii ukazując nieoczywiste na pierwszy rzut oka i ucha związki między muzyką europejskiego średniowiecza i tureckiego Orientu. Połączenie różnych instrumentów: „pierwotnego” klawesynu (clavisymbalum) (Daria Kubik), wczesnych instrumentów smyczkowych zbudowanych na podstawie polskiej tradycji (Anna Klimczyk), tureckiej lutni oud (Łukasz Błaszkiewicz), świetnie dobarwiającej całość perkusji (Tiago Matos) i wspomnianych już fletów prostych (Rodrigo Barata) umożliwiło ukazanie szerokiego spektrum muzyki monodycznej w bardzo oryginalnych i frapujących interpretacjach.
Życzę muzykom zespołu „Derya” dalszych udanych koncertów i projektów muzycznych! Mam nadzieję, że już wkrótce znów Was (i o Was) usłyszę!
Przed koncertem:
I po koncercie :
środa, 24 kwietnia 2024
Victoria Lerche-Kurpas i Natalia Kurcab w Fortepianarium. 21.04.2024
Miło słuchać młodych wykonawców, którzy potrafią zaproponować fascynujący i poruszający program, inteligentną i retoryczną interpretację, a ze stosunkowo małego, klubowego miejsca, jakim jest Fortepianarium, uczynić wielką scenę. To właśnie stało się w ostatnią niedzielę, 21 kwietnia 2024 roku.
Victorię Lerche-Kurpas znam od dawna. Jako klawesynistkę i śpiewaczkę. W tej pierwszej roli poznałem ją najpierw. To ogromna satysfakcja widzieć, jak rozwija się Jej talent. Interpretacja sławnej kantaty "Ariadna na Naxos" zachwyciła mnie w pełni. Victoria śpiewała, zgodnie z zaleceniami epoki, w sposób dopasowany do kameralnej wielkości sali, bez przesteru, jednocześnie operując głosem w sposób podkreślający dramatyczną wielkość tej sceny i walory wirtuozowskie. Cudowna w jej śpiewie jest naturalna (jak sądzę) retoryczność i gestyka. Równie ciekawa interpretacyjnie było wykonanie pieśni Mozarta i ariett op. 82 Beethovena.
Natalia Kurcab wydobyła z późnego trochę, jak na muzykę klasyków wiedeńskich, fortepianu Traugott Berndt (1845-7) całą pełnię niuansów i subtelności, dotykając instrument czule i miękko. To wielkiej klasy muzyk, tak w aspekcie solowym, jak i kameralnym, znakomicie współpracujący z solist(k)ą, inspirujący partner współtworzenia muzyki, czujnie podkreślający właściwe momenty.
Każda z wykonawczyń pokazała się od najlepszej strony, ale na największą pochwałę zasługuje ich umiejętność partnerstwa kameralnego: znakomite zgranie i wzajemna uważność na siebie.
Może warto jeszcze dodać, że w wykonanych na zakończenie wariacjach na temat "Ich denke dein" Beethovena Victoria Lerche wystąpiła w podwójnej roli: śpiewaczki i pianistki.
.png)












