czwartek, 26 lipca 2012


Platforma i artyści

W Sejmie dyskusja o pozbawieniu twórców prawa do 50% kosztów uzysku. Najwyraźniej kontrowersyjna, skoro przedstawiciele rządzącej partii uciekają się do znanych z innych nieco czasów środków – przedstawiania artystów jako darmozjadów w nieuzasadniony sposób pozbawiających budżet pieniędzy i korzystających z PRZYWILEJU. Nie sądziłem, że kiedykolwiek doczekam takich czasów, powrotu podłości tego typu. Wydaje się, że dla większości polityków rządu artyści to ci, którzy „sobie” grają i malują zamiast uczciwie i ciężko pracować. Tak ciężko jak na przykład posłanki i posłowie...
Właśnie Sławomir Neumann z Platformy głosi w telewizorze, że dochód 82 tys. rocznie dla artysty to „przyzwoite dochody” oraz, że takich przywilejów nie mają „ciężko pracujący górnicy i ta kasjerka z Biedronki, na którą Państwo często się powołujecie”. Cóż, sławny rolnik-rajdowiec - pan Śmietanko prawie tyle brał na miesiąc...oczywiście porównanie uczciwej pracy biednego rolnika harującego w pocie czoła i zarządzającego odpowiedzialnym odcinkiem gospodarki tego kraju oraz spasionego kosztem zdrowej części społeczeństwa artysty jest chyba z mojej strony niestosowne.
A na poważnie, mogę służyć własnym przykładem; większość uzyskanych środków przeznaczam na zakup nowych bądź ratowanie zabytkowych instrumentów, części do nich, ich remonty , utrzymanie miejsca, w którym mogę trzymać materiały nutowe, zakup nut, czasem wykonanie materiałów niezbędnych do koncertów, strój na koncert, specjalne buty do gry na organach ... coraz mniej organizatorów przelicza osobno koszty podróży ...więc również dojazd na koncert... czasem transport instrumentów...czasem własnym transportem, zatem dla niektórych z nas konieczność zakupu, utrzymania odpowiedniej wielkości samochodu przekraczającego codzienne potrzeby... w ciągu kilku ostatnich lat nasze dochody – wysokość honorariów nie ulegają jednak zmianie. Nie „bogacimy” zatem się jak to był uprzejmy ująć w telewizorze pan Neumann. A ja włąsnego samochodu na razie nie mam; dlatego w miarę możliwości moimi prywatnymi środkami wspomagam infrastrukturę tego kraju (zamiast Rządu, który jakoś tym się nie interesuje) w postaci obu głównych spółek Polskich Kolei Państwowych.
Mój główny instrument – klawesyn wart jest  kilkadziesiąt tys. złotych; aby coś takiego kupić trzeba zagrać kilkadziesiąt koncertów czyli pracować na jedno tylko z narzędzi koniecznych do wykonania pracy ok. roku. Czasem jakieś wydawnictwo nutowe kosztuje tyle co honorarium jednego koncertu. Jaki to procentowo koszt uzysku? W moim wypadku 50% koszty uzysku są REALNE. Nie są PRZYWILEJEM; w rozwiniętych krajach Europy Zachodniej koszty uzysku liczy się na podstawie poniesionych, uzasadnionych zakupów. Również lakierek i krawatów ozdabiających szyję artysty. Proszę bardzo! Może liczmy się właśnie tak? Nie chcę nieuzasadnionych przywilejów, ale proszę nie opodatkowywać mnie dwukrotni, bo przecież za "środki do produkcji muzycznej" płacę VAT! Stosowany w Polsce system ryczałtowy daje rządowi prawo stygmatyzowania artystów jako darmozjadów. Nikt tych kosztów nigdy realnie nie policzył; zresztą po co? Po co Polsce kultura? Artyści inwestujący w narzędzia pracy? Zawsze znajdą się tacy, którzy coś tam zagrają i namalują za mniejsze pieniądze.
Pisałem już o tym, że wielu organizatorów koncertów w Polsce preferuje wykonawców zagranicznych. Przyjadą, zagrają, przywiozą własne instrumenty i własne fraki, za które zapłaci Unia, czy bogatszy podatnik bogatszego kraju ... wyjadą i nie będą mieli nieuzasadnionych pretensji. Precz z przywilejami dla krajowych Jankomuzykantów!
Nie chodzi mi  jednak o samo uderzenie podatkowe w nas, we mnie. Rozumiem, że ogólna sytuacja ekonomiczna nie jest łatwa. Argumentacja jest jednak skandaliczna, jakość tej debaty jest żenująca. To jest właśnie skłócanie ludzi i podsycanie atmosfery nieufności społecznej. Ja szanuję dobra pracę górnika, kasjerki, rolnika... nawet polityka, posła, ministra. Kasjerka nie kupuje jednak kasy fiskalnej i sprzedawanych przez siebie towarów w supermarkecie, górnik nie kupuje narzędzi wydobywania węgla. Ja moje narzędzia kupić muszę. Za gotówkę. I nie rozrzucam nigdzie po kraju płonących opon. A w moim zadufaniu nie sądzę, aby ten kraj pozbawiony darmozjadów z programem na życie podobnym do mojego był wogóle cokolwiek wart. Chyba jako rynek zbytu tanich towarów w supermarketach i dostawca taniej siły roboczej dla Zachodu. Oczywiście, do czasu kiedy nie da się już znaleźć więcej darmozjadów, na których zwali się winę za gospodarczą mizerię.

Uderzą we mnie również jako profesora. Cóż, moja profesorska pensja wzbudziłaby chyba uśmiech politowania każdego szanującego się górnika. Ale, przyznaję, ta praca ta nie ogranicza mnie w 100% i pozwala również działać artystycznie. Uderzy jednak mocno w młodszych pracowników naukowych, a ci to już nawet o kredycie mogą tylko pomarzyć (jaki bank daje kredyt zatrudnionemu na niskoopłacanych godzinach bez gwarancji utrzymania pracy naukowemu bądź artystycznemu wyrobnikowi?)

Dlatego powiem to jasno – to nie jest już mój rząd. Spieszę jednak ze słowami pocieszenia; z Gowinem określającym procedury medyczne pomagające ludziom pragnącym posiadać dzieci mianem „wyrafinowanej aborcji” i tak już nie był! Jakoś nie pożałowano również środków na wdrażanie poronionych pomysłów w dziedzinie szkolnictwa wyższego i edukacji. Dla tego typu kreatywności środki zawsze się znajdują. Ale to oczywiście inny temat.

I jeszcze jedno – zawsze denerwowała mnie maniera (chwilę po upadku komunizmu) określania Polski mianem „ten kraj”. Jeśli odnajdziecie takie określenie w tym poście to wiedzcie, że czynię to świadomie. Chcę o „ten kraj” walczyć – moim „piórem” i moja muzyką. Dla mnie demokratyczna Polska to ta z okresu krótko po upadku komunizmu. Jeszcze niedoskonała, ale dążąca prostą drogą do nowoczesności i dystansująca się od komunistycznej biurokracji. Chodzi o ten właśnie kierunek zmian. Niestety porzucony; stąd z mojej strony brak identyfikacji z Polską obecną.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Myli Pan pojęcia, kraj to nie państwo,kraj był zawsze takze w XIXw.

MUZYKA DAWNA I NIE TYLKO pisze...

Ale proszę może napisać, w którym miejscu wpisu mylę te pojęcia i na czym polega mój błąd...
W XIX wieku istniało również kilka państw polskich , tyle, że niesuwerennych.
Dzisiejszą Polskę uważam za państwo suwerenne, choć wiele rzeczy mi w nim po prostu nie odpowiada. O czym w moim blogu piszę.