piątek, 29 marca 2013

Jak pisać o muzyce - subiektywnie czy obiektywnie?

Muzyk taki jak ja - mocno zaplątany w akademicką sieć często stoi przed dylematem: „Jak o muzyce pisać? Jak o muzyce mówić?”
Może nawet nie chodzi tu o muzykę jako taką; ale o konkretne zjawiska, których nie da się pomieścić w ramach precyzyjnego matematycznego opisu.
Doświadczenie to jest dla mnie – muzyka zaangażowane w ruch „historycznie uświadomionego wykonawstwa” czy „historycznie uświadomionych praktyk”; w uproszczeniu tzw. „muzyki dawnej” – szczególnie ostre.  Bo przecież każdy chyba się zgodzi, że między wykonawstwem tradycyjnym, akademickim a tym „historycznie uświadomionym” jest olbrzymia czasem przepaść estetyczna (choć ostatnie lata przynoszą coraz większe przenikanie się postaw; fuzję poglądów, wzajemne podglądanie i wymianę – różnie zresztą oceniane). Jeśli wybieram wykonawstwo historyczne jako moje to dlatego, że z różnych powodów uważam je za „lepsze”, „piękniejsze”, czy nawet „doskonalsze”.
Często staję przed potrzebą przekonania innych – nieprzekonanych, czasem nieprzekonywalnych lub choćby wyjaśnienia muzykom „innej konfesji” skąd wzięła się moja postawa, na jakich to filarach opieram moje artystyczne przekonania. I nie da się tego zrobić za pomocą samych tylko suchych historycznych faktów; w jakiś sposób muszę odwołać się do określeń wartościujących – pojęcia piękna, czy nawet dobra, szlachetności ... Trochę tak jak dawni autorzy, którzy muzyce przypisywali własności etyczne właśnie. Takie zaś określenia mogą jednak budzić sprzeciw drugiej strony.
Nauka akustyki bardzo dokładnie ukazuje nam źródło takiej dychotomii; nie da się rozwiązać podstawowych akustycznych sprzeczności za pomocą matematyki. Wszędzie wartości niewymierne, przybliżenia ... Stąd również siła muzycznej sztuki – ta ontologiczna „nierówność”, nieprzystawalność opisu matematycznego do dźwiękowej rzeczywistości. Konieczność przybliżeń, kompromisów stoi u samego podłoża muzyki.
Ostatnio „testowaliśmy” strój naturalny. Możliwy do osiągnięcia w pewnym ograniczonym zakresie. W akordzie durowym mamy tam czyste tercje wielkie oraz czyste kwinty. Doskonałość. Harmonia sfer. Ale – może – trochę też nudne takie brzmienie ...
Ostatnio dużo o tym myślę. Prowadzone przeze mnie badania; warsztaty strojenia z młodzieżą każą poszukiwać języka prostego, klarownego; jednocześnie nieskażonego subiektywizmem rozumianym jako wykluczanie innych poglądów z kręgu dyskusji. Ale – apelującego jednak do wyobraźni, fantazji, wrażliwości ...

Bardzo leży mi na sercu również to, aby pisane w Polsce: w polskich akademiach muzycznych (i jednym muzycznym uniwersytecie) prace – te licencjackie, magisterskie, doktorskie i habilitacyjne (nazwa wbrew pozorom nie zawsze oddaje różnicę poziomu merytorycznego) były pracami mądrymi. A praca mądra – to praca, która nie jest pracą pseudonaukową, sztuczną, o pseudonaukowym tytule i ułomnej konstrukcji. Pracą mylącą opinie z faktami. Często niestety muzycy przyjmują bezkrytycznie utarte poglądy za „fizykalną” rzeczywistość. Znam niestety wiele takich prac. Praca mądra to praca, która może być subiektywna w sensie opisu własnego postrzegania zjawisk estetycznych, historycznych, akustycznych ... To praca, która może być obiektywna – jeśli przekonywująco dokumentuje fakty i wyczerpująco podaje źródło informacji.
W zasadzie banał; ale jakże często nieuświadamiany.

Zachęcam zatem piszących o muzyce do uważnej inspekcji własnych poglądów. Określenia estetyczne stanowią budulec dyskusji o muzyce; czasem jedyny prosty i komunikatywny sposób ujęcia, skrótowego niejako przedstawienia złożonych zjawisk. Piszący winien jednak mieć świadomość kiedy wchodzi na śliski grunt subiektywnych ocen i zachować w stosunku do nich należyty dystans.