niedziela, 17 listopada 2013

Czy muzycy myślą inaczej?

Takie pytanie stawia na swoim blogu
http://www.bbc.co.uk/russian/blogs/2013/11/131112_blog_seva_novgorodsev.shtml
Sewa Nowgorodcew - kierownik rosyjskiej redakcji BBC.
Rozpoczyna się ostro od przytoczenia kilku przykładów "z życia" (znajomy trębacz przekonany m.in. o tym, że wszedł w posiadanie autentycznej odznaki samego Hitlera). Nowgorodcew pisze, że wielogodzinne ćwiczenie powoduje zatopienie się w wewnętrznym świecie dźwięków i utratę kontaktu z rzeczywistością.
Opisywane przez niego przykłady "myslenia inaczej" znam doskonale z własnych doświadczeń i kontaktów, choć oczywiście ten rodzaj specyficznej ślepoty na rzeczywistość nie ogranicza się wyłącznie do muzyków!
Oczy muzyka są puste, zapatrzone w wewnętrzną przestrzeń, gdzie z nieforemnej chmury zaczyna wyłaniać się abstrakcyjny kształt.
...kiedy inni uczą się historii dyplomacji w średniowiecznej Europie lub obliczają konstrukcję mostów, Ty wziąwszy w ręce saksofon, puzon lub skrzypce (niepotrzebne skreślić) i stanąwszy w kąciku 
tu mały przypis - w znanych mi szkołach muzycznych (średnich, wyższych) Rosji, Białorusi i Ukrainy korytarze i owe kątki pełne są ćwiczących uczniów/studentów
aby lepiej się słyszeć - zaczynasz ćwiczyć zadęcie długich nut ... lub grać pasaże dla techniki
Jednocześnie Nowgorodcew przedstawia przeciwstawny punkt widzenia i zalety uczenia się sztuki dźwięków - muzyka rozwija zdolności abstrakcyjnego i niekonwencjonalnego myślenia. W polityce (przywołany jest tu przykład Billa Clintona - saksofonisty) może rozszerzyć horyzonty poza granice czystego, utylitarnego cynizmu.

Trudno się nie zgodzić. Chyba tego właśnie brakuje naszym politykom. Tego, aby w młodości zajmowali się byli czymś innym niż tylko użyteczne i utylitarne dziedziny poznania. Aby uczyli się również nie dających bezpośrednich korzyści (pozornie) umiejętności rozwijających wrażliwość i abstrakcyjne myślenie.
Zwróćmy uwagę, że we współczesnej Polsce najbardziej cenioną wiedzą staje się "wiedza" prawnicza. Zatem - ani matematyczne prawidła dotyczące budowania mostów, ani wrażliwość na piękno - lecz znajomość szybko zmieniających się przepisów, którą można wykorzystać w bieżącej, codziennej egzystencji. Wiedza doraźna, bez dalszych perspektyw. Stąd może szarość Polski, brzydota wszechogarniającego zalewu reklam. Czy to coś, co niegdyś określiłem jako prawnikalizację naszego życia nie przeszkadza nam w dostrzeganiu dalekosiężnej perspektywy dla Polski?

Więc może uczyć tej muzyki. Kogo się da? Jak najwcześniej i jak najszerzej?

Jednocześnie jako wykładowca wyższej uczelni artystycznej dostrzegam również pilną potrzebę tego, aby młodych muzyków formowali właśnie ludzie o horyzontach szerszych niż zakres skali dźwiękowej ich instrumentu.
Bardzo często - niestety zdarza się to właśnie w naszych uczelniach muzycznych - to formowanie rozumiane jest jako produkcja bezmyślnych grajków, posłusznego mięsa armatniego dla orkiestr. Bardzo brakuje mi w tym świecie głęboko humanistycznego wymiaru; tego co cechować powinno szkoły bądź co bądź humanistyczne!
Tu utylitaryzm nie ma sensu. Zawód muzyka przestał być zawodem opłacalnym. Nowa rzeczywistość oferuje więcej łatwiejszych rozwiązań na szybkie zarabianie. Stąd: czasy bezmyślnych grajków, moim zdaniem, się skończyły.

4 komentarze:

J. pisze...

Szkoda, że Akademie Muzyczne jeszcze do tego nie dorosły i nadal selekcjonują chętnych wyłącznie według wzorca "systemowego" - im kto lepiej wpasowuje się we wzorzec edukacji z PSM-ów, tym większe ma szanse na przyjęcie. Niezależnie od tego, co reprezentuje poza "kanonem" wtłaczanej przez 12 lat wiedzy KS-owej, teoretyczno-muzycznej, technicznej, etc. Okolice merytoryki. A już, nie daj słodki Boże, jeżeli pojawiłby się kandydat spoza systemu - wyśmiać, przegnać, kijem odgonić!

Z tej perspektywy pozostaję sceptykiem - "bezmyślni grajkowie" wydają się trzymać znakomicie...

Pozdrawiam serdecznie.

MUZYKA DAWNA I NIE TYLKO pisze...

Ciekawe czy jest Pan (i ?) właśnie kandydatem spoza systemu ...
Słyszałem o takich problemach, choć są pewne umiejętności wymagane na egzaminach.
Obecnie - przynajmniej w teorii - nie ma obowiązku ukończenia szkoły muzycznej. Komisja rekrutacyjna ma obowiązek sprawdzić czy kandydat ma potrzebne umiejętności. Problemem jest też limitowanie ilości miejsc.
W moim wpisie odnoszę się raczej do częstego niestety wśród wykładowców szkół muzycznych braku szerszych perspektyw i braku wysiłków na rzecz takich perspektyw budzenia. Próbom duszenia niezależnego myślenia i popieraniu konformizmu artystycznego.

J. pisze...

Tak, jestem (byłem?) kandydatem spoza systemu - póki co bez większych sukcesów. Muszę więc przyznać, że niecnie wykorzystałem Pański post do pobębnienia na temat własnych frustracji. :) Z mojego doświadczenia wynika, że brak obowiązku legitymowania się dyplomem PSM (też, zdaje się, zniesiony bardzo późno, choć nie mam tutaj dokładnej wiedzy) jest fasadowy o tyle, że egzaminy nadal są skonstruowane sztywno i schematycznie - tak, aby ktoś pozbawiony styczności z systemem (np. kilku spokojnych lat na wyrobienie umiejętności... pisania dyktand) nie miał większej szansy ich zdać. Przy czym mam na myśli głównie część teoretyczną (bo trudno negować potrzebę posiadania solidnie rozwiniętych umiejętności praktycznych), szczególnie na kierunki, których aspekt praktyczny można przyswoić dość sensownie w innym tempie niż 12-latka.

Myślę, że to też może stanowić część problemu - zamknięcie na inne doświadczenia, metody, ścieżki kształcenia, koncepcje. Dodatkowo oczekiwanie od przyszłych adeptów zawodu wysoce zestandaryzowanego zestawu umiejętności. To na pewno nie służy pielęgnowaniu otwartości, postaw nonkonformistycznych czy niezależnego myślenia.

A szerszych perspektyw zdecydowanie szkoda.

Pozdrawiam i dziękuję za ciekawe teksty.

MUZYKA DAWNA I NIE TYLKO pisze...

To się też w dużym stopniu zmieniło. U nas w Katowicach część teoretyczna została włączona do jednego egzaminu z podstawowej dyscypliny. Daje to możliwość komisji kompleksowego rozpatrzenia pozytywnie utalentowanych kandydatów niezależnie od przebiegu ich wcześniejszej kariery.
Oczywiście nadal wiele zależy od samej komisji i jej otwartości; niemniej podstawy prawne są.
Przykro mi, że ma Pan takie doświadczenia.
Ja mam (nieosobiście) znacznie gorsze z egzaminami wstępnymi dla 6 i 7-latków do szkół podstawowych, które przerodziły się w casting dzieci do zespołu pieśni i tańca (rzucanie piłeczkami i inne bzdury). Niestety chyba zalew introwertycznych pianistów nas w najbliższych latach nie czeka.
Natomiast zalew bezrobotnych rytmiczek (z całym szacunkiem dla rytmiczek...) jak najbardziej.