czwartek, 5 grudnia 2013

Co powiedzieć Ukraińcom?

Szczerze powiedziawszy; zupełnie nie wiem.
Zawsze kiedy jestem na Ukrainie mam wrażenie, że nie jestem tak do końca za granicą. W sensie pewnej wspólnoty odczuć, uczuć, sposobu bycia, kultury ...
Spotykam ludzi, którzy przypominają mi Polaków sprzed dwudziestu lat.
Taką gościnność, ciepło i otwartość pamiętam z niegdysiejszej Polski. Polski ostatnich lat komunizmu i pierwszych lat po jego upadku, kiedy materialnie byliśmy jeszcze Wschodem, a duchowo aspirowaliśmy do uczestnictwa w europejskiej przestrzeni wolnych społeczeństw.
Dzisiaj nie mamy już trochę na to czasu zajęci "pogonią za pieniądzem" (w pozytywnym, nie negatywnym sensie sensie - otrzymaliśmy od losu możliwości budowania bezpiecznego i dostatniego bytu sobie i naszym bliskim, możliwość realizowania się zawodowo - o takim życiu i stawaniem się "Zachodem" marzyliśmy i w tym kierunku idziemy).
Ale co powiedzieć tym , którzy - choć wyglądają tak jak my, mówią podobnym językiem, śmieją się czasem z tych samych kawałów - znaleźli się po tamtej stronie?
Przecież nie powiem im: "Nie martwcie się. Wszystko będzie dobrze". Ukraina ma jeszcze daleką drogę do tego, aby stać się w miarę normalnym krajem, choć ukraińskie majdany, nawet bójki w parlamencie po stokroć wolę od cichego spokoju i tego dziwnego porządku, jaki emanuje z telewizji rosyjskiej. Na razie nic nie wskazuje, aby na Ukrainie miało być w przewidywalnym czasie dobrze. Tym bardziej godni są podziwu za upór i bohaterstwo, z jakim demonstrują wolę awansu cywilizacyjnego i dystansowania się od postsowieckiego świata z twarzą Putina.
Nie powiem im też: :Walczcie", bo taka wypowiedź w ustach, kto spokojnie siedzi sobie w bezpiecznym i ciepłym kraju byłaby niewyobrażalną bezczelnością.
Zastanawiam się nawet, czy miała do tego prawo Julia Tymoszenko, która właściwie wezwała naród do obalenia "dyktatora" (nie mnie o tym sądzić...)

Popatrzcie; wyglądają tak jak w tym linku :
http://www.youtube.com/watch?v=QqrpllRAprM&feature=youtu.be

Życie wymaga od nich bohaterstwa. Codziennego. Bohaterstwa, które muszą wciąż potwierdzać narażając się osobiście. Nie tak, że napiszą sobie kilka słów na blogu, tylko wystawiając się na ryzyko oberwania razów od chłopców z Berkutu. Walcząc o te same ideały, do których niegdyś dążyliśmy my. O ideały, które my traktujemy już jak oczywistość, jak powietrze, które nam się należy.
Chyba nigdy nie byli nam tak bliscy jak teraz.

Boję się o los moich znajomych tam i życzę im takiej Ukrainy, o jakiej marzą.




Brak komentarzy: