Pokazywanie postów oznaczonych etykietą UKRAINA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą UKRAINA. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 lutego 2022

Cudowna muzyka Bortniańskiego. Domowe nagranie sonat.


 Muzykę Bortniańskiego poznałem już dawno. Pierwszymi utworami, które wykonywałem (jako dyrygent) były dwa cudowne koncerty wokalne. Urzekło mnie w nich to, że łączą to, co najpiękniejsze w muzyce Wschodu i Zachodu. Dopiero później poznałem inne, również wcześniejsze, siedemnastowieczne kompozycje (koncerty partesne), w których również spotyka się Wschód i Zachód. Może stąd właśnie moja miłość do Ukrainy, która znajduje się między Wschodem i Zachodem.

Trzy sonaty klawesynowe / fortepianowe to już muzyka w pełni włoska. Odpowiedniki znajdziemy w twórczości Cimarosy, Sartiego … A jednocześnie to chyba jedne z najpiękniejszych włoskich sonat klawiszowych II poł. XVIII w. Już dawno nosiłem się z zamiarem nakręcenia krótkiego filmu z tą muzyką. Oto i on …

Trochę przypadkowo zbiegło się to w czasie z zagrożeniem dla Ukrainy, kraju, który wart jest uwagi i podziwu choćby z tego powodu, że jako jedyny w przestrzeni postsowieckiej (oczywiście pomijam tu kraje bałtyckie…) nie zawiesił instytucji demokratycznych wyborów. Kraju, który w bardzo niesprzyjających geopolitycznych warunkach, konsekwentnie broni wolności i niezależności. Kraju, w którym mam wielu wspaniałych przyjaciół.

Im właśnie chcę dedykować to nagranie ...

https://www.youtube.com/watch?v=us-nsZof4pE&t=1668s

sobota, 13 maja 2017

O Polakach i Ukraińcach z boku.


Ten artykuł ma już kilka lat, ale dużo o nas mówi ...
Польсько-українські відношення об'єктивно ...
Автор на мою думку добре пояснює нашу ментальність.
Для мене, як поляка ця правда непроста...

niedziela, 22 listopada 2015

Roman Stelmaszczuk. Роман Стельмащук (1965-2015)


Zmarł właśnie we Lwowie. Dla nas - polskich muzyków, którzy gościli na Festiwalu Muzyki Dawnej, którego był założycielem, organizatorem i spiritus movens - jest to wiadomość niezmiernie przygnębiająca.
Roman Stelmaszczuk zrobił wiele dla tego, aby lwowski festiwal stał się miejscem spotkania muzyków z Ukrainy i innych krajów Europy. Wschodniej i zachodniej. Bardzo wiele uczynił dla współpracy z Polską, świetnie zresztą po polsku mówił...
Powiem tylko, że dla mnie ta strata jest stratą osobistą. Po prostu trudno mi sobie wyobrazić, że już Go we Lwowie nie spotkam. W "moim Lwowie" był czymś stałym i niezmiennym, kimś bez czyjej obecności mój pobyt byłby nieważny.
 Na tym blogu nie będę powtarzał danych biograficznych. Zresztą ich nie mam. W internecie jest bardzo mało informacji. Chyba zadanie dla ukraińskich przyjaciół, aby stworzyć hasło w wikipedii. A może - ktoś z Was da radę mi coś podesłać? Chętnie na tym blogu zamieszczę.
W internecie znalazłem chyba tylko dwa zdjęcia.Tu wklejam to mniej piękne, ale chyba bardziej oddające to, jakim Go pamiętam.

O prowadzonym przez niego zespole "A Capella Leopolis" pisałem już wcześniej :
http://marektoporowski.blogspot.com/2015/05/a-capella-leopolis-w-warszawie-koscio.html

Śpij spokojnie. Niech Aniołowie zawiodą Cię do raju pełnego muzyki.
Вічна пам'ять.

sobota, 29 sierpnia 2015

Prezydent Duda w Berlinie

Myślę, że wszystkim spadł nieco kamień z serca. Wizyta prezydenta Dudy w Berlinie nie wywołała silniejszych emocji i nie przyniosła ze sobą - przynajmniej na poziomie werbalnym - reorientacji naszej polityki względem naszego najważniejszego sąsiada.
Uważam jednak, że słowa dotyczące Ukraińców dowodzą bądź niezrozumienia bądź celowego manipulowania faktami.
Porównanie migrantów z Ukrainy - nawet tych, którzy w Polsce pracują nie ze względów ekonomicznych, a rzeczywiście stali się ofiarą konfliktu we wschodniej części kraju - jest głęboko nieuzasadnione.
Mamy tu do czynienia z krajem o wysokim poziomie edukacji i niewspółmiernym do niego poziomie życia obywateli. Z krajem, którego obywatele posługują się podobnym do polskiego językiem (bądź językami - stąd niewielka bariera rozumienia i adaptacji do polskiej kultury). Z krajem, którego część wchodziła w skład dawnej Rzeczpospolitej (nie chodzi mi o ponowne zawłaszczanie, a tylko o wskazanie na wspólne korzenie, ideały i dużą część systemu pojęć i wartości - to bardzo widoczne w zachodniej części Ukrainy).
Po prostu stało się tak, że ludzie o podobnej do naszej kulturze znaleźli się w mniej sprzyjających warunkach. Czasem tylko w wyniku takiego, a nie innego ustawienia po wojnie granic!
Porównanie z emigrantami z Afryki jest głęboko nieuczciwe i trudno się dziwić, że odbierane jest w Niemczech, które czynią konkretne wysiłki dla zrobienia czegoś dla tych "trudnych" emigrantów, jako wykręcanie się Polski od problemu.

Musimy spojrzeć na Ukraińców jako na tych, którzy budują nasz dobrobyt. Nawet jeśli pracują na szaro, wykonują prace, których Polacy nie chcą się podjąć. Przy oficjalnym zatrudnieniu (biorąc pod uwagę marny przyrost naturalny w Polsce) zmniejszają problemy systemu ubezpieczeń.
Widzimy ich wokół nas. Często pracują ciężej niż my. Dla nas.
Porównajmy ich do Polaków pracujących niegdyś na szaro w Niemczech. Albo do tych, którzy obecnie budują dobrobyt Wielkiej Brytanii.
I - niech przyjeżdżają. Oprócz dodanej wartości ekonomicznej wzbogacają nasz polski zaścianek, czyniąc go ciekawszym i lepszym.

sobota, 21 marca 2015

Chmielnicki, Pawłowski

Po trzech latach, 12 marca 2015 roku, udało się doprowadzić wreszcie do prawykonania Koncertu na organy i orkiestrę grająco-nucącą Kamila Pawłowskiego. W Chmielnickim na Ukrainie z orkiestrą kameralną tamtejszej Filharmonii pod dyrekcją Tarasa Martynyka. Pod dowcipnym tytułem kryje się głęboka i poruszająca muzyka. Koncert miał być (i jest, też!) na organy Hammonda, może takie wykonanie uda nam się jeszcze zorganizować. Kompozytor starał się odtworzyć atmosferę krypty Katedry Chrystusa Króla w Katowicach, a może raczej przekazać reminiscencje własnych przeżyć związanych z tym miejscem.
Tak naprawdę to wspaniała muzyczna katedra - wznosząca się od krypty po szczyt dachu, olbrzymia symfonia, w której organy są tylko jednym z elementów muzycznej konstrukcji.
Muzyka, przywodząca mi na myśl fantastyczną kompozytorską architekturę instrumentalnych utworów Eugeniusza Knapika (którego to Kamil jest uczniem), ale jednak niepowtarzalna i na wskroś osobista.

Po prostu wielka muzyka. Co w tym miejscu ze wzruszeniem, chyląc czoła przed kompozytorem, piszę.

Zupełnie przypadkiem stało się tak, że kończące koncert słowa "Obdarz nas pokojem" śpiewane (sic!) przez orkiestrę i organistę nabrały symbolicznego dla Polski i Ukrainy znaczenia.

A poniżej facebookowa recenzja z tego koncertu pióra Hanny Koss :

12-го березня в органному залі філармонії хмельничани слухали гру органіста із Польщі Марека Топоровського. В багатьох європейських країнах він є визнаним знавцем та виконавцем музики барокового періоду. Органіст і клавесиніст, засновник і керівник провідних польських колективів: Академічного оркестру барокової музики та камерного хору «Sine Nomine», професор музичної академії ім. К. Шимановського в м. Катовіце.
На початку програми пролунали твори показових майстрів кінця 17-го, початку 18-го століття – Франсуа Куперена та Йоганна Себастьяна Баха. Вже з перших хвилин звучання Оферторію з «Приходської меси» Куперена, стало зрозуміло наскільки високим є художній рівень виконавця. Йому блискуче вдалося передати нюанси барвистої і соковитої поліфонічної техніки французької школи, усю витонченість і тендітність її образів.
Тріо-соната № 5 Баха До мажор – надзвичайно складний твір для будь-якого органіста. Адже тріо-техніка передбачає особливу віртуозність кожного голосу. Проте на концерті здавалося, що Топоровський відтворює її легко, завдяки ясності і прозорості обраних тембрів, а також імпровізаційному драйву, який, подібно до сучасного джазу, виконавцю дозволено у межах барокового стилю.
Замилування викликала вже сама манера поведінки музиканта під час гри. Топоровський ніби «співав» чи «пританцьовував» усім тілом, намагаючись якомога виразніше передати музичні вислови. Проте його жести – далекі від показовості. Навпаки, вони походять від живого відчуття звуку та музичного діалогу твору.
Надзвичайно приємно, що у репертуарі поляка є твори українських композиторів як минулого, так і сучасності. Marek Toporowski чудово обізнаний в українському мистецтві, самотужки вивчив мову та багато концертував великими містами нашої країни. За словами артиста, український слухач приваблює теплим емоційним прийомом, якого часом бракує від європейської публіки. Увага до нашої культури втілилась в аранжуванні концерту Ре-мажор Дмитра Бортнянського, який органіст виконав разом із Камерним оркестром Хмельницької філармонії (диригував Тарас Мартиник). Припав до душі влучний мистецький жарт органіста – в каденціях концерту (які соліст імпровізує на власний смак) слухачі почули мотиви з гімну України.
Національну барву в палітрі концерту продовжили «Карпатські фрески» сучасної київської композиторки Лесі Дичко. Народні мотиви, що використані у творі, в органному звучанні досягають такого епічного рівня, який апелює до загальнолюдських проблем. Підносить або, швидше, заглиблює в неосяжні простори української свідомості.
Завершував програму твір молодого польського композитора Каміля Павловського. Сам автор був присутній у залі, адже виявив бажання відвідати Хмельницький, особисто поспілкуватися з оркестрантами на репетиціях і поділитися своїм творчим задумом.
Музика Концерту для органу і камерного оркестру присвячена одній зі сторінок історії Польщі. На думку польських гостей, наразі це співзвучно з українськими реаліями. Тривожні інтонації, щемлива, місцями дещо болісна лірика Концерту зворушила й тих слухачів, хто не звик до сучасної музичної «какофонії». Через гучні кластерні напливи пробивалась молитва «Агнець Божий, даруй нам мир», яку музиканти не тільки грали, але і проспівували хором.
В цілому, атмосфера концерту, як і сам візит зарубіжних гостей, є свідченням підтримки і співпереживання Україні. Про це вони говорили і в особистому спілкуванні з друзями-хмельничанами. Отже, вкотре переконуємось, що непересічний талант і музика, як завжди, є найкращими дипломатами, що усім несуть мир і взаємопорозуміння.
© Ганна Косс

środa, 7 maja 2014

Deutsche Media über Ukraine. O Ukrainie w niemieckich mediach.



Wróciłem właśnie z Niemiec. Kraj – wydawałoby się – demokratyczny.
Ale jednocześnie ogromne zdziwienie sposobem, w jaki tam relacjonuje się wydarzenia na Ukrainie (wschodniej). Prorussische Separatisten – czyli obywatele państwa ukraińskiego walczący o uznanie ich rosyjskiej narodowości. Trochę dziwne, ale nikt się tam nie zająknął o tym, że ci bojownicy dyponują ciężką bronią, a giną raczej żołnierze ukraińscy, niż ci uczestnicy rosyjskiego narodowego niby-zrywu wyzwoleńczego. O żołnierzach rosyjskich w uniformach kupionych w supemarketach już ani mru-mru.
Słuchałem różnych stacji; bardzo konsekwentna terminologia. Zadziwiająco konsekwentna jak na demokratyczny kraj.

An meine deutschen Freunde
Ich bin soeben aus Eurem Deutschland zurück. Viel Schönes habe ich bei Euch wieder erlebt. Eins hat mich aber bei Euch gewundert. Und sogar erschrocken. Eure Rundfunknachrichten. In allen Berichten über Ukraine sprach man von „prorussischen Separatisten” – also (nehme ich an) von Bürgern des ukrainischen Staates, die um das Recht, dass Ihre russische Nationalität anerkannt wird, kämpfen. Hat Euch nicht gewundert, dass diese arme Kämpfer schwere Waffen zur Verfügung haben? Woher? Wusstet Ihr nicht, dass dort Einheiten der russischen Armee eingesetzt wurden? Dass es in diesem Krieg hauptsächlich ukrainische Soldaten ums Leben gekommen sind? Warum vertreten Ihre Media die Position eines russischen Ex-Spions? Seid Ihr nicht gewundert, dass man bei Euch so konsequent die russische Terminologie akzeptiert hat? Das ist doch wohl kein Zufall, oder?
Ich kann das verstehen; Ukraine ist für Euch zu weit und Euer Staat will die deutschen Interessen verteidigen. Mein Staat ist auch nicht dafür, mit Russland zu kämpfen. Aber eigenen Bürgern sollte nicht gelogen werden.
Ihr müsst es wissen, an diesem Punkt hat Eure – ansonsten gut funktionierende Demokratie – eine Schwäche.

sobota, 8 marca 2014

Car czy handlowiec?

W negocjacjach handlowych aby uzyskać założony efekt często stawia się dodatkowo kilka nierealnych, absurdalnych żądań. Technikę można ładnie wspomóc udawaniem brutalnego szaleństwa.
Wariatom lepiej ustępować, n'est-ce pas?
Myślę, że to wysuwanie roszczeń pod adresem Doniecka, Odessy, a nawet Nadniestrza to właśnie taka  zmyślna gra Putina. To nie jest gość, który stracił poczucie rzeczywistości; to gość, który gra ostro. Bo Rosja zawsze ostro pogrywa.
Umówmy się, Europa nie będzie za półwysep ginąć. Sądzę, że nawet Ukraina zdajaca sobie sprawę niemożności adekwatnej reakcji na rosyjskie zagrożenie w sytuacji rozregulowania aparatu państwowego i braku środków finansowych; jednym słowem militarnej bezsiły - gotowa jest z utratą Krymu się pogodzić.
Wszyscy będą szczęśliwi, że skończyło się tylko na Krymie,ale tym razem tylko na Krymie miało się skończyć. A ukontentowane wstrzemięźliwością moskiewskiego niedźwiedzia, który przestał warczeć państwa zachodnie szybko wrócą do załatwiania interesów z Rosją.

Do następnego razu ...


wtorek, 4 marca 2014

Czym różni się car od prezydenta

Cała Europa robi sobie iluzje, że car Rosji pod wpływem informacji o kilkudziesięciumiliardowych stratach (dziennie) rosyjskiej gospodarki odstąpi od Krymu i Ukrainy.
Car samodzierżca odpowiada jednak przed Bogiem i historią. Nie przed własnym narodem. Nie musi postępować logicznie i rozsądnie. Myśli w kategoriach stuleci, a nie kilku lat pozostających do najbliższych wyborów. Głupie kilkadziesiąt miliardów nie robi na nim wrażenia, wielka ziemia rosyjska zawsze znajdzie środki by wyżywić jego samego i jego świtę. Dobrobyt jego obywateli nie jest tu żadnym argumentem. Tym lepiej, jeśli zbiednieją i będą cierpieć głód.  Tym chętniej ruszą kraść i gwałcić.

To zadziwiające jak szybko zaczęliśmy w Polsce myśleć kategoriami zachodnioeuropejskimi. Myśl o ewentualnych rosyjskich retorsjach (na przykład wobec rodzimych producentów mięsa) sprawia, że nie będziemy nadmiernie angażować się w obronę jakiejś tam Ukrainy. Nie będziemy umierać za Kijów i Lwów. A nawet trochę nie pocierpimy. To wyznaczniki typowej dla Zachodu samobójczej  krótkowzroczności. To, czego nie odważył się otwarcie powiedzieć polski rząd, powiedział dość jasno przewodniczący Miller.
Po kilkudziesięciu lat takich ustępstw wobec cara nie będzie już jednak polskich producentów gdyż ci zawisną na latarniach. Kiedy tylko carowi przyjdzie do głowy bronić własnych poddanych w Warszawie. Taka perspektywa nie wzruszy jednak demokratycznej władzy. Jej perspektywa jest bowiem perspektywą krótkoterminową.

Nie jestem za mało skutecznym wymachiwaniem szabelką w stylu kaczyńsko-fotygiańskim. Rosja się nie przestraszy. Popieram również obecne, zręczne działania na arenie międzynarodowej mojego rządu w sprawie Ukrainy.
Planując nasze działania musimy wciąż mieć na uwadze tę podstawową różnicę czasowych perspektyw - długą dla dyktatorów i krótką dla demokratycznie obranych władz. I o tym, że dyktatorzy nie muszą działać w interesie własnych narodów, obywateli. Działają w interesie własnego mocarstwowego fiu-bździu. 

poniedziałek, 3 marca 2014

Putin architektem ukraińskiej świadomości państwowej

Trudno mi oceniać czy Putin przeliczył się, czy nie ... Czy są to nerwowe konwulsje wyprowadzonego z równowagi satrapy, czy też stoi za tym jakaś chłodna i racjonalna kalkulacja zysków i strat.
Paradoksalnie zajmowanie kolejnych części Ukrainy bedzie wzmacniało narodową świadomość Ukraińców. Wydaje się, że Ukraińcy teraz dostrzegli, że ułomna dość formuła ich państwa - powiedzmy to otwarcie; pełnego dotychczas korupcji i politycznego warcholstwa - jest na tle sprawnej, lecz na wskroś autorytarnej i pełnej pogardy dla praw człowieka państwowości rosyjskiej - godną ochrony wartością. Ułomną, lecz w tych geopolitycznych warunkach cenną i rzadką. Ten fakt dostrzegło chyba również wielu rosyjskojęzycznych Ukraińców ...

Putin ma teraz pewnie dwie drogi. Albo zajmie Krym i tym samym wzmocni ukraińską - zrodzoną z buntu i oporu - świadomość narodową, bądź wprowadzi tylko pożądany element  niepokoju zakładając jakiś zdominowany przez mafijne układy państwowy krymski (lub, co gorsza - w wypadku inkorporacji Donbasu, czy Odessy - małorosyjski) twór. Coś w rodzaju Nadniestrza permanentnie destabilizującego sytuację w regionie. W tym drugim wypadku będzie mógł oficjalnie utrzymywać, że nie dokonał aktu militarnego zajęcia i jednocześnie budować dalej sferę wpływów wśród tych rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy, którzy nie opowiedzieli się jednoznacznie.

Zastanawiam się, czy jest tak, że Putin nie jest nawet w stanie wyobrazić sobie, że ludzie na Ukrainie - przecież sowieccy przez tak długi czas - potrafią myśleć kategoriami wolności, państwowości. Tymi kategoriami, które zbudowały zachodnią cywilizację ? Czy coś takiego jest dla niego po prostu niewyobrażalne?

To chyba prawdopodobne ...

niedziela, 2 marca 2014

Ukraina

Zamilkłem na temat Ukrainy. Trudno pisać efektowne i błyskotliwe analizy, kiedy moi przyjaciele stanęli przed perspektywą możliwej napaści na ich kraj przez złośliwego, mściwego kremlowskiego bandziora.
Jestem z Wami i myślę o Was. 

środa, 29 stycznia 2014

Hejterzy

...jeszcze taka refleksja. Przerażony jestem ilością głupoty przelewającej się przez polski internet i dotyczącej aktualnych wydarzeń na Ukrainie. W oficjalnym dyskursie widać coraz większe zainteresowanie Ukrainą, sympatię dla - powiedzmy to mega-bukwami - BLISKICH NAM I ZROZUMIAŁYCH - niepodległościowych i wolnościowych dążeń Ukraińców.
Chyba nas wzięło, wielu z nas ...
Dla mnie fajne jest też to, że w polskiej telewizji Ukraina stała się jakby częścią nas; polscy dziennikarze podchodzą sobie do przechodniów w Kijowie, zadają pytania po polsku, słyszymy odpowiedzi po ukraińsku. Bez tłumaczy, pośredników. To nie dzieje się w Afryce, to prawie u nas. To ważne. Ukraińcy już dawno przestali być obcy, a teraz stają się nam naprawdę bliscy i ważni.
W tym wybuchu proukraińskiej euforii nienawiść nie prezentuje się ładnie, stąd wiele żalów wylewa się pod postacią anonimowych komentarzy. Niesłychanie obrzydliwych i wystawiających nam nienajlepsze świadectwo. Bo przecież prawdą jest i nasze zauroczenie, i ten bełkot. Autorzy tego bagna żyją wśród nas, spotykamy ich na ulicach.
Cóż, pewnie internet to śmietnik, ale we własnym interesie musimy wciąż być świadomi, że aniołami - jako naród - nie jesteśmy. A ta nienawiść do innych - Żydów, Ukraińców - to może zakamuflowana niechęć do ludzi jako takich. Groźna dla nas wszystkich.


Niby-amnestia

Ukraiński Parlament przyjął tzw. uchwałę Mirosznyczenko. Przewiduje ona amnestię pod warunkiem opuszczenia przez protestujących budynków administracji  i dróg. Sam autor projektu tłumaczy, że jest to ustępstwo w stosunku do pierwotnej wersji bo przecież Majdan budynkiem nie jest.
Jak widać rządzący nie mają żadnych skrupułów aby kupczyć prawem i szantażować społeczeństwo (bo przecież rzeczywistym przeciwnikiem Janukowycza w tej walce stało się ukraińskie społeczeństwo). Przecież zatrzymani albo zasługują na amnestię, albo nie. A tu wydaje się (a w zasadzie można mieć pewność), że ci, którzy dali się złapać stają się kartą przetargową w rękach słabiutkiei ukraińskiej władzy, zakładnikami Janukowycza, jednym z nielicznych argumentów...

niedziela, 26 stycznia 2014

Najdziwniejsze na Ukrainie

Najbardziej zadziwia mnie chyba w obecnych wydarzeniach ukraińskich zupełny brak starań Janukowycza o jakiekolwiek propagandowe legitymizowanie własnych działań.
Choćby próby przekonania Zachodu, że prowokacje tituszek to rzeczywista reakcja jakiejś "zdrowej" i miłującej porządek części społeczeństwa.
Wystarczy porównać to, co dzieje się obecnie choćby z postępowaniem Putina, który konsekwentnie stosuje podwójną retorykę - jeden zestaw argumentów dla postraszenia wrogów, drugi na użytek zagranicy. Każde potknięcie przeciwnika jest tu starannie punktowane i obracane na własną korzyść. Nawet wtedy, kiedy nie ma otwartego konfliktu, w czasach pokoju Putin zbiera punkty za każde wydarzenie, w którym np. zostali poszkodowani obywatele Rosji. To bardzo konsekwentne i przemyślane postępowanie.
Białoruski "baćka" też z upodobaniem rozgrywa sobie jakąś propagandową wojenkę ze światem starając się, przynajmniej część winy, przypisać tym nawiedzonym Polakom. Ktoś tam uwierzy i może się to w odpowiednim momencie przydać.
U Janukowycza tego po prostu nie ma. Nie widać żadnej chęci zbudowania jakiejś kontrpropagandy przynajmniej częściowo tuszującej takie fakty jak wyciąganie rannych i poszkodowanych ze szpitali w celu zastraszenia protestujących. Nie mówiąc już o mordach w tym samym celu - zastraszania zwykłych i niewinnych ludzi.
Być może wydarzenia Janukowycza zaskoczyły. Zabrakło czasu na przygotowanie wizerunkowych działań. Chyba coś jest w tym co mówią Ukraińcy, że Janukowycz nie czuje własnego narodu (może za wyjątkiem Donbasu) i skutków niepodpisania umowy stowarzyszeniowej z UE po prostu nie przewidział. A może ta władza jest tak świadoma własnego gangsteryzmu, że nie wierzy w możliwość propagandowego nawet przedstawiania własnych czynów jako obrony "porządku". Choć czasem takie słowa padają, to wypowiadane są bez zbytniego przekonania.
Może być jednak i tak, że czują się słabi. Tak słabi, że za wszelką cenę chcą własnemu narodowi przedstawić się jako mściwi i bezwględni bandyci, którzy nie zatrzymają się przed niczym.Tak słabi, że  ich obraz w oczach "Europy", "świata" nie ma żadnego znaczenia, bo ich światem są wyłącznie wewnętrzne układy mafijne.

Brave or foolish?

No właśnie, wracając do Maślankiewicza...
Brave or foolish? Or both? (pytanie zadane przez dziennikarza BBC)...
Ja myślę, że rzeczywiście jedno i drugie. W relacjach Maślankiewicza nie widać pogłębionego zainteresowania Ukrainą, wydarzenia komentuje jak mecz sportowy. Chyba trochę bez należnej powagi.
Ale - tak jak pisałem - notowania Polski na Ukrainie znowu poszły w górę. Choć, w  świecie poważnej i pogłębionej żurnalistyki pewnie niekoniecznie...

Muszę powiedzieć, że ostatnio w jednej z relacji z Majdanu usłyszałem: "Sława Polszczi". Dla mnie - wzruszające.
Pewnie i dla nas słowa "Sława Ukrajini" coraz mniej kojarzyć się będą z polsko-ukraińskimi konfliktami, a coraz bardziej z ich bohaterską walką o godność i wolność.

sobota, 25 stycznia 2014

Ukraina jako wyrzut sumienia

Los Ukrainy i moich przyjaciół na Ukrainie jest dla mnie ciągłym wyrzutem sumienia.
Tam zawierucha, a ja tu mogę spokojnie zajmować się moimi sprawami: myśleć o sztuce, muzyce, tworzyć ją, pisać jakieś teksty, grać koncerty ...
Od przeszło dwudziestu lat żyję w kraju, który pozwala mi zajmować się tym, co lubię bez lęku o każdy następny dzień.
A przecież wiem, że to się dzieje tuż obok. Ludzie, którzy tam żyją ludzie są do mnie podobni. Na ulicy w Polsce ich nie rozpoznasz, po kilku miesiącach trudno nawet odróznić ich po akcencie. I jakże wielu wspaniałych artystów; pełnych inicjatywy, pomysłów, wiedzy i intuicji... Są często fantastycznie wykształceni...Po prostu: Europejczycy pełną gębą!
Im przypadł w udziale smutniejszy los - jedyną w tej chwili estradą, na której mogą bronić ideałów stał się Majdan. Mogą pojechać do Kijowa w roli anonimowej składowej masy, która własnymi ciałami  osłania godność narodu przed zbirami nasyłanymi przez gangstera-prezydenta. Trudne zadanie dla muzyka, artysty...

Często przypisujemy sobie pewną wyższość mówiąc: "No tak, ale oni są trochę sami sobie winni, to społeczeństwo naznaczone przez komunizm, spaczone trwającym prawie cały wiek dławieniem wszelkich normalnych, obywatelskich jest zachowań".
To jest o tyle prawda, że Janukowycz wygrał w wolnych (choć pełnych nieprawidłowości) wyborach.
Nie jestem jednak pewny, że u nas to niemożliwe.
Jak my zachowalibyśmy się w godzinie próby? Czy mielibyśmy tyle odwagi i determinacji co oni? Może mieliśmy trochę tylko więcej szczęścia, może pomogło nam trochę tylko lepsze położenie geograficzne, może kilka rozsądnych i sensownych decyzji podjętych czasem nieoczekiwanie (Papież zachęcający Polaków do głosowania za akcesją słowami: "Polska zawsze była częścią Europy" choć z drugiej strony tę właśnie Europę krytykował jako cywilizację śmierci. Przypomnijmy również, że Polska stała się członkiem UE za rządów lewicy, postkomunistów...).

Powinniśmy być czujni i wszelkimi siłami bronić tej naszej wciąż nieco chwiejnej demokracji przed psuciem. Bo popsuć ją szalenie łatwo.

PS Oglądałem harce Maślankiewicza z Berkutem.
http://www.youtube.com/watch?v=ACo-70nEl6o
Na początku wydało mi się to nieco tanim (choć oczywiście niezmiernie ryzykownym)  sposobem lansu.
Niemniej Ukraińcy są zachwyceni Jego odwagą. Fakt, że Polak podchodzi do berkutowca i mówi do niego: "Co robisz? Ty - Ukrainiec?!" okazał się to fantastycznym wkładem w budowę takiej transgranicznej sympatii. Ta sympatia jest bardzo nam potrzebna. Niezależnie od tego, kto teraz wygra, musimy starać się budować nasz pozytywny obraz na Ukrainie. Oni muszą wiedzieć, że jesteśmy po ich stronie.

Na tle nieco pasywnej roli polskich polityków - prezydenta i rządu - był to chyba (niezależnie od oceny tego typu żurnalistyki) strzał w dziesiątkę.


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Ukraina - Lenin i Sikorski

Padł pomnik Lenina na Besarabce.
Wielu Ukraińców jest jednak zaniepokojonych - uważają to za prowokację, a w najlepszym razie za rozmywanie idei Majdanu. Odpowiedzialność za zniszczenie pomnika wzięła na siebie partia "Swoboda".
Moi ukraińscy przyjaciele już przy okazji zwracali mi uwagę na sposób, w jaki Partia Regionów posługuje się ukraińskim nacjonalizmem. Wspieranie takich ruchów na Lwiwszczynie  pozwala znakomicie rozgrywać kartę "banderowców" i rzekomego faszyzmu. Pozwala to kanalizować strachy i lęki części ukraińskiego społeczeństwa w bezpiecznym dla władzy korycie, odwracać uwagę od rzeczy istotnych.
Przypomina mi to trochę niedawne wydarzenia u nas; te spod ambasady rosyjskiej, kiedy to polscy nacjonaliści radośnie zadziałali w interesie tych sił w Rosji. którym Polska potrzebna jest  jako bezpieczny  straszak i fantastyczny sposób odwracania uwagi od własnego podwórka.

Trochę dziwię się zatem ostatniej wypowiedzi Sikorskiego, który pochwalił rozbicie pomnika. Lenin nie zasługuje oczywiście na pomniki w cywilizowanych krajach, niemniej w obecnej sytuacji sprowadzanie walki o demokrację, europejskość, uczciwość i przejrzystość w życiu publicznym na Ukrainie do takich akcji jest na rękę władzy Janukowycza. Dziwię się również pouczaniu Ukraińców, że nie powinni domagać się ustąpienia obecnych władz. Oczywiście, bardzo wyraźnie widać podczepianie się liderów opozycji (Kliczko, Jaceniuk) pod prąd wydarzeń; myślę jednak, że nie jest to li tylko koniunkturalne i cyniczne wykorzystywanie nadarzającej się okazji. Choć może rzeczywiście nie jest dobrze, kiedy do konfrontacji nawołują właśnie politycy. Poziom emocji jest jednak na Ukrainie ogromny; wiatr historii dotyka również chłodno kalkulujących na co dzień uczestników życia politycznego. Po prostu, taki jest ten historyczny moment.

W Polsce nie ma dnia, aby opozycja nie żądała ustąpienia rządu (na przykład z powodu smoleńskiej brzozy). Czasem się z tych żądań podśmiewamy; nie przychodzi nam jednak do głowy kwestionowanie prawa do kwestionowania. Ot, takie reguły demokracji... A Janukowycz rzucając Berkut na bezbronnych studentów rzeczywiście przekroczył - jak to powiedział Juryj Łucenko - czerwoną linię. W oczach ogromnej części Ukraińców sam odebrał sobie mandat do sprawowania władzy i nie nam narzucać im dyktatora! 

czwartek, 5 grudnia 2013

Co powiedzieć Ukraińcom?

Szczerze powiedziawszy; zupełnie nie wiem.
Zawsze kiedy jestem na Ukrainie mam wrażenie, że nie jestem tak do końca za granicą. W sensie pewnej wspólnoty odczuć, uczuć, sposobu bycia, kultury ...
Spotykam ludzi, którzy przypominają mi Polaków sprzed dwudziestu lat.
Taką gościnność, ciepło i otwartość pamiętam z niegdysiejszej Polski. Polski ostatnich lat komunizmu i pierwszych lat po jego upadku, kiedy materialnie byliśmy jeszcze Wschodem, a duchowo aspirowaliśmy do uczestnictwa w europejskiej przestrzeni wolnych społeczeństw.
Dzisiaj nie mamy już trochę na to czasu zajęci "pogonią za pieniądzem" (w pozytywnym, nie negatywnym sensie sensie - otrzymaliśmy od losu możliwości budowania bezpiecznego i dostatniego bytu sobie i naszym bliskim, możliwość realizowania się zawodowo - o takim życiu i stawaniem się "Zachodem" marzyliśmy i w tym kierunku idziemy).
Ale co powiedzieć tym , którzy - choć wyglądają tak jak my, mówią podobnym językiem, śmieją się czasem z tych samych kawałów - znaleźli się po tamtej stronie?
Przecież nie powiem im: "Nie martwcie się. Wszystko będzie dobrze". Ukraina ma jeszcze daleką drogę do tego, aby stać się w miarę normalnym krajem, choć ukraińskie majdany, nawet bójki w parlamencie po stokroć wolę od cichego spokoju i tego dziwnego porządku, jaki emanuje z telewizji rosyjskiej. Na razie nic nie wskazuje, aby na Ukrainie miało być w przewidywalnym czasie dobrze. Tym bardziej godni są podziwu za upór i bohaterstwo, z jakim demonstrują wolę awansu cywilizacyjnego i dystansowania się od postsowieckiego świata z twarzą Putina.
Nie powiem im też: :Walczcie", bo taka wypowiedź w ustach, kto spokojnie siedzi sobie w bezpiecznym i ciepłym kraju byłaby niewyobrażalną bezczelnością.
Zastanawiam się nawet, czy miała do tego prawo Julia Tymoszenko, która właściwie wezwała naród do obalenia "dyktatora" (nie mnie o tym sądzić...)

Popatrzcie; wyglądają tak jak w tym linku :
http://www.youtube.com/watch?v=QqrpllRAprM&feature=youtu.be

Życie wymaga od nich bohaterstwa. Codziennego. Bohaterstwa, które muszą wciąż potwierdzać narażając się osobiście. Nie tak, że napiszą sobie kilka słów na blogu, tylko wystawiając się na ryzyko oberwania razów od chłopców z Berkutu. Walcząc o te same ideały, do których niegdyś dążyliśmy my. O ideały, które my traktujemy już jak oczywistość, jak powietrze, które nam się należy.
Chyba nigdy nie byli nam tak bliscy jak teraz.

Boję się o los moich znajomych tam i życzę im takiej Ukrainy, o jakiej marzą.




niedziela, 24 listopada 2013

Krótki wpis o Ukrainie

To, co dzieje się obecnie na Ukrainie śledzę  z ogromnym zainteresowaniem i smutkiem. Bo chyba nasza nadzieja pozyskania bliskiego nam przecież sąsiada dla tego świata, w którym znaleźliśmy się my odchodzi w sferę marzeń. Oczywiście – jako Polak nie mogę rościć sobie prawa do dyktowania Ukrainie i Ukraińcom jaką drogę powinni obrać. Chciałbym, aby Ukraina przybliżała się do Europy, a nie oddalała, ale oczywiście muszę przyjąć do wiadomości oczywistą zależność ekonomiczną od Rosji, która jest jednym z argumentów dla uzasadniania eurosceptycznych, albo europasywnych decyzji. 
Cieszę się, że właśnie teraz ukazał się na polskim rynku arcyciekawy wywiad Izabeli Chruślińskiej z Oksaną Zabużko przynoszący polskiemu czytelnikowi lawinę informacji o osobach, książkach, ideach, które ukształtowały współczesną ukraińską kulturę. Wywiad, który może też wzbudzać podziw dla tego, co Ukraińcom udało się dokonać w niesłychanie niesprzyjających warunkach XX wieku, w którym radziecka władza językowi ukraińskiemu wyznaczyła ściśle określoną rolę i próbowała zamknąć go w getcie ludowego dialektu (kontynuując zresztą w ten sposób antyukraińską politykę caratu). Jak wiele zrobiono dla odrodzenia ukraińskiego języka  jako języka możliwego do zastosowania we wszystkich obszarach życia (literatura, nauka, polityka...)  w ciągu ostatnich 20 lat...
Z mojej strony – nieustanny podziw dla Ukraińców, ukraińskiej kultury i ukraińskiej wytrwałości w obronie własnych ideałów. W obliczu prześladowań o skali nieporównanej z losem Polaków.

  

wtorek, 15 października 2013

Jeszcze o IPN i UPA

Nie daje mi to spokoju. Długo się zastanawiałem co właściwie mnie tak strasznie zakłuło w akcji IPNu.
Myślę, że warto wyobrazić sobie, że oto w metrze pojawia się analogiczna, krótka notka dotycząca "Luftwaffe" :
26 lutego 1935 roku rozkazem Hitlera powołana została Luftwaffe, która w czasie nalotów na Warszawę bombardowała cywilne szpitale.
Prawda? Prawda. Razi? Razi.
Możemy sobie wyobrazić taką sytuację? No nie!
Warto sobie uświadomić dlaczego nie jest to możliwe.
Niemiecka wina związana z wybuchem II wojny światowej nie ulega wątpliwości; nie ulega tu również wątpliwości, że Polska była nazistowskiej polityki jednoznaczną ofiarą.
Temat został już "przepracowany" w Polsce, a samym Niemcom łatwo (często zbyt łatwo) przychodzi dystansowanie się od mającej systemową sankcję faszystowskiej przeszłości. Niemcy są obecnie ważnym partnerem Polski postrzeganym jako państwo wspierające nasze członkostwo w UE i demokratyczne społeczeństwo.
Stąd opisany przeze mnie hipotetyczny krok odebrany byłby jako bezsensowny i szkodliwy niezależnie od prawdziwości / fałszywości takiego uproszczonego sądu.
W wypadku ukraińskiej UPA sytuacja jest inna. Paradoksalnie ważny jest tu fakt kulturowej (i geograficznej) bliskości Polaków i Ukraińców. Rzezi dokonywano często na sąsiadach. UPA nie mogła mieć państwowej sankcji (wygodnej dla późniejszego przerzucenia odpowiedzialności na system), gdyż ukraińskiego państwa nie było.
Ważne jest jednak również to, że rzeź wołyńska (niewątpliwie zbrodniczy błąd kierownictwa UPA) była wynikiem długiego, wielowiekowego procesu narastania polsko-ukraińskiego konfliktu, w którym Polacy mają swoją cząstkę winy. Nie staram się wybielać roli UPA w rzezi wołyńskiej. Nie jestem historykiem i nie podejmuję się oceny tego, która ze stron miała więcej istnień na sumieniu.
Chcę tylko powiedzieć, że w świetle trwającej dyskusji (mimo wszelkich różnic dobrze, że taka płaszczyzna dyskusji jest) i w kontekście splątania polsko-ukraińskich losów publiczne walnięcie w oczy sprowadzonym do prymitywnej formy hasełkiem "UPA = Ukrainiec = morderca" może mieć na celu tylko jedno. Chodzi o wyłączenie krytycznej oceny faktów u osób z niewielką świadomością historyczną. To świetny argument na rzecz pogardliwego traktowania ukraińskich gastarbeiterów i ogólnie lekceważącego stosunku do wschodnich Słowian.
Myślę, że wszyscy czytelnicy tego maila znają moje podejście. Uważam, że to nam potrzebna jest Ukraina. Lekceważenie wschodnich elementów naszej tradycji jest tej tradycji zubożeniem, a obserwując mentalność, sposób życia, wady i zalety kultury, któa jest nam jednocześnie bliska i daleka możemy wiele dowiedzieć się o nas samych.

Zastanówmy się jednak, czemu lub raczej komu może służyć opisana przeze mnie akcja IPNu.
Nam? A niby to w jaki sposób? Czy jeśli będziemy bardziej nie lubić Ukraińców to nam się poprawi?
Ukraińcom, aby zrozumieli błędy własnej historii? Ukraińcy sami mają problem z precyzyjnym zdefiniowaniem własnej tożsamości narodowej. Zresztą tekst w metrze przeczytają tylko warszawscy Ukraińcy. Nasi goście, było nie było...
Wzajemnemu zrozumieniu? Temu służyć może tylko uważne wzajemne wsłuchiwanie się.

Właściwie nie powinno mnie to dziwić. IPN już od dłuższego czasu działa według zasady : "Prawda was wyzwoli" Każda prawda, prawda za wszelką ceną. Prawda uproszczona do granicy imbecylstwa, tak że w rezultacie staje się prawdy zaprzeczeniem.

No więc jeśli pomyślicie komu to służy (lub komu służy IPN) to wniosek nasuwa się sam.
Sami wiecie komu!

PS Można pozwolić sobie jeszcze na jedną interpretację IPNowskiej informacji. Dowiadujemy się oto, że oto UPA miała na celu stworzenie ukraińskiej państwowości i dlatego zabijała. Można by więc wysnuć wniosek, że samo istnienie ukraińskiej państwowości jest, siłą rzeczy, zagrożeniem dla sąsiadów.
To również woda ma młyn Sami-Wiecie-Kogo i często powtarzana mantra zapamiętałych Wielkorusów. O ile mi wiadomo interpretacja ta również nie ma nic wspólnego z oficjalną linią polskiej polityki zagranicznej konsekwentnie wspierającej ukraińską, młodą niepodległość.

Pamięć, IPN i UPA

Od pewnego czasu IPN traktuje warszawskie metro jako własną tubę propogandową.
IPN to pewnego rodzaju fenomen. Za pieniądze pochodzące z naszych podatków prowadzi działalność godzącą w politykę zagraniczną naszego Państwa, jego rację stanu i dobre stosunki z sąsiadami. No bo jak inaczej nazwać coś takiego :


Doprawdy, porażająca umiejętność syntezy. Celem UPA było utworzenie ... państwa ukraińskiego, dlatego dopuszczała się masowych zbrodni ... Proszę zwrócić przy okazji uwagę na piękną składnię tego zdania; piękny przykład godnej "Humoru zeszytów"  niezgodności podmiotów w zdaniu nadrzędnym i podrzędnym. Rozumiem, że nowatorstwo w zakresie polszczyzny służy tu jednak wyższym celom.
"Naukowcy" z IPN-u sprowadzili poplątane polsko-ukraińskie losy do jednej, prostej i zrozumiałej dla każdego Polaka prawdy.
To, co IPN robi, za nasze przecież pieniądze jest oburzającą propagandystyką (bo o standardach naukowych doprawdy trudno tu mówić) nawiązującą w prostej linii do czystych, stalinowskich wzorów.
Pojednanie polsko-ukraińskie jest procesem żmudnym i długotrwałym, ale znajdujemy się w komfortowej sytuacji unikalnego historycznego momentu pozwalającego nam na suwerenne układanie i poprawianie na nowo naszych stosunków z sąsiadami. To wymaga powstrzymania się od uproszczonych ocen. Mam wrażenie, że w ten proces angażuje się i rząd, i niektóre instytucje oraz wiele osób prywatnych. To prawda, że nasza wspólna historia jest skomplikowana, a UPA dopuszczała się zbrodni. Nie tylko na Polakach, również na wielu Ukraińcach. Nie tylko UPA. To wszystko działo się w realiach szalejącej wojny; przemoc była czasem wyrazem panicznego strachu agresorów. Decyzje często inspirowane były przez innych politycznych  graczy. Rozpaczliwa walka Ukraińców o własną państwowość mimo tragicznych dla Polaków konsekwencji może być jednak przez nas rozumiana, a na pewno powinna być przedmiotem  poważnej jedynie dyskusji.

To, co robi IPN - piętnowanie konkretnych osób przez wywieszanie zdjęć z nazwiskami (nawet  zbrodniarze stalinowscy powinni podlegać sądom, a nie sankcjonowanemu przez państwo samosądowi w stylu średniowiecznego pręgierza), objawianie wszem i wobec skrajnie uproszczonych prawd historycznych załadowanych dodatkowo niezdrowym ładunkiem emocjonalnym - to w warunkach wolnego kraju paranoja.