poniedziałek, 26 maja 2025

Maj w Fortepianarium. Mały remanent. 11.05.2025. Yelizaveta Tsapok.

 Dużo się działo. Aż trzy koncerty w Fortepianarium! I wszystkie trzy znakomite.

Jedną zaległość muszę koniecznie nadrobić. To koncert z początku maja, recital wokalny Yelizavety Tsapok - śpiewaczki studiującej obecnie w Krakowie, ale de facto w pełni ukształtowanej artystki o fascynującej osobowości.

 

Kiedy na początku mojej drogi po raz pierwszy usłyszałem Olgę Pasiecznik, od razu wiedziałem, że to ktoś, o kim będzie głośno. Po prostu są tacy śpiewacy, u których panowanie nad prowadzeniem głosu jest czymś naturalnym, co od razu przykuwa uwagę słuchacza i pozwala na fascynujące modelowanie frazy. 

Yelizaveta ma właśnie to coś. To coś, co sprawia, że nie zastanawiamy się nad elementami techniki wokalnej, a po prostu dajemy się porwać emocjom, jakże silnymi w pieśniach, ariach oratoryjnych czy operowych.  Śpiewa fantastycznie Haendla, Haydna (o, wielki dramatyzm!), Mozarta, Dvoraka, muzykę ukraińską i Bóg wie co jeszcze. W każdym języku (pięknie wykonana pieśń Noskowskiego na bis!) słychać każde słowo, a jednocześnie jest to wielki głos, o pięknym legato i bogatym tembrze.

Program był zróżnicowany i bogaty. Ale przede wszystkim chciałem powiedzieć o Yelisavecie. Będzie jeszcze o niej głośno. Brawo dla niej i dla Jej obecnej mistrzyni - prof. Katarzyny Oleś-Blachy.

Na koncercie zainaugurowaliśmy (wspólnie z Ksenią Więcek, która często pomaga mi w nadto pianistycznych dla mnie akompaniamentach. Tu zrobła to z wielką klasą!) pianino poznańskiej firmy Drygas, dar pani Doroty Kosińskiej dla nas. O instrumencie i interesującej historii fortepianmistrzowskiej rodziny Drygasów więcej na stronie Fortepianarium, tj. tu:

 

Cudowny weekend w Fortepianarium. 25.05.2025. Katarzyna Pokrzywa i aksamitna moc subtelności.

 


W niedzielę w Fortepianarium wystąpiła zaś skrzypaczka Katarzyna Pokrzywa.

Akompaniowanie jej grze było dla mnie fantastycznym przeżyciem. To gra, która nie epatuje ani dźwiękiem na dynamicznych dopalaczach, ani nadmiernie jaskrawą interpretacją; jej muzyka nie krzyczy, jednak subtelny przekaz jest czymś niesłychanie mocnym, a narracja solistki wciąga słuchacza do niezwykle bogatego świata. Cudowna była również umiejętność zbudowania narastającej dramaturgii koncertu.

Mój niecodzienny klawesyn typu południowoniemieckiego – pełen subtelnych, ale niezbyt głośnych, często o lutniowym charakterze, barw – doskonale wpisał się (moim nieskromnym zdaniem) w subtelną interpretację solistki. Rzadko mam taką satysfakcję, że to to solista, bardzo cienką nitką, cały czas inspiruje moją wyobraźnię i pozwala na znajdowanie rozwiązań i środków interpretacyjnych, których z nikim innym nie udałoby się znaleźć!

Program bardzo ciekawie ułożony, oparty na podstawowych w muzyce XVI-XVIII wieku standardach: passacaglii, ciaccony i folii. Rozpoczęliśmy pięknym utworem Johna Ecclesa The Mad Lover, później dwa utwory Niccoli Matteisa – solowy i skrzypcowa wersja Ciaccony. Potem przepiękna melodycznie Ciaccona Heinricha Schmelzera oraz dwie poważne pozycje dojrzałej, barokowej literatury skrzypcowej. Follia Corellego oraz mieszająca tematy passacaglii i ciaccony z bogatym komponentem ekspresyjnej chromatyki podanej w uczonej, kontrapunktycznie formie jedną z Sonate accademiche Veraciniego.

Wśród wielu skrzypków, którym akompaniowałem, Katarzyna Pokrzywa zajmie odtąd jedno z czołowych miejsc … A fantastycznego przeżycia, jakim było granie z nią szybko nie zapomnę. 




 

Cudowny weekend w Fortepianarium. 23 maja 2025. Alejandra Pacheco Costa

 

Alejandra Pacheco Costa została zaproszona przez Uniwersytet Wrocławski. Dzięki staraniom Juliety Gonzales-Springer, opiekującej się gościem, Alejandra Pacheco wystąpiła też z recitalem w Fortepianarium.

Zaproponowała reprezentatywną i fascynującą podróż po muzyce hiszpańskiej I połowy XX wieku; okresu, który chyba był momentem fantastycznego rozkwitu pianistyki i jedynego w swoim rodzaju połączenia elementów par excellence iberyjskich i zdobyczy ówczesnej awangardy muzycznej. To muzyka, którą rzadko usłyszeć można w Polsce.

Usłyszeliśmy na początku Valses poéticos Granadosa z 1899 roku; kompozytora, którego twórczość zamyka iberyjski romantyzm. Podczas naszej rozmowy przed koncertem rozmawialiśmy z solistką o tym, że figuracyjna lekkość tej muzyki wymaga umiejętności grania Scarlattiego. Podczas koncertu w pełni zrozumiałem, co solistka miała na myśli. Tak w utworach Granadosa, jak i dalszych kompozycjach podziwiałem umiejętność Alejandry Pacheco Costy subtelnego i niezwykle wyrafinowanego dotyku klawiatury, umożliwiającego grę lekką, przejrzystą, mieniącą się tak, jak rozpryskiwana przez fontanny woda.

Musica callada Federico Mompou to 4 księgi krótkich utworów fortepianowych eksponujących nieoczekiwaną łagodność dysonansów. W muzyce tej ukryta jest cisza średniowiecznych kościołów. Niektóre fragmenty przywodzą na myśl kompozycje Oliviera Messiaena. Podobno Muzyka milcząca jest wynikiem kryzysu, który kompozytor przeżywał po zakończeniu wojny domowej. To chyba najmniej znany w Polsce kompozytor, a ja chciałbym jeszcze godzinami wsłuchiwać się w tę prostą, poruszającą, medytacyjną muzykę.

Kolejnym utworem była Sonatine pour Yvette Xaviera Montsalvatge, trzyczęściowy efektowny utwór fortepianowy ze znanym tematem pieśni dziecięcej w trzeciej części.

I wreszcie, Fantasia Baetica Manuela de Falli. Utwór z 1919 roku napisany dla Artura Rubinsteina, który kompozycję wykonał po raz pierwszy rok później w Nowym Jorku. Kompozycja, która w fascynujący sposób łączy folklor i awangardę w nowe, spójne stylistycznie zjawisko dźwiękowe.

Otrzymaliśmy jeszcze smakowity, lekki deser (Asturias Granadosa z kastanietami, na których grała Julieta Gonzales, jeszcze jeden utwór Mompou oraz Sevillanę, w której ponownie dołączyła Julieta śpiewając i grając na kastanietach).

Poniżej kilka zdjęć z próby: 











 


poniedziałek, 2 grudnia 2024

Derya i powiew Morza Śródziemnego w Fortepianarium

 


Jedną z wielu zalet Fortepianarium jest to, że możemy gościć świetnych, młodych muzyków, którzy w przyszłości występować będą na większych muzycznych scenach. Myślę, że tak właśnie było wczoraj. Zespół Derya, którego spiritus movens jest grający na fletach prostych Rodrigo Barata, zabrał nas w fascynującą podróż po muzyce basenu Morza Śródziemnego, do Turcji, Francji i Katalonii ukazując nieoczywiste na pierwszy rzut oka i ucha związki między muzyką europejskiego średniowiecza i tureckiego Orientu. Połączenie różnych instrumentów: „pierwotnego” klawesynu (clavisymbalum) (Daria Kubik), wczesnych instrumentów smyczkowych zbudowanych na podstawie polskiej tradycji (Anna Klimczyk), tureckiej lutni oud (Łukasz Błaszkiewicz), świetnie dobarwiającej całość perkusji (Tiago Matos) i wspomnianych już fletów prostych (Rodrigo Barata) umożliwiło ukazanie szerokiego spektrum muzyki monodycznej w bardzo oryginalnych i frapujących interpretacjach.

Życzę muzykom zespołu „Derya” dalszych udanych koncertów i projektów muzycznych! Mam nadzieję, że już wkrótce znów Was (i o Was) usłyszę!

 

Przed koncertem:


I po koncercie :


 




 

 

środa, 24 kwietnia 2024

Victoria Lerche-Kurpas i Natalia Kurcab w Fortepianarium. 21.04.2024


Miło słuchać młodych wykonawców, którzy potrafią zaproponować fascynujący i poruszający program, inteligentną i retoryczną interpretację, a ze stosunkowo małego, klubowego miejsca, jakim jest Fortepianarium, uczynić wielką scenę. To właśnie stało się w ostatnią niedzielę, 21 kwietnia 2024 roku. 

Victorię Lerche-Kurpas znam od dawna. Jako klawesynistkę i śpiewaczkę. W tej pierwszej roli poznałem ją najpierw. To ogromna satysfakcja widzieć, jak rozwija się Jej talent. Interpretacja sławnej kantaty "Ariadna na Naxos" zachwyciła mnie w pełni. Victoria śpiewała, zgodnie z zaleceniami epoki, w sposób dopasowany do kameralnej wielkości sali, bez przesteru, jednocześnie operując głosem w sposób podkreślający dramatyczną wielkość tej sceny i walory wirtuozowskie. Cudowna w jej śpiewie jest naturalna (jak sądzę) retoryczność i gestyka. Równie ciekawa interpretacyjnie było wykonanie pieśni Mozarta i ariett op. 82 Beethovena.

Natalia Kurcab wydobyła z późnego trochę, jak na muzykę klasyków wiedeńskich, fortepianu Traugott Berndt (1845-7) całą pełnię niuansów i subtelności, dotykając instrument czule i miękko. To wielkiej klasy muzyk, tak w aspekcie solowym, jak i kameralnym, znakomicie współpracujący z solist(k)ą, inspirujący partner współtworzenia muzyki, czujnie podkreślający właściwe momenty.

Każda z wykonawczyń pokazała się od najlepszej strony, ale na największą pochwałę zasługuje ich umiejętność partnerstwa kameralnego: znakomite zgranie i wzajemna uważność na siebie. 

Może warto jeszcze dodać, że w wykonanych na zakończenie wariacjach na temat "Ich denke dein" Beethovena Victoria Lerche wystąpiła w podwójnej roli: śpiewaczki i pianistki. 



poniedziałek, 5 lutego 2024

Karolina Augustyn i Olena Pavlova w Fortepianarium (4.02.2024)



 O Karolinie pisałem już przy okazji koncertu z francuską barokową kantatą "Andromeda"  . To młoda śpiewaczka, która chętnie wykonuje muzykę dawną, łącząc wrażliwość, umiejętności wokalne i wiedzę. Znam ją zresztą właśnie z prowadzonych przeze mnie dla śpiewaków w krakowskiej Akademii Muzycznej zajęć "Interpretacji muzyki dawnej"...

Wczoraj pokazała się jednak z zupełnie innej strony; jako wirtuozowska wykonawczyni muzyki w stylu bel canto śpiewając dla zabrzańskiej publiczności utwory Belliniego, Verdiego, Pucciniego, Gounoda, Dvoraka i Korngolda. Karolina doskonale rozumie i oddaje kapryśny: czasem przekorny, czasem dramatyczny charakter wirtuozowskich koloratur, wydobywając z nich ekspresyjny, a nie tylko czysto wirtuozowski, retoryczny walor. Choć tym razem zrezygnowałem z opowiadania o treści poszczególnych oper, tekstach, to Karolina znakomicie złapała kontakt z publicznością.

Zaś Olena Pavlova to "akompaniatorka" marzeń. Celowo to słowo ująłem w cudzysłów, bo tak pełne i artystyczne wykonanie partii fortepianu: pełne barw, znaczenia, a jednocześnie idealnie spójne i współoddychające z solistką, to wyraz najwyższego mistrzostwa muzycznego. Są tacy muzycy, którzy jednym dźwiękiem, jednym akordem potrafią przykuć uwagę i wyobraźnię słuchacza i Olena Pavlova właśnie do tej grupy muzyków należy. A jednocześnie widać, że po prostu niesamowicie lubi grać i przewidywać to, co zrobi kameralny partner, ciesząc się wspólnym muzycznym dialogiem. Jest mi to bardzo bliskie i takich właśnie muzyków uwielbiam. 

Fantastyczny, piękny wieczór. Dziękuję. 

A przy okazji serdecznie zapraszam na wieczór w Akademii Muzycznej w wykonaniu tych artystek poświęcony Ukrainie.

 



 

sobota, 20 stycznia 2024

Wieloklawiszowa przygoda w Capelli ze studentami. Zjednoczone klawiatury.

 


    Dzięki zaproszeniu Capelli Cracoviensis mogłem zrealizować wieloetapowy projekt muzyczny dla moich studentów, z moim udziałem jako współwykonawcy. Nowa siedziba Capelli dzięki połączeniu posiadanych już wcześniej instrumentów i nowym zakupom stała się prawdziwym rajem dla klawiszowców różnej maści i orientacji (nic zdrożnego nie mam tu na myśli!). 

    We wtorek (16.01) z moimi studentkami: Orysią Mashtalir, Ksenią Więcek, Weroniką Hryniewicką i Elą Ziarnik zagraliśmy koncert utworów na 2 klawesyny; a to kolorowa i ciekawa literatura. Był koncert Solera, śliczny kwartet Armanda-Louisa Couperina, transkrypcja uwertury orkiestrowej C-dur Bacha (BWV 1066) i efektowny koncert-pastisz Nathana Mondry'ego. Studentki grały też na pięknym klawesynie włoskim (Giulio Fratini) i kopii Mietke'go (Matthias Kramer) muzykę solową.

    Środowe matinee to występ śpiewaków, którzy przygotowali różnobarwną muzykę od Stachowicza poprzez Haendla, Bacha, Pergolesiego po Mozarta z akompaniamentem (moim) na różnych instrumentach klawiszowych mam nadzieję dobrze oddającym charakter, styl i klimat każdego z utworów. 

W czwartek "duży koncert" z muzykami Capelli. Rozpoczęliśmy koncertem organowym op. 4 nr 1 Haendla z continuo granym na 2 klawesynach przez Weronikę Hryniewicką i Elę Ziarnik, potem kantata "Andromede" przepięknie wykonana przez Karolinę Augustyn, koncert potrójny Telemanna (oryginał na 3 oboje i 3 skrzypiec, moja wersja na 3 klawesyny), sonata wiolonczelowa Piattiego (Monika Hartmann) i koncert a-moll na 2 klawesyny i smyczki (oryg. na 2 flety) Telemanna. Tu pobawiliśmy się stereofonicznymi efektami i przeciwstawieniem grupy solo i ripienistów. 

Jesli uczenie muzyki sprawia satysfakcję, to właśnie dzięki takim przedsięwzięciom ...

Capello, dziękuję.