Z powodu koronawirusa zrezygnowano z Dnia otwartego Akademii Muzycznej w Krakowie. Jeśli ktoś chce się ze mną umówić na próbną, bezpłatną lekcję to jest to możliwe również poza uczelnią: w Zabrzu lub Katowicach - np. w kwietniu lub maju - kiedy trochę tylko uspokoi się sytuacja.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Katowice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Katowice. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 10 marca 2020
poniedziałek, 15 kwietnia 2019
Dydona i Eneasz w Katowicach. Premiera 9.04.2019
Jacek Jabrzyk umieścił akcję Dydony i Eneasza we współczesnych realiach społeczno-politycznych. W jego ujęciu Eneasz to przede wszystkim emigrant, uciekinier zderzony z obojętnością wypolerowanego, europejskiego establishmentu, frazesami zakrywającego obojętność czy wręcz brutalność wobec innych.
Realizacja purcellowskiej Dydony w Sali Teatralnej Akademii Muzycznej w Katowicach pozwoliła chyba trochę odczarować to miejsce używane zazwyczaj jako miejsce koncertów jazzowych, a dysponujące pełną teatralną infrastrukturą. Zawsze uważałem, że - podobnie jak ma to miejsce w Glasgow - sala powinna być miejscem stałych spektakli, a studenci powinni mieć możliwość wchodzenia w pewną - dobrze pojmowaną - rutynę teatralną. Mam nadzieję, że udało się, na razie, ruszyć z tym do przodu.
Opera Purcella to dzieło subtelnej poetyki muzycznej; skromne obsadowo, instrumentacyjnie. Są tam chóry i efektowne fragmenty instrumentalne (sławna uwertura, błyskotliwe tańce), ale wiele miejsc to muzyka wokalna z akompaniamentem continuo - bardzo atrakcyjnym dla klawesynisty, który może za każdym razem współtworzyć akcję i dramaturgię dzieła.
9 kwietnia wykonaliśmy dzieło dwa razy po sobie, z dwiema różnymi obsadami.
Chciałbym w tym miejscu bardzo serdecznie podziękować muzykom niewielkiej orkiestry (Marta Korbel - świetny koncertmistrz!, Łukasz Krusz, Antonina Cierpioł, Gabriela Kubarska, Szymon Stochniol, moi współcontinuiści - Monika Hartmann, Piotr Wacławik i Daria Kubik), którzy wznieśli się na wyżyny kameralno-operowego muzykowania. Szczególnie pięknie w ostatnim chórze, w którym pozostawiliśmy tylko partię sopranu (błyskawicznie w ciągu jednego dnia przygotowaną przez Karolinę Borodziuk) i orkiestry. Tego ostatniego chóru, subtelnego cieniowania "moich" muzyków, tworzenia przez nich wyciszonego klimatu i atmosfery długo nie zapomnę. Akademicka Orkiestra Barokowa okazała się jak zawsze niezawodna !
Oczywiście - bardzo dziękuję solistom, którzy stworzyli pełen życia i kolorów spektakl. Każdy z nich zasługuje na osobne brawa. Dydona - Natalia Płonka i Agata Siwy, Eneasz - Jakub Borgiel i Bogumił Stelmach, Belinda - Justyna Łatasiewicz i Emilia Kozłowska, Oberczarownica - Paula Kluczna i Paula Stępień ... Postaram się później dokleić do tego posta pełną listę wykonawców.
Wreszcie dziękuję chórowi, który również dzielnie radził sobie na scenie.
Mam nadzieję, że stworzyliśmy spektakl mobilny, możliwy do przenoszenia w różne miejsca. Wszystkim wykonawcom życzę tego samego: aby ta przygoda z Dydoną trwała nadal !
sobota, 19 stycznia 2019
Martin Gester o konkursie bc w Katowicach
Z dumą i wzruszeniem wklejam FBookowy post, w którym ja i moi koledzy z katowickiej Akademii, kontynuatorzy mojego wieloletniego dzieła, zostali wymienieni.
Dodaję, że choć rzeczywiście pomysł był mój, o tyle trud organizacyjny podjęli wspomniani we wpisie koledzy. Bez nich - konkurs pozostałby tylko fajnym pomysłem.
Jeszcze raz Wam dziękuję, w szczególności zaś Markowi Pilchowi, który pomysł podjął i doprowadził do wcielenia w życie.
Dodaję, że choć rzeczywiście pomysł był mój, o tyle trud organizacyjny podjęli wspomniani we wpisie koledzy. Bez nich - konkurs pozostałby tylko fajnym pomysłem.
Jeszcze raz Wam dziękuję, w szczególności zaś Markowi Pilchowi, który pomysł podjął i doprowadził do wcielenia w życie.
De retour de diverses activités en Pologne.
Et notamment d’un événement digne de figurer dans les annales de la musique ancienne :
Et notamment d’un événement digne de figurer dans les annales de la musique ancienne :
1er Concours de Basse Continue et de réalisation de Partimenti (improvisation sur une basse écrite dans la tradition des Conservatoires baroques et classiques italiens) au clavecin.
J’ai eu le plaisir d’être au jury de ce premier concours du genre. Moments extraordinaires de musique, de partage, d’échanges dans un cadre idéal, une organisation parfaite et un esprit tout sauf compétitif : d’intérêt musical, de curiosité et d’amabilité partagés.
Ce concours a été conçu par l’exceptionnel claveciniste, organiste et pianofortiste Marek Toporowski qui mérite tous les éloges pour son initiative, ses idées, son sens de la formation, du concert, de la musique, des relations humaines. Il a été aidé par le non moins talentueux Marcin Swiatkiewicz, magnifique interprète et déjà pédagogue.
Leurs assistant(e)s sont aussi d’excellents musiciens : Marek Pilch (organiste et claveciniste) et les fortepianistes Katarzyna Drogosz, Dominika Maszczyńska.
Leurs assistant(e)s sont aussi d’excellents musiciens : Marek Pilch (organiste et claveciniste) et les fortepianistes Katarzyna Drogosz, Dominika Maszczyńska.
Je ne trouve rien de plus éloquent que de citer le commentaire du brillant lauréat (1er prix), Iason Marmaras - qui sera, entre autres récompenses, notre claveciniste/coach/chef assistant de la prochaine session de Genertion Baroque :
« This was a competition which by its nature (rather than speed, precision, or some sort of technical excellence) promoted harmony, fantasy, invention, and in general the appreciation of music and its constituent parts. Everything from the welcome to Katowice, to the form of the competition itself, and importantly the structure distribution of the prizes, indicates that it is a competition from musicians, and for musicians and music both. I hope earnestly that it will continue and thrive ».
Félicitations à
Johannes Rake (2nd prize) • Niels Pfeffer (3rd prize) • Masako Awaji (special prize) • Nathan Mondry (special prize) • Mavrycy Raczyński (special prize) • NengYi Chen (special prize) • Tomasz Bonikowski (special prize)
Et à tous les autres candidats présélectionnés, dont beaucoup auraient aussi mérité des marques de reconnaissance.
Johannes Rake (2nd prize) • Niels Pfeffer (3rd prize) • Masako Awaji (special prize) • Nathan Mondry (special prize) • Mavrycy Raczyński (special prize) • NengYi Chen (special prize) • Tomasz Bonikowski (special prize)
Et à tous les autres candidats présélectionnés, dont beaucoup auraient aussi mérité des marques de reconnaissance.
Voir le site :
https://m.facebook.com/BCCKatowice/
https://m.facebook.com/BCCKatowice/
środa, 16 stycznia 2019
niedziela, 13 stycznia 2019
I Międzynarodowy Konkurs Basso Continuo i Partimento. Katowice
Pięknie nam się konkurs rozwija.
Fantastyczna impreza; wielu ciekawych uczestników, różnorakie niekonwencjonalne rozwiązania muzyczne, wielość pomysłów na własne granie, improwizację, współpracę kameralną.
Cudownie słucha się takiej muzyki w przepięknie odrestaurowanej auli katowickiej Akademii.
Co ciekawe - tak bardzo obawialiśmy się wprowadzenia partimento; a właśnie z improwizowanymi (na kanwie basu) preludiami Matthesona poradzili sobie właściwie wszyscy uczestnicy.
Z pomysłem organizacji takiej imprezy nosiłem się od wielu lat. Wiedziałem, że jest to coś czego nie ma, czego brakuje; coś, co pozwoli nam na ukazanie ogromnego dorobku katowickiego środowiska wykonawców i wykładowców muzyki dawnej. Wypracowanego dzięki naszej pracy. Coś, co pozwoli naszym studentom otrzeć się o wielki świat. Do którego już należymy. Było to marzenie, o którym wiedziałem, że kiedyś uda się je zrealizować! Mój pomysł, podjęty i zaakceptowany przez Marka Pilcha - kierownika Katedry Klawesynu i Historycznych Praktyk Wykonawczych - został przez kolegów z Katedry bardzo twórczo rozwinięty (długo dyskutowaliśmy nad programem; chyba udało się stworzyć ramy pozwalające na bardzo wszechstronne zaprezentowanie się przez każdego z kandydatów) oraz perfekcyjnie zorganizowany i dopracowany.
Wydaje się, że udało się znaleźć i wypełnić lukę na "rynku" muzycznych konkursów.
Na podziękowania dla wszystkich autorów tego wydarzenia - kadry i studentów - przyjdzie pewnie czas w następnym wpisie.
Na razie krótka informacja - w finale usłyszymy następujących uczestników (podaję w mianowniku :-)) : Masako Awaji, Iason Marmaras, Niels Pfeffer, Maurycy Raczyński, Johannes Rake.
Gratulacje; więcej uwag o konkursie po jego zakończeniu.
Na razie zachęcam do obejrzenia dokumentacji fotograficznej na facebookowej stronie konkursu :
https://www.facebook.com/BCCKatowice
sobota, 31 marca 2018
Katowickie Stabat Mater
Korzystając ze
Świąt i wolnego czasu wracam do redagowania bloga i uzupełnienia
go o ważne dla mnie wydarzenia mijającego, przedwiątecznego
tygodnia.
Stabat Mater
Pergolesiego to prawdziwe arcydzieło barokowego teatrum katolickiej
muzyki sakralnej. Nawet krytyczny wobec kompozytorskiego niechlujstwa
Włochów Quantz umieszcza Pergolesiego w gronie kilku nazwisk
kompozytorów stanowiących chlubny wyjątek. Choć studenci wciąż
przynoszą mi na zajęcia „Opracowania partii oratoryjnych”
fragmenty „Stabat”, wydaje się, że w potocznej opinii dzieło
to wciąż nie zajmuje należnego mu miejsca. Dlatego postanowiłem –
wreszcie – zorganizować kompletne wykonanie utworu z udziałem
Akademickiej Orkiestry Barokowej.
Udało się
zorganizować dwa koncerty – 25 kwietnia w Sali Koncertowej AM w
Katowicach i 26 kwietnia w Katedrze Ewangelickiej w Katowicach –
jako projekt Akademickiej Orkiestry Barokowej AM w Katowicach.
AOB działa nieco
inaczej niż znana mi doskonale również Orkiestra Barokowa AM w
Krakowie. To zespół o mieszanym, barokowo-współczesnym
charakterze, stanowiący znakomitą platformę do współpracy
muzyków już wyspecjalizowanych, zainteresowanych dodatkową
specjalizacją i tych, którzy wpadli na chwilę zobaczyć jak to
jest. Fantastyczne jest to, że od czasu założenia przeze mnie
zespołu to się sprawdza!
Tym razem z tej
mieszanki (oprócz wszystkiego, różnej przecież za każdym razem)
udało się stworzyć zespół grajacy spójnie, fantastycznie
reagujący na konieczność wspólnegfo frazowania i oddychania z
solistami … z próby na próbę obserwowałem jak to się buduje i…
było to naprawdę budujące! Rzadko mam okazję współpracy z tak
czujną i doskonale reagującą grupą muzyków. Wielka w tym zasługa
Oli Radwańskiej, która jest wymarzonym dla każdego dyrygenta
koncertmistrzem – w lot chwytającym każdy pomysł muzyczny i
znajdującym dla niego właściwą mowę smyczka, uważnym,
plastycznym dla kolegów … Ale podziękować mogę wszystkim.
Ciepło, serdecznie i szczerze. Z takim zespołem chętnie
pojechałbym na dłuższe tournée!
Solistki
pierwszego wieczoru to Barbara Grzybek i Karolina Borodziuk. Barbara
– oprócz tego, że jest świetną sopranistką – jest
fantastycznym muzykiem, doskonałym kameralistą, bardzo szybko
opanowującym nowy materiał. Karolina to piękny mezzosopran, zawsze
inspirująca interpretacja. Skład poniedziałkowy był zupełnie
inny i podobnie znakomity. Niezwykle ekspresyjna i perfekcyjna
wokalnie sopranistka Kamila Nowak oraz dzielące między siebie drugą
partię i podobnie znakomicie śpiewające – Dorota Strączek i
dysponująca głębokim altem Maja Wielgus.
Dla
dyrygenta muzyki wokalniej niezwykle przyjemny jest moment, kiedy
może identyfikować się z frazowaniem, sposobem oddychania i
interpretacją solistów, a przez to przekazywać orkiestrze spójny
z solistami komunikat. Również pod tym względem miałem pełen
komfort – ze strony całej piątki.
Uwielbiam
takie koncerty – w pełni profesjonalne i w
pełni pozbawione rutyny.
niedziela, 18 marca 2018
środa, 3 stycznia 2018
Muzyka na skrzypce i fortepian w katowickiej Akademii
Już wkrótce w katowickiej Akademii ... w niecodziennym dla mnie repertuarze. Choć jako uniwersalnemu klawiszowcowi, który z niejednego chleba piec jadł ...
sobota, 9 grudnia 2017
Małgorzata Klajn wygrywa. V Akademicki Konkurs Klawesynowy w Poznaniu
Moja absolwentka Małgorzata Klajn sprawiła mi ponownie ogromną radość zdobywając I nagrodę na V Akademickim Konkursie Klawesynowym. Zawsze fascynowała mnie niecodziennym spojrzeniem na muzykę serwując mi na lekcjach frazy i brzmienia zmuszające do zachwytu i zdumienia (to oczywiście przywilej profesora muzyki, który za darmo może słuchać na lekcjach rzeczy znacznie piękniejszych od jakiegokolwiek zapuszkowanego na płycie nagrania sygnowanego wielkim nazwiskiem. Osobowościom takim jak Gosia zawsze staram się dawać narzędzia, a nie wzorzec własnego wykonania, niemniej w granie - pod każdym względem: technicznym, muzycznym, interpretacyjnym - jak najbardziej ingeruję! Chyba tym razem naprawdę się udało...) Wiele od moich studentów się nauczyłem, co nieco może nawet podkradłem zgodnie z barokową zasadą "Kopiuj dobre wzorce!". Smile.
Gosiu, gratuluję Ci ciężkiej pracy i umiejętności opakowania własnych pomysłów w formę, która ma szanse powodzenia na konkursach. Serdecznie życzę Ci dalszych sukcesów. Bardzo cieszę się, że mogłem towarzyszyć Ci w jakimś etapie Twojego artystycznego życia i cieszę się, że będę mógł dalsze Twoje kroki już tylko obserwować ! Nie jestem Ci już potrzebny, musisz jeszcze zbadać kilka innych osobowości. Powysysaj z nich to co najlepsze i w drogę !
Bardzo serdeczne gratulacje dla osób, które zdobyły pozostałe nagrody - Magdaleny Itman (II miejsce) i Stanisława Łopuszyńskiego (III).
Osobne gratulacje dla osób, których gra wywarła na mnie duże wrażenie, a nie dostały żadnej regulaminowej nagrody - Karoliny Przybylskiej i Agnieszki Skorupy.
Konkurs klawesynowy mógł ponownie zaistnieć dzięki wspaniałej pracy i postawie Marioli Bryły, która z ogromnym sercem, często rezygnując z własnych ambicji, skleja i spaja nasze nie zawsze łatwe środowisko. Bardzo dziękujemy !
Etykiety:
Akademicki Konkurs Klawesynowy,
Gosia Klajn,
Katowice,
klasa klawesynu,
Małgorzata Klajn,
Poznań. Aka,
V
Lokalizacja:
Warszawa, Polska
wtorek, 4 lipca 2017
Trzy dyplomy
Trochę dziwnie się
czuję. Trójka moich „ostatnich” studentów-klawesynistów z
Katowic właśnie zagrała (30.06) swoje recitale dyplomowe. Klasę
trzeba będzie ponownie zacząć budować, takie życie ... Ostatnie
lata były jednak bardzo dobrym okresem w historii mojej katowickiej
klasy (a myślę tu również o wcześniejszych absolwentach, o
których tu nie piszę), tak się złożyło …
Największą radość
sprawiło mi to, jak bardzo są różni, zorientowani na różne
aspekty klawesynowego wykonawstwa. Cieszę się zawsze, że w mojej
klasie (mam nadzieję, że tak jest) mogli się odnaleźć i podążać
w wybranym przez siebie kierunku.
Joanna Owczarek –
nie tylko klawesynistka, ale również świetna pianistka i
„pianoforcistka”. Znakomicie łącząca fortepianową ekspresję
z językiem klawesynu, co fantastycznie procentuje w wypadku muzyki
XVIII wieku, która zapowiada już ten nowy, romantyczno-fortepianowy
typ ekspresji. W swoim – bardzo obszernym recitalu – użyła
zarówno klawesynu, jak i kopii XIX-wiecznego fortepianu.
Małgorzata Klajn –
niesamowicie wykonująca muzykę współczesną. Oryginalna i twórcza
osobowość.
Tomasz Bonikowski –
również organista i kompozytor. Piękny dźwięk, dużo
dopracowanych, intelektualnych pomysłów interpretacyjnych. Grał
własną „edycję” koncertu klawesynowego Goldberga.
Swoją grą sprawili
mi ogromną radość. Ale przecież czeka ich trudne życie. Są
świetni, ale miejsc na muzycznej scenie czy rynku pedagogicznym nie
przybywa. O swoje trzeba walczyć. Niekoniecznie łokciami, ale,
umówmy się, łatwo nie jest.
Dlatego, chciałbym
im życzyć powodzenia, szczęścia i realizacji pomysłów. I trochę
bardziej gościnnego dla dobrej, wyrafinowanej muzyki świata.
A przede wszystkim
podziękować za to, że tak wiele od nich się nauczyłem. Bo
przecież największą dla nauczyciela nagrodą jest to, kiedy to
całe uczenie nie jest przekazywaniem prawd objawionych, ale działa
w obie strony. Bo ja wielu rzeczy nie robię tak dobrze jak oni!
sobota, 29 kwietnia 2017
Zygmunt Antonik
Kolejne smutne pożegnanie.
Zygmunt Antonik to ktoś z kim na zawsze kojarzyć mi się będą Katowice, choć pierwszy raz poznałem go (ja - student jeszcze, on już znany i koncertujący organista) w Kamieniu Pomorskim, w domu pracy twórczej "Pod Muzami", kiedy niczym wicher wtargnął do sali i natychmiast rzucił się do pianina, aby zagrać jakiś jazzik.
Od moich pierwszych lat na Górnym Śląsku był obecny w moim życiu wyciągając mnie z murów uczelni na obiad, piwo, oglądanie zrobionych przez siebie zdjęć, wspólne słuchanie muzyki, gadanie o niczym ...Często po prostu plotki. Miałem wrażenie, że trochę kibicuje mojej działalności, wspiera to, co robię dobrym słowem.
Zygmunt był przede wszystkim chodzącym przeciwieństwem snoba. Potrafił wpaść do klasy z informacją, że w istniejącym jeszcze do niedawna barze "syfek" obok Akademii jest świetny bigos. Był świetny ... Albo wyjąć jakąś starą zakurzoną płytę, po którą żaden szanujący się, współczesny muzyk by nie sięgnął, bo było tam właśnie coś, co go zachwyciło ... I był w stanie przekazać i zarazić każdego swoim zachwytem i entuzjazmem.
Muzycznie wszystkożerny, w każdym gatunku dostrzegał coś ciekawego.
Organizował festiwal bachowski w katowickich (głównie) kościołach, na którym wszyscy graliśmy za darmo. Nudził dopóki, dopóty nie zgodziliśmy się grać, a potem zmuszał nas do wybrania tych utworów, które pasowały mu akurat do koncepcji.
Kiedy na jakimś festiwalu bardzo nie chciałem grać zaprosił mnie do siebie do domu. Na śniadanie czekały na mnie świetne naleśniki.
To u niego pierwszy raz spróbowałem pizzy z górą kapusty.
Gotował zresztą świetnie nie bojąc się żadnych eksperymentów.
Robił świetne zdjęcia i robił ich dużo. Oglądanie z nim było strasznie fajne, bo zmuszał do spojrzenia na nie swoimi oczami i dostrzeżenia rzeczy, których samemu by się nie dostrzegło. Tak samo jak z muzyką, płytami i wspomnianym już gotowaniem ...
Lubił szokować pikantnym językiem. To mogło czasem razić, ale zmuszało też do porzucenia własnej skorupy, otwarcia się i szczerości.
Od pewnego czasu nasze kontakty osłabły. Ja nie byłem już tak związany ze środowiskiem organowym Katowic, a On czuł się coraz gorzej i walczył z postępującą chorobą.
Dla mnie będzie symbolem pewnego minionego okresu w moim życiu. Wielu radości, śmiechu, fajnych przeżyć. Będzie Go nam brakowało.
Zygmunt Antonik to ktoś z kim na zawsze kojarzyć mi się będą Katowice, choć pierwszy raz poznałem go (ja - student jeszcze, on już znany i koncertujący organista) w Kamieniu Pomorskim, w domu pracy twórczej "Pod Muzami", kiedy niczym wicher wtargnął do sali i natychmiast rzucił się do pianina, aby zagrać jakiś jazzik.
Od moich pierwszych lat na Górnym Śląsku był obecny w moim życiu wyciągając mnie z murów uczelni na obiad, piwo, oglądanie zrobionych przez siebie zdjęć, wspólne słuchanie muzyki, gadanie o niczym ...Często po prostu plotki. Miałem wrażenie, że trochę kibicuje mojej działalności, wspiera to, co robię dobrym słowem.
Zygmunt był przede wszystkim chodzącym przeciwieństwem snoba. Potrafił wpaść do klasy z informacją, że w istniejącym jeszcze do niedawna barze "syfek" obok Akademii jest świetny bigos. Był świetny ... Albo wyjąć jakąś starą zakurzoną płytę, po którą żaden szanujący się, współczesny muzyk by nie sięgnął, bo było tam właśnie coś, co go zachwyciło ... I był w stanie przekazać i zarazić każdego swoim zachwytem i entuzjazmem.
Muzycznie wszystkożerny, w każdym gatunku dostrzegał coś ciekawego.
Organizował festiwal bachowski w katowickich (głównie) kościołach, na którym wszyscy graliśmy za darmo. Nudził dopóki, dopóty nie zgodziliśmy się grać, a potem zmuszał nas do wybrania tych utworów, które pasowały mu akurat do koncepcji.
Kiedy na jakimś festiwalu bardzo nie chciałem grać zaprosił mnie do siebie do domu. Na śniadanie czekały na mnie świetne naleśniki.
To u niego pierwszy raz spróbowałem pizzy z górą kapusty.
Gotował zresztą świetnie nie bojąc się żadnych eksperymentów.
Robił świetne zdjęcia i robił ich dużo. Oglądanie z nim było strasznie fajne, bo zmuszał do spojrzenia na nie swoimi oczami i dostrzeżenia rzeczy, których samemu by się nie dostrzegło. Tak samo jak z muzyką, płytami i wspomnianym już gotowaniem ...
Lubił szokować pikantnym językiem. To mogło czasem razić, ale zmuszało też do porzucenia własnej skorupy, otwarcia się i szczerości.
Od pewnego czasu nasze kontakty osłabły. Ja nie byłem już tak związany ze środowiskiem organowym Katowic, a On czuł się coraz gorzej i walczył z postępującą chorobą.
Dla mnie będzie symbolem pewnego minionego okresu w moim życiu. Wielu radości, śmiechu, fajnych przeżyć. Będzie Go nam brakowało.
poniedziałek, 7 marca 2016
Barbara Maria Willi w Katowicach
Świetny i niezwykle dynamiczny kurs klawesynowy w Akademii Muzycznej w Katowicach. Fantastyczny wykład, w którym nasza profesorska koleżanka z Brna w spójny i logiczny sposób przedstawiła specyfikę polifonicznego, siedemnastowiecznego continuo. A w środku pobytu - równie dynamiczny i pełen emocji recital klawesynowy w ramach organizowanego przez "Silesię" cyklu zaplanowanych przeze mnie spotkań z Mozartem i klawesynem. I to właśnie wykonanie Sonaty Mozarta (G, KV 287) najbardziej chyba porwało i rozgrzało świetną (zresztą) i żywo reagującą publiczność. Ale wiele było też pięknych miejsc w Bachu (cudownie wyczekane zawieszenia w Sarabandzie...) i innych utworach.
Lubię takie granie - pełne emocji i traktujące klawesyn jak medium dynamiczne.
Lubię takie granie - pełne emocji i traktujące klawesyn jak medium dynamiczne.
Etykiety:
Barbara Maria Willi,
Brno,
Katowice,
klawesyn,
koncert klawesynowy,
Marek Toporowski,
Muzeum Archidiecezjalne,
Silesia
Lokalizacja:
Katowice, Polska
Walentynki w Katowicach.
To już trochę zaległy temat. Ale zaległości trzeba nadrabiać.
Walentynki na tzw. Rynku dość niemrawe.
Za to w Akademii na koncercie muzyki barokowej w wykonaniu Fraktal Ensemble trzeba było dostawiać krzesła.
niedziela, 31 maja 2015
Wielki koncert w małej sali. Gabriela Szendzielorz-Jungiewicz i fortepianowa improwizacja.
Są profesorowie-celebryci i profesorowie, którzy bez wielkiego rozgłosu realizują niezwykle ciekawe projekty. Czasem są to działania nie należące do głównego nurtu muzycznego odtwórstwa będącego główną przecież domeną naszego akademickiego kształcenia. Gabriela Szendzielorz-Jungiewicz należy niewątpliwie do tej drugiej grupy. Od wielu lat niestrudzenie promuje muzykę współczesną, zachęca również studentów do improwizowania w różnych współczesnych stylach.
Jestem pod wrażeniem konsekwencji, z jaką wykonuje swoją artystyczną misję.
Stąd niniejszy króciutki wpis będący wyrazem mojego uznania i sympatii dla tych artystycznych poczynań.
Dotyczy koncertu, który zorganizowała 19 maja dla studentów-pianistów. Niezwykle ciekawy i przekonywujący pokaz tego jak ciekawie można grać bez nut i w jaki ciekawy sposób można wykorzystywać elementy muzycznej literatury wykuwając z nich nowe muzyczne byty.Piszę o tym dlatego, gdyż niektórzy uważają, że improwizowanie jest tworzeniem z niczego, a sięgnięcie po wzór - to plagiat. Tymczasem tak naprawdę improwizowanie jest ciągłym dialogiem z tradycją tak oralną, jak piśmienną, dialogiem tym ważniejszym, że świadczy o żywotności danej tradycji.
Muzyk, który sam sprawdzi muzyczny potencjał danego pomysłu, motywu inaczej grać będzie przecież potem zamknięty utwór, który jest przecież jedną z możliwych hipostaz.
Mówi się, że w środowisku klasyków pianiści to najmniej improwizujący muzycy. Dziękuję za tak przekonywujący dowód, że guzik to prawda!
A wykonawcom, którzy zainteresowali i obdarowali mnie masą pozytywnej energii serdecznie dziękuję.
Jestem pod wrażeniem konsekwencji, z jaką wykonuje swoją artystyczną misję.
Stąd niniejszy króciutki wpis będący wyrazem mojego uznania i sympatii dla tych artystycznych poczynań.
Dotyczy koncertu, który zorganizowała 19 maja dla studentów-pianistów. Niezwykle ciekawy i przekonywujący pokaz tego jak ciekawie można grać bez nut i w jaki ciekawy sposób można wykorzystywać elementy muzycznej literatury wykuwając z nich nowe muzyczne byty.Piszę o tym dlatego, gdyż niektórzy uważają, że improwizowanie jest tworzeniem z niczego, a sięgnięcie po wzór - to plagiat. Tymczasem tak naprawdę improwizowanie jest ciągłym dialogiem z tradycją tak oralną, jak piśmienną, dialogiem tym ważniejszym, że świadczy o żywotności danej tradycji.
Muzyk, który sam sprawdzi muzyczny potencjał danego pomysłu, motywu inaczej grać będzie przecież potem zamknięty utwór, który jest przecież jedną z możliwych hipostaz.
Mówi się, że w środowisku klasyków pianiści to najmniej improwizujący muzycy. Dziękuję za tak przekonywujący dowód, że guzik to prawda!
A wykonawcom, którzy zainteresowali i obdarowali mnie masą pozytywnej energii serdecznie dziękuję.
Etykiety:
akademia muzyczna,
Gabriela Szendzielorz,
improwizacja fortepianowa,
Katowice,
muzyka współczesna
Lokalizacja:
Warszawa, Polska
niedziela, 5 kwietnia 2015
Sukces studentów w Pesaro. Daria Kubik - Vincitrice !
Pięknie zawalczyli. Daria Kubik - I miejsce, Maurycy Raczyński - III. Edyta Suchanek - IV.
Gratuluję, dumnym jak paw !
Gratuluję, dumnym jak paw !
Etykiety:
akademia muzyczna,
daria kubik,
Katowice,
klasa klawesynu,
klawesynowy,
konkurs,
Marek Toporowski,
Pesaro
Lokalizacja:
Warszawa, Polska
czwartek, 8 maja 2014
Paul O'Dette w Katowicach
Było pięknie i magicznie. Paul O'Dette grał jakby dla siebie, nie starając się na siłę przypodobać się publiczności. Muzykował spokojnie i w ciszy, po prostu grał pozwalając mówić Dowlandowi nie uatrakcyjniając go na siłę.
Jego lekko nagłośniona lutnia brzmiała ciepło, a każdy z głosów polifonicznych przecież kompozycji prowadzony był logicznie i klarownie.
Potem okazało się, że jest również fascynującym gawędziarzem, sypiącym zabawnymi historiami i zdarzeniami, ze swadą opowiadającym o własnych przeżyciach i spotkaniach z wielkimi artystami (którzy w jego opowiadaniach okazywali pełnymi ciepła, żywymi istotami). Podczas koncertu miałem wrażenie, że jego i Dowlanda muzyka to była właśnie takim pełna radości i przyjaźni do otaczającego świata (mimo tytułu - Dowland semper dolens) muzycznym opowiadaniem.
Ogromne brawa i podziękowania dla Katedry Gitary i Harfy i pani profesor Aliny Gruszki za to piękne spotkanie.
Jego lekko nagłośniona lutnia brzmiała ciepło, a każdy z głosów polifonicznych przecież kompozycji prowadzony był logicznie i klarownie.
Potem okazało się, że jest również fascynującym gawędziarzem, sypiącym zabawnymi historiami i zdarzeniami, ze swadą opowiadającym o własnych przeżyciach i spotkaniach z wielkimi artystami (którzy w jego opowiadaniach okazywali pełnymi ciepła, żywymi istotami). Podczas koncertu miałem wrażenie, że jego i Dowlanda muzyka to była właśnie takim pełna radości i przyjaźni do otaczającego świata (mimo tytułu - Dowland semper dolens) muzycznym opowiadaniem.
Ogromne brawa i podziękowania dla Katedry Gitary i Harfy i pani profesor Aliny Gruszki za to piękne spotkanie.
czwartek, 5 grudnia 2013
Hurraaa !!!!!!
Moja studentka Daria Kubik dostała I Nagrodę na III Akademickim Konkursie Klawesynowym w Poznaniu !!
Dla mnie - ogromna radość.
Dla mnie - ogromna radość.
wtorek, 10 września 2013
Festiwal katarynek w Katowicach
Czegoś tak fajnego po Katowicach się nie spodziewałem (przepraszam moich katowickich i, ogólnie, górnośląskich przyjaciół! Ale jakoś te Katowice trzeba rozruszywać. Ostatnio udałem się wieczorem do kina, wieczorem wymarłe miasto robiło bardzio smutne wrażenie). Ale tu, strzał w dziesiątkę! Warto kontynuować!
Festiwal i pokaz instrumentów, które w Polsce noszą śmieszną (i przywodzącą na myśl infantylną powtarzalność) nazwę "katarynka", a w krajach germańskich dumnie zwą się "Drehorgel" albo "draaiorgel". Organy!
Bo to i są organy. Rodzaj automatycznych organów, w których poszczególne wentyle otwierają miast palców wykonawcy dziurki w perforowanej taśmie. Mało kto zdaje sobie sprawę, że budowa takiego automatu to nie tylko zadanie dla inżyniera. Najpierw należy zrozumieć pewne praktyki wykonawcze, a potem sprawić aby "martwy" automat wykonywał je jak żywy człowiek.
Najbardziej podobali mi się "kataryniarze" z Bawarii - Gisela i Josef Lechner. Dlatego, że sympatyczni, Ale również ze względu na fntastyczne bogactwo fakturalne tych mechanicznych utworów zapisanych na wałkach z tasmą perforowaną (wielu wałkach -to chyba widać!). Tym bardziej, że sam mogłem spróbować sił jako kataryniarz. I chyba dobrze mi szło. Nawet nie zahaczałem obcych dźwięków!
Instrumenty te budowane są przez organmistrzów, posiadają rejestry i, co tu mówić, są pełnoprawnymi członkami rodziny organów.
Albo - fisharmonii ... (na takim instrumencie grała pani Gisela).
Wesołe i wzruszające popołudnie. Dziękuję i proszę o jeszcze!


A każdy wałek zawiera cztery melodie :
I co? Nie mówiłem, że rejestry są ?
jak w organach - bo to są organy !!!
Festiwal i pokaz instrumentów, które w Polsce noszą śmieszną (i przywodzącą na myśl infantylną powtarzalność) nazwę "katarynka", a w krajach germańskich dumnie zwą się "Drehorgel" albo "draaiorgel". Organy!
Bo to i są organy. Rodzaj automatycznych organów, w których poszczególne wentyle otwierają miast palców wykonawcy dziurki w perforowanej taśmie. Mało kto zdaje sobie sprawę, że budowa takiego automatu to nie tylko zadanie dla inżyniera. Najpierw należy zrozumieć pewne praktyki wykonawcze, a potem sprawić aby "martwy" automat wykonywał je jak żywy człowiek.
Najbardziej podobali mi się "kataryniarze" z Bawarii - Gisela i Josef Lechner. Dlatego, że sympatyczni, Ale również ze względu na fntastyczne bogactwo fakturalne tych mechanicznych utworów zapisanych na wałkach z tasmą perforowaną (wielu wałkach -to chyba widać!). Tym bardziej, że sam mogłem spróbować sił jako kataryniarz. I chyba dobrze mi szło. Nawet nie zahaczałem obcych dźwięków!
Instrumenty te budowane są przez organmistrzów, posiadają rejestry i, co tu mówić, są pełnoprawnymi członkami rodziny organów.
Albo - fisharmonii ... (na takim instrumencie grała pani Gisela).
Wesołe i wzruszające popołudnie. Dziękuję i proszę o jeszcze!


A każdy wałek zawiera cztery melodie :
I co? Nie mówiłem, że rejestry są ?
jak w organach - bo to są organy !!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)