Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Agnieszka Świątkowska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Agnieszka Świątkowska. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 lutego 2019

Hippolyte et Aricie ... już po ... niestety



Hipolit i Arycja to pierwsza tragédie en musique Rameau. Napisał ją w wieku 50 lat. Była to również pierwsza francuska, barokowa opera, którą usłyszałem i pokochałem od pierwszego momentu.
Jednak dopiero regularne obcowanie z „Hipolitem” uzmysławia czym to dzieło jest naprawdę. Mitologiczny sztafaż ukrywa głęboki dramat poplątanych ludzkich relacji; wydawać by się mogło, że to dopiero takie działa jak „Don Giovanni” rozpoczynają erę psychologicznej wiwisekcji postaci w teatrze operowym. Jednak nie da się ukryć, że być może wielki francuski dramat operowy XVIII wieku był okazją mówienia o sprawach wielkich uczuć i emocji, opisywaniu spraw, na które w oficjalnym dyskursie tamtej epoki nie było i nie mogło być miejsca.
Dyrygując „Hipolitem” wciąż miałem nieodparte wrażenie, że dziełu temu bliżej do dramatów muzycznych Wagnera niż do opery włoskiej XVIII wieku. Aż cztery akty rozpoczynają się gęstymi fakturalnie, mrocznymi i dramatycznymi ariami. W trzecim akcie jest to przejmująca skarga Fedry Cruelle mère des amours, w czwartym iście wagnerowska aria Hipolita Ah, faut il en un jour (Ach, czyż musi być tak, że w ciągu jednego dnia tracę wszystko co kochałem), w piątym równie mroczna aria Tezeusza.
Język muzyczny Rameau daleki jest od uproszczeń opery włoskiej: wyrafinowana instrumentacja, skomplikowana harmonia, planowanie szczegółów…
Nasza realizacja; zgodnie z sugestią reżysera dość konsekwentnie „obierająca” dramat z rozjaśniających, lekostrawnych, przypudrowujących dramatyczną wymowę dzieła intermediów, uwypukliła, wizualnie zaś przenosząca widza do współczesności, podkreśliła ludzką stronę dramatu.

Oszczędna i bardzo precyzyjna realizacja sceniczna Sjarona Minailo i jego współpracowników, znakomicie wykonane partie solowe (Eamon Mulhall i Nathan Vale- Hippolite, Nika Gorić- Aricie, Michaela Sellinger- Phedre, Jerzy Butryn- Tezeusz, Łukasz Klimczak, Joanna Radziszewska, Sylwia Olszyńska, Aleksander Kunach …...), cudowny zespół wokalny złożony z muzyków współpracujących z Capellą Cracoviensis. Wreszcie znakomita orkiestra pod wodzą niezawodnej Agnieszki Świątkowskiej, z pewnym i fantazyjnie grajacym continuo Aleksandrem Mockiem …
Nie dam rady wymienić wszystkich tych, którym winien jestem wdzięczność. Podziękować chciałbym jednak wszystkim współpracującym przy tej realizacji. To był znakomity zespół!



http://krakow.pl/aktualnosci/227121,33,komunikat,opera_rara_z_elegancja_szyta_na_miare_francuska.html

poniedziałek, 12 marca 2018

Dni Bachowskie 2018. Dzień trzeci. 12.03. Skrzypce jak obój, klawesyn jak pianoforte.

Wyśmienity był to koncert.
Ciekawe zestawienie sonat na skrzypce i klawesyn obbligato Jana Sebastiana i Carla Philippa okazało się nie tylko dobrym muzykologicznie i programowo, ale również dobrym emocjonalnie mariażem. Koncert wciągał, i z każdą serwowaną przez artystów częścią stawał się coraz bardziej fascynujący.
Agnieszkę Świątkowską znałem do tej pory ze wspólnego grania w projektach Capelli Cracoviensis. Dzisiaj pierwszy raz słyszałem ją jako solistkę i mogę stwierdzić, że jest świetna. Powiedziała mi po koncercie, że uwielbia Carla Philippa. Było to słychać i czuć. Pięknie kształtowane frazy, bardzo ciche dźwięki przeradzające się za chwilę w huragan emocji, uwielbiana przeze mnie wokalna jakość dźwięku. Zdobienia, pomysły improwizacyjne. A wszystko to w ramach wysokiej kultury grania.
Jeśli chodzi o Aleksandra Mocka to jestem jego fanem. Przepięknie improwizowane preludia i Eingaenge tak w Bachu starszym, jak i młodszym. Cudowna fantazja improwizatora panującego nad harmonią i fakturą realizacji. Umiejętność wydobycia z klawesynu palety dynamicznej udowadniającej zbędność wynalezienia fortepianu. Po zamknięciu oczu często można było wyobrazić sobie, że gra pianoforte właśnie. A przy tym dźwięk piękny, zachwycający ...
Wielkie granie, wielki koncert.

zdj. Marek Toporowski

A skąd taki a nie inny tytuł ?
Otóż przed sonatą B-dur CPE Bacha nieco się zamyśliłem. Obudził mnie cudowny, aktywny pasaż w wykonaniu obojów i skrzypiec, godny początku symfonii. Chwilę mi zajęło zanim się zorientowałem, że grały jedne skrzypce ...
A o walorach dynamicznych gry Olka Mocka napisałem już wystarczająco. Pod wieloma efektami, miejscami chętnie sam bym się podpisał. Zatem raz jeszcze złożę mu serdeczne gratulacje.