Platforma i artyści
W Sejmie dyskusja o pozbawieniu twórców prawa do 50% kosztów
uzysku. Najwyraźniej kontrowersyjna, skoro przedstawiciele rządzącej partii
uciekają się do znanych z innych nieco czasów środków – przedstawiania artystów
jako darmozjadów w nieuzasadniony sposób pozbawiających budżet pieniędzy i
korzystających z PRZYWILEJU. Nie sądziłem, że kiedykolwiek doczekam takich
czasów, powrotu podłości tego typu. Wydaje się, że dla większości polityków
rządu artyści to ci, którzy „sobie” grają i malują zamiast uczciwie i ciężko
pracować. Tak ciężko jak na przykład posłanki i posłowie...
Właśnie Sławomir Neumann z Platformy głosi w telewizorze, że
dochód 82 tys. rocznie dla artysty to „przyzwoite dochody” oraz, że takich
przywilejów nie mają „ciężko pracujący górnicy i ta kasjerka z Biedronki, na
którą Państwo często się powołujecie”. Cóż, sławny rolnik-rajdowiec - pan
Śmietanko prawie tyle brał na miesiąc...oczywiście porównanie uczciwej pracy
biednego rolnika harującego w pocie czoła i zarządzającego odpowiedzialnym
odcinkiem gospodarki tego kraju oraz spasionego kosztem zdrowej części
społeczeństwa artysty jest chyba z mojej strony niestosowne.
A na poważnie, mogę służyć własnym przykładem; większość
uzyskanych środków przeznaczam na zakup nowych bądź ratowanie zabytkowych instrumentów,
części do nich, ich remonty , utrzymanie miejsca, w którym mogę trzymać
materiały nutowe, zakup nut, czasem wykonanie materiałów niezbędnych do
koncertów, strój na koncert, specjalne buty do gry na organach ... coraz mniej
organizatorów przelicza osobno koszty podróży ...więc również dojazd na
koncert... czasem transport instrumentów...czasem własnym transportem, zatem
dla niektórych z nas konieczność zakupu, utrzymania odpowiedniej wielkości samochodu
przekraczającego codzienne potrzeby... w ciągu kilku ostatnich lat nasze
dochody – wysokość honorariów nie ulegają jednak zmianie. Nie „bogacimy” zatem się
jak to był uprzejmy ująć w telewizorze pan Neumann. A ja włąsnego
samochodu na razie nie mam; dlatego w miarę możliwości moimi prywatnymi
środkami wspomagam infrastrukturę tego kraju (zamiast Rządu, który jakoś tym
się nie interesuje) w postaci obu głównych spółek Polskich Kolei Państwowych.
Mój główny instrument – klawesyn wart jest kilkadziesiąt tys.
złotych; aby coś takiego kupić trzeba zagrać kilkadziesiąt koncertów czyli pracować
na jedno tylko z narzędzi koniecznych do wykonania pracy ok. roku. Czasem jakieś
wydawnictwo nutowe kosztuje tyle co honorarium jednego koncertu. Jaki to procentowo koszt uzysku? W moim wypadku
50% koszty uzysku są REALNE. Nie są PRZYWILEJEM; w rozwiniętych krajach Europy
Zachodniej koszty uzysku liczy się na podstawie poniesionych, uzasadnionych zakupów.
Również lakierek i krawatów ozdabiających szyję artysty. Proszę bardzo! Może
liczmy się właśnie tak? Nie chcę nieuzasadnionych przywilejów, ale proszę nie
opodatkowywać mnie dwukrotni, bo przecież za "środki do produkcji muzycznej" płacę VAT! Stosowany w Polsce system ryczałtowy daje
rządowi prawo stygmatyzowania artystów jako darmozjadów. Nikt tych kosztów
nigdy realnie nie policzył; zresztą po co? Po co Polsce kultura? Artyści
inwestujący w narzędzia pracy? Zawsze znajdą się tacy, którzy coś tam zagrają i
namalują za mniejsze pieniądze.
Pisałem już o tym, że wielu organizatorów koncertów w Polsce
preferuje wykonawców zagranicznych. Przyjadą, zagrają, przywiozą własne
instrumenty i własne fraki, za które zapłaci Unia, czy bogatszy podatnik
bogatszego kraju ... wyjadą i nie będą mieli nieuzasadnionych pretensji. Precz
z przywilejami dla krajowych Jankomuzykantów!
Nie chodzi mi jednak
o samo uderzenie podatkowe w nas, we mnie. Rozumiem, że ogólna sytuacja ekonomiczna
nie jest łatwa. Argumentacja jest jednak skandaliczna, jakość tej debaty jest
żenująca. To jest właśnie skłócanie ludzi i podsycanie atmosfery nieufności
społecznej. Ja szanuję dobra pracę górnika, kasjerki, rolnika... nawet
polityka, posła, ministra. Kasjerka nie kupuje jednak kasy fiskalnej i sprzedawanych przez siebie towarów
w supermarkecie, górnik nie kupuje narzędzi wydobywania węgla. Ja moje narzędzia
kupić muszę. Za gotówkę. I nie rozrzucam nigdzie po kraju płonących opon. A w moim
zadufaniu nie sądzę, aby ten kraj pozbawiony darmozjadów z programem na życie
podobnym do mojego był wogóle cokolwiek wart. Chyba jako rynek zbytu tanich
towarów w supermarketach i dostawca taniej siły roboczej dla Zachodu. Oczywiście,
do czasu kiedy nie da się już znaleźć więcej darmozjadów, na których zwali się
winę za gospodarczą mizerię.
Uderzą we mnie również jako profesora. Cóż, moja profesorska pensja wzbudziłaby chyba uśmiech politowania każdego szanującego się górnika. Ale, przyznaję, ta praca ta nie ogranicza mnie w 100% i pozwala również działać artystycznie. Uderzy jednak mocno w młodszych pracowników naukowych, a ci to już nawet o kredycie mogą tylko pomarzyć (jaki bank daje kredyt zatrudnionemu na niskoopłacanych godzinach bez gwarancji utrzymania pracy naukowemu bądź artystycznemu wyrobnikowi?)
Uderzą we mnie również jako profesora. Cóż, moja profesorska pensja wzbudziłaby chyba uśmiech politowania każdego szanującego się górnika. Ale, przyznaję, ta praca ta nie ogranicza mnie w 100% i pozwala również działać artystycznie. Uderzy jednak mocno w młodszych pracowników naukowych, a ci to już nawet o kredycie mogą tylko pomarzyć (jaki bank daje kredyt zatrudnionemu na niskoopłacanych godzinach bez gwarancji utrzymania pracy naukowemu bądź artystycznemu wyrobnikowi?)
Dlatego powiem to jasno – to nie jest już mój rząd. Spieszę
jednak ze słowami pocieszenia; z Gowinem określającym procedury medyczne
pomagające ludziom pragnącym posiadać dzieci mianem „wyrafinowanej aborcji” i
tak już nie był! Jakoś nie pożałowano również środków na wdrażanie poronionych
pomysłów w dziedzinie szkolnictwa wyższego i edukacji. Dla tego typu
kreatywności środki zawsze się znajdują. Ale to oczywiście inny temat.
I jeszcze jedno – zawsze denerwowała mnie maniera (chwilę po
upadku komunizmu) określania Polski mianem „ten kraj”. Jeśli odnajdziecie takie
określenie w tym poście to wiedzcie, że czynię to świadomie. Chcę o „ten kraj”
walczyć – moim „piórem” i moja muzyką. Dla mnie demokratyczna Polska to ta z
okresu krótko po upadku komunizmu. Jeszcze niedoskonała, ale dążąca prostą
drogą do nowoczesności i dystansująca się od komunistycznej biurokracji. Chodzi
o ten właśnie kierunek zmian. Niestety porzucony; stąd z mojej strony brak identyfikacji z Polską obecną.
2 komentarze:
Myli Pan pojęcia, kraj to nie państwo,kraj był zawsze takze w XIXw.
Ale proszę może napisać, w którym miejscu wpisu mylę te pojęcia i na czym polega mój błąd...
W XIX wieku istniało również kilka państw polskich , tyle, że niesuwerennych.
Dzisiejszą Polskę uważam za państwo suwerenne, choć wiele rzeczy mi w nim po prostu nie odpowiada. O czym w moim blogu piszę.
Prześlij komentarz