niedziela, 10 czerwca 2012


Kamil Pawłowski

Młody kompozytor, kontrabasista, oryginał … znaki szczególne: zaraźliwy śmiech oraz własne niekonwencjonalne spojrzenie na sprawy świata tego. Spojrzenie, koło którego trudno przejść obojętnie. Dzięki ludziom takim jak Kamil możemy właśnie postrzegać świat jako zjawisko ciekawe i inspirujące intelektualnie.
Klawesynistów gorąco zachęcam do sięgnięcia po Jego kompozycje: Niewypowiedzianą pieśń na 2 klawesyny – utwór, w którym stosowany przez wielu twórców pomysł kilkukrotnego zaczynania utworu urasta do rangi naczelnej zasady kompozycji. Pieśń chce się zacząć, ale nigdy do tego nie dochodzi … słyszymy raczej motywiczne strzępy, a wzrastające tempo podkreśla nieodpartą emocjonalną potrzebę zaczęcia. To konsekwentne i raczej niedostrzegalne podbijanie tempa stanowi olbrzymie wyzwanie dla wykonawców. Jest to jednak trudność, której pokonywanie daje olbrzymią satysfakcję. Utwór napisany na instrumenty strunowe szarpane (dźwięk długi, ale wygasający  – zatem snucie pieśni wymaga intencjonalnej chęci legata) wykonaliśmy dziś na akordeonie i tranzystorowej wersji Hammonda (z pięknymi smyczkami, o bliskim akordeonowi brzmieniu).To narzucenie kontynuacji zamierających dźwięków, przezwyciężenie wyrazistego początku dźwięku to zresztą wielka tradycja klawesynowej sztuki. Wielki klawesynista to właśnie ten, który potrafi łączyć dźwięki między sobą. Już w XVI wieku wiedziano, że wielki klawesynista to ten, który potrafi śpiewać i prowadzić wokalną polifonię. Drugi z utworów - Morski menuet określany jest przez kompozytora (w prywatnych rozmowach) jako przemieszanie muzyki szlachetnej – klawesynowej (:-)) i tej właściwej majtkom z dolnych pokładów wykonywanej, no … na cyji. Źródłem pomieszania może być na przykład burza i związany z tym przechył łajby.  Pomysł trochę rodem z Ivesa – dwa pozornie obce elementy: banalny barokowy menuecik i akordeonowe umpapa niepostrzeżenie łączą się we wspaniałą pieśń o wielkiej sile wyrazu. W pewnym momencie akordeon podejmuje szeroko zakrojone, przywodzące na myśl romantyczną, rosyjską symfonikę frazy. Utwór zapowiadający się zrazu jako banał okazuje się wielką muzyką ze wspaniałą gradacją napięć. Dziś też klawesyn zastąpiony został przez Hammonda …
Przy okazji – ciepłe słowa dla akordeonistki, która wykonała dużą część programu (w tym obie kompozycje Pawłowskiego) – Agnieszki Bagińskiej. Im więcej współpracuję z akordeonistami, tym bardziej lubię ten instrument …

Mam nadzieję, że jeszcze wiele razy grać będę utwory Kamila Pawłowskiego. Tymczasem – w kolejce czeka napisany specjalnie dla mnie z myślą o moim lampowym E112 (z nieodłącznym Leslie) Koncert na organy Hammonda i orkiestrę (smyczkową) grająco-nucącą. I wielkie zadanie znalezienia możliwości wykonania dla tej unikalnej w moim repertuarze kompozycji!

1 komentarz:

  1. To bardzo mile trafiac na blogi ludzi, dla ktorych muzyka jest ogromna pasja i sposobem na zycie.
    To troche wejscie do innego swiata, ktory wcale nie jest szczegolnie popularny, ale dla mnie wyjatkowo bliski.
    Zycze powodzenia i pozdrawiam
    Milena

    OdpowiedzUsuń