Dlaczego mnie to tak denerwuje? Przecież pierwszy kierunek
za darmo, więc czego ten Toporowski znów się ciska?
Polski system wyższej edukacji w żałośnie wąski sposób
definiuje kierunki. Zazwyczaj : ukończenie jednego kierunku daje wykształcenie
niewystarczające do realizacji wielu muzycznych pomysłów i planów. Założenie
ustawy było takie, że uczelnia może tworzyć nowe kierunki lepiej spełniające
dążenie studenta do zbudowania takiego profilu kształcenia, który pozwoli mu
zrealizować jego indywidualny program na życie. To może się udawać w uczelniach
dużych, w których oferta wykładów prowadzących dla znaczących tj.
kilkudziesięciu- czy wręcz kilkusetosobowych grup studentów jest duża. W
praktyce uczelni małych zdefiniowanie nowego kierunku wcale nie jest proste;
przede wszystkim z oczywistych względów i ograniczeń finansowych, ale może
rozbić się też o konserwatyzm władz, czy środowisk uczelnianych... Nie każdy
student też zdaje sobie sprawę z tego, że np. po dwóch latach studiów spotka
coś „obok” co zechce włączyć w obszar własnych zainteresowań. Coś, co uzupełnia
mainstream jego zainteresowań, a może nawet lepiej odpowiada jego talentowi i
predyspozycjom. Kandydaci po szkołach średnich przychodzą z niewiarygodną wręcz
sieczką w głowie i marnym poziomem świadomości (zatrważający jest np. poziom w
dziedzinie historii muzyki; to właściwie adres do naszych teoretyków, którzy
sieją w umysłach uczniów jakieś niepowiązane ze sobą i oderwane od praktyki
muzycznej informacje. Przepraszam tu znajomych teoretyków, ale tak właśnie jest i
coś, do cholery, z tym powinniście zrobić!)
Wróćmy jednak do mojego osobistego doświadczenia.
We współczesnym świecie wąsko wykształcony klawesynista – z
nielicznymi wyjątkami osób „fanatycznie” i z pełnym przekonaniem
skoncentrowanych na jednej, jedynej specjalności – to przeżytek. Niestety właśnie
taki przeżytek w majestacie prawa zadekretowano burząc moją wieloletnią pracę
nad otwieraniem, łączeniem, syntetyzowaniem i wyłapywaniem indywidualności, dla
których klawesyn to wybrana z pełnym przekonaniem specjalizacja.Stąd – temu rządowi - wojna !
Powiem to jeszcze raz: uczyniono dokładną odwrotność tego, co należało było uczynić.
Studentom, którzy
chcą realizować dwa kierunki czy dwie specjalności należy się stypendium, a nie
odpłatność za studia! To jest właśnie właściwy kierunek i właściwa inwestycja
w przyszłość narodu!
Chyba, że celem jest produkcja bezmyślnych konsumentów i
uległych pracowników.
Myśląc o szkolnictwie wyższym trudno uciec od porównania ze
służbą zdrowia. Sytuacja tej drugiej najlepiej chyba ilustruje sposób
„reformowania” kraju, jaki przyjęto w Polsce. Sposób ten polega na odtwarzaniu
hierarchicznej, zbiurokratyzowanej struktury przy której osiągnięcia „komuchów”
należy potraktować, jako skromne i amatorskie. Lekarzy (i instytucje medyczne)
przekształcono w delegatury NFZ. Priorytetem stało się kontrolowanie czy dany
pacjent ma prawo do uzyskania procedury medycznej, a nie pomoc, misja, ratunek,
przysięga Hipokratesa i inne bzdury. A przedtem doprowadzono do absurdu rejonizację rodem z głębokiego PRLu przypisując pacjenta do lekarza rodzinnego w jednym mieście. To, co się dzieje w szkolnictwie wyższym
to podłość tego samego rodzaju. Wbrew protestom wprowadzono wadliwą ustawę.
Przy okazji, coś tam naprawiono i poprawiono, psując skutecznie całość. Aby
uniknąć protestów społeczności akademickiej wymyślono sobie wypisywanie całej
masy idiotycznych zupełnie dętych dokumentów (Krajowe Ramy Kwalifikacji
zakładają pisanie różnych fantastycznych bajeczek , w których podajemy
profesorkowi 20 czasowników, które ma prawo używać. W ten sposób potraktujemy
go jak śmiecia, pomiot i idiotę – niech zna swoje miejsce w hierarchii tego
kraju).
Ostatnio często wspominam Komunę. Tam – pomimo całej
marności systemu – ktoś zainteresowany uczeniem jakiejś egzotycznej dziedziny
muzyki (niech to będzie wspomniana już i moja przecież gra klawesynowa) mógł, rezygnując ze
splendorów i przywilejów władzy i trzymając się z daleka od bajorka, w którym
trwała walka o władzę – liczyć na to, że uniknie błotnej kąpieli. Władza,
zgodnie z logiką, unikania otwartego konfliktu, była chyba na tyle
inteligentna, że zdawała sobie sprawę z własnej niepopularności w
społeczeństwie. Ta władza postępuje inaczej! Tu mamy sytuację taką –
Ministerstwo obliguje rektorów i władze uczelni (zazwyczaj pod groźbą kar
dyscyplinarnych dla osoby i uczelni) do zobligowania profesorków (również
zazwyczaj pod groźbą) do wykonywania bezsensownych prac. Papierów, które
potrzebne są tylko w jednym celu; aby „posiadać zabezpieczony” jakikolwiek
dowód na piśmie, kiedy komuś warto będzie wkopać. Czytać to będzie chyba tylko
nowa-stara, świetlana instytucja – Polska Komisja Akredytacyjna. Jeśli chcesz
być profesorem, zależy Ci na tej pracy – musisz zatem zaakceptować
prostytuowanie własnego umysłu w dziele zapełniania półek kretyńskimi
dokumentami i wspólną kąpiel błotną z wszechogarniającą ten kraj paranoją i głupotą.
Powtarzam jeszcze raz; to podłość oraz kompletny upadek
moralny tego kraju i jego władz. Odtworzenie najgorszych cech komuny i zabetonowanie
biurokratycznej struktury w stopniu niespotykanym nigdy przedtem.
Chcę być profesorem; chcę uczyć i lubię to robić. Będę pisać co trzeba robiąc dobrą minę do złej gry i starając się, aby mimo wszystko to, co piszę miało jakikolwiek sens. Choćby w ramach
idiotycznej stylistyki nowomowy KRK. Ale w ogóle to raczej deklaruję bierny
opór i walkę na wszelkich polach. Choćby na tym blogu.
jako laik, mam tylko pytanie, jaki procent uczniów klawesynu studiuje inny kierunek i co to za kierunki?
OdpowiedzUsuńU mnie prawie wszyscy - powiedzmy, że jest to 80 %.
OdpowiedzUsuńSą wśród nich pianiści, wielu organistów, teoretycy,kompozytorzy, ale mam również jedną Panią Inżynier !
Te wszystkie kombinacje mają sens i prowadzą często do wykształcenia się bardzo sensownych obszarów zainteresowań (np. w wypadku pianistów może to być muzyka XVIII wieku, w której fortepian i klawesyn współistniały i zakładano wręcz, że klawiszowiec gra przynajmniej na dwóch instrumentach; w wypadku kierunkó technicznych może to być np. zainteresowanie budową instrumentu, jego parametrami akustycznymi ...