Z okazji zbliżającego się Święta Niepodległości (i
związanego z tym komfortu dużej ilości wolnego czasu) kilka przemyśleń na styku
patriotyczno-muzyczno-uczelnianym. Czyli w ulubionym przeze mnie obszarze. :-)
Co zrobić aby Polska była Polską?
Ostatnio moje dziecko przyniosło ze szkoły obniżoną ocenę ze
sprawowania uzasadnioną na piśmie tym, że „zbyt wiele uwagi poświęca nauce”. W
domyśle – zbyt mało we wspólnych działaniach klasy. Oczywiście, zdaję sobie
sprawę, że chodzi o bardzo modny (i słusznie) obecnie prąd nacisku na
umiejętność współpracy. Budując nowe nie możemy jednak zapominać o tym, że
szkoła jest dla uczenia i uczenia się. Działania społeczne, wychowywanie,
integrowanie się – to wszystko fantastyczne ideały – pod warunkiem, że nie
zaczniemy negować pierwotnego i uniwersalnie obowiązującego założenia wynikającego z definicji szkoły! Nauczycielowi nie wolno było czegoś takiego napisać.
Musimy zatem wciąż dbać o to aby różne mniejsze sprawy były
tym czym są lub raczej tym czym być powinny. A niestety właśnie z takim
zdroworozsądkowym usytuowaniem naszych instytucji i założeniem, że muszą one
spełnić pierwszą przyczynę, dla której istnieją, mamy problem.
Weźmy na przykład taką kolej. Wiem, chłopiec (lub raczej
panna) do bicia... Łatwa krytyka. Nie o krytykę tu jednak idzie. Bo właściwie
dlaczego jest aż tak źle? Ja chciałbym
aby kolej to była kolej właśnie. Rozumiem to jako istnienie pewnego
funkcjonującego systemu, ale również pewien poziom kultury cywilizacyjnej. Polegający
na tym, że kiedy jeden pociąg spóźni się do dużego miasta B to za godzinę, lub
najdalej dwie godziny będę miał kolejne połączenie do innego dużego miasta. A. Kolej
zaś nie jest przedsiębiorstwem do generowania łatwych zysków, nie – machiną
przerzucającą odpowiedzialność za własne niedociągnięcia na podróżnych... Nie
wiem nawet czy kolej (pasażerska) ma przynosić zysk. I chyba nawet – zakładając pewien
cywilizacyjny standard – nie mnie powinno to obchodzić. Wiem, że w
cywilizowanym kraju kolej musi być. Kraju biednym i bogatym. W kraju biednym może być biedniejsza - mieć starszy tabor, mniej komfortowe wagony ... Ale musi być i działać! Bo na tym właśnie nasza europejska cywilizacja
polega.
Szpital to instytucja służąca leczeniu chorych. Kiedy
pojawia się osoba z nagłym zachorowaniem system powinien zacząć kręcić się trzy
razy szybciej niż zwykle. Bo celem jego istnienia jest niesienie pomocy. Pacjentowi. Nie finansom NFZ. Proszę o właściwe zrozumienie. Nie wołam o rozmontowanie
systemu opieki społecznej i powrót do braku dbałości o finansowanie i świadomości realiów z czasów komunizmu. Uważam tylko, że szpital jest placówką pomocy, a nie
organem kontrolnym NFZ i to własnie pacjenta interesy powinien reprezentować. Nie zaś
interesy NFZ przed pacjentem.
No dobrze. To zastanówmy się jak to może wyglądać w wypadku bliskim
mi – uczelni wyższej. Podobnie. Żyjemy w czasach różnorakich zagrożeń. Różne
ministerialne mendy produkują masy prawnego chłamu, zaś władze uczelni – pod groźbą
surowych konsekwencji – otrzymują często odgórny prikaz wdrażania urzędniczej szamotaniny
prawnej. Mimo deklarowanej autonomii trudno jest odmówić. Mam wrażenie, że nie
zakłada się nawet takiej możliwości.
Myślę jednak, że każdy rektor (pars pro toto, tak naprawdę każdy pracownik uczelni) musi pamiętać, że jest reprezentantem
studentów wobec nadrzędnych organów. Nie zaś organów wobec studentów!
Oczywiście – brzmi to pewnie trochę idealistycznie ... A
może wcale nie ? Może właśnie na tym polega normalność?
Mnie - profesorowi wyższej uczelni - tej normalności, a nawet zrozumienia konieczności tego by było normalnie - brakuje coraz bardziej. Coraz bardziej ci, którzy studentów reprezentować powinni zajmują się tak naprawdę szukaniem argumentów dla strony przeciwnej. System zniewolenia włącza ich w swój krwiobieg i sprawia, że zaczynają pracować dla cudzych interesów. Studenci bywają oczywiście też różni. Mniej i bardziej sympatyczni. Ale to nie jest dobre wytłumaczenie ...
Musimy sobie chyba wreszcie uświadomić to, że budowanie Polski –
Polski rozumianej jako normalny europejski kraj – to nic innego jak przywracanie zgodności
definicji ze stanem faktycznym.
Prosty, zdroworozsądkowy, świetny artykuł. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń