środa, 19 listopada 2014

Znów o mnie dobrze napisali

http://portalkatowicki.pl/kultura/muzyka-klasyczna/4318-magia-klawesynu-czyli-marek-toporowski-oraz-slaska-orkiestra-kameralna-w-ramach-ii-katowickich-dni-henryka-mikolaja-goreckiego

a ponieważ fakt to miły pozwalam sobie podzielić się moją radością z szanownymi Czytelnikami !

Magia klawesynu, czyli Marek Toporowski oraz Śląska Orkiestra Kameralna w ramach II Katowickich Dni Henryka Mikołaja Góreckiego

·                                 Dodano: 16-11-14
·                                 Autor: Marek Lyszczyna
·                                 Kategoria: Muzyka

Marek Toporowski - FŚListopad to niezwykle ważny miesiąc dla miłośników muzyki Henryka Mikołaja Góreckiego. W oczekiwaniu na polską premieręIV Symfonii kompozytora górnośląscy melomani mogą obcować z jego muzycznym dziedzictwem za sprawą II Katowickich Dni Henryka Mikołaja Góreckiego, których organizatorem i gospodarzem jest nosząca jego imię Filharmonia Śląska.

W ramach tego przedsięwzięcia zaplanowano dziewięć spotkań z muzyką zmarłego w 2010 roku kompozytora. Wczoraj, 15 listopada, uczestniczyłem w jednym z nich, który w sposób szczególny zainteresował mnie swoim programem. Tego wieczoru zaplanowano wykonanie trzech utworów – Orawy Wojciecha Kilara, Koncertu na klawesyn i orkiestrę smyczkową Henryka Mikołaja Góreckiego oraz Serenadę Es-dur na orkiestrę smyczkową Josefa Suka. Osobiście najbardziej intrygował mnie oczywiście Koncert klawesynowy, utwór wybitny, wykorzystujący możliwości tego instrumentu w niespotykany dotąd sposób. Elżbieta Chojnacka, której utwór ten został dedykowany, powiedziała mi kiedyś na spotkaniu w Bibliotece Polskiej w Paryżu, że stroni od nurtu interpretacji historycznej i ceni tę kompozycję właśnie za nowy kontekst wykorzystania brzemienia instrumentu kojarzonego dotychczas głównie z muzyką barokową. Tym bardziej byłem zatem ciekaw interpretacji Marka Toporowskiego, znakomitego klawesynisty związanego z katowicką Akademią Muzyczną, wirtuoza oraz teoretyka znanego szerokiemu śląskiemu środowisku akademickiemu chociażby z wykładów Seminarium A Due. Marek Toporowski reprezentuje jednak nieco odmienny nurt praktyki wykonawczej niż Elżbieta Chojnacka, jest bowiem zwolennikiem poszukiwania autentycznego, historycznego brzmienia muzyki klawesynowej.
Jako dodatkowy kontekst w pamięci wielu melomanów zapewne funkcjonuje również ubiegłoroczne wykonanie Koncertu Klawesynowego w interpretacji Anny Góreckiej, które miało miejsce w trakcie obchodów 148 rocznicy nadania praw miejskich Katowicom. Miałem również przyjemność wysłuchania wtedy tego koncertu, który odbył się w sali katowickiej Akademii Muzycznej. Wtedy jednak instrumentem solowym wbrew pierwotnej intencji kompozytora nie był klawesyn, lecz fortepian. Zmiana ta pozwoliła jednak wydobyć nowe waloru tego utworu, co było niewątpliwie zasługą występującej wówczas solistki.

SOK Robert KabaraWracając jednak do sobotniego koncertu w Filharmonii Śląskiej, początek wieczoru rozpoczął się dość zaskakująco. Śląska Orkiestra Kameralna pod dyrekcją Roberta Kabary rozpoczęła występ od...Serenady Es-Dur Josefa Suka, w miejsce zaplanowanej początkowoOrawy. Kolejność utworów do końca pozostała zmieniona, w następnej kolejności wykonano bowiem kompozycję Góreckiego, a wieczór zakończyły dźwięki Orawy.

Zmiana kolejności wykonywanych kompozycji w żaden sposób nie zaważyła jednak na odbiorze muzycznych wrażeń. Serenada bowiem przygotowała doskonale słuchaczy do wejścia w odpowiedni nastrój przed prawdziwą muzyczna ucztą, jaką jest najbardziej znany koncert Henryka Mikołaja Góreckiego. Neoromantyczne brzmienie utworu czeskiego kompozytora zbliża się chwilami do łagodnej estetyki Gustava Mahlera, otwierając umysł słuchaczy na mające za chwilę nastąpić muzyczne doznanie.

Następnie na scenę wszedł długo przeze mnie oczekiwany Marek Toporowski. Hipnotyzujące dźwięki klawesynu rozległy się po sali Filharmonii Śląskiej. Kompozycja patrona katowickiej Filharmonii ma w sobie coś magicznego, zaklinającego rzeczywistość w sposób niedostępny większości utworów muzycznych. Genialna prostota tych dźwięków wprowadza słuchaczy w jakiś trudny do opisania trans. Interpretacja Marka Toporowskiego nie tylko w niczym nie uchybiła tej magii, ale wręcz wyniosła ją na artystyczne wyżyny, nie ujmując oczywiście innym wykonawcom.

Dlatego dziwi mnie, że zgromadzona w sobotę w Filharmonii Śląskiej publiczność pozwoliła wirtuozowi oraz towarzyszącej mu, jak zawsze doskonałej, Śląskiej Orkiestrze Kameralnej pod dyrekcją Roberta Kabary zejść ze sceny bez bisów. Mając przed sobą artystów takiej klasy, tak wspaniałą kompozycję i na dodatek instrument tak rzadko w dzisiejszych czasach widywany na scenach, trudno mi znaleźć wytłumaczenie. Potencjalne bisy Marka Toporowskiego oraz towarzyszących mu kameralistów pozostaną na zawsze wmuzeum utraconych szans. Dziwne tym bardziej, że spodziewałem sie, iż na koncercie w ramach Dni Henryka Mikołaja Góreckiego pojawią się raczej melomanii miłujący jego muzykę i pragnący jej słuchać.

Niewielka próba rehabilitacji została podjęta przez publiczność po wykonaniu Orawy Wojciecha Kilara. Kompozycji tyleż popularnej, co efektownej, stanowiącej piękne uzupełnienie stylu prezentowanego wcześniej koncertu Henryka Mikołaja Góreckiego. Bis ostatniej części Orawy, jakkolwiek Robert Kabara wykrzesał z niej w jakiś cudowny sposób jeszcze doskonalsze brzmienie, niż w trakcie regularnego wykonania, nie zapełnił uczucia niedosytu, które pozostało we mnie po fantastycznej grze Marka Toporowskiego.

Przed nami kolejne koncerty w ramach II Katowickich Dni Henryka Mikołaja Góreckiego. Już w najbliższą środę odbędzie się wyjątkowy koncert w starym budynku Biblioteki Śląskiej, którego gospodarzem będzie Violetta Rotter - Kozyra, autorka filmu dokumentalnego o kompozytorze, a gościem specjalnym będzie Jadwiga Górecka, małżonka zmarłego cztery lata temu kompozytora.



poniedziałek, 17 listopada 2014

Newsweek zwiększa liczbę województw

Chodzi o Łuck na Ukrainie?   ... a może to gdzieś jeszcze dalej na Wschodzie ?

PiS wchodzi do Polski od wschodu. W wyborach do sejmików Prawo i Sprawiedliwość wygrało w o 6 więcej województwach niż 4 lata temu przejmując m.in. Śląsk, Mazowsze, Łudzkie

http://polska.newsweek.pl/wybory-samorzadowe-ktore-wojewodztwa-przejal-pis-newsweek-pl,artykuly,351943,1.html#pierwszapiatka

(dostępność : 17.11.2014 godz. 10.57)

Zmienia się nam kraj po wyborach ...

niedziela, 16 listopada 2014

Klawesyn dawny czy współczesny?

Koncert klawesynowy Góreckiego, który wczoraj grałem na koncercie w Filharmonii Śląskiej,  to pewien fenomen klawesynowej literatury. Utwór niezwykle prosty,  budowany według recept minimal music. Jednocześnie niezwykle skuteczny emocjonalnie i znakomicie skonstruowany. Po prostu udany. I niezwykle silnie osadzony w tradycji – temat drugiej części przywodzi na myśl lekkość tematów rond Mozarta, w dalszym przebiegu pojawiają się jakby nawiązania do Bartoka i Strawińskiego...
Klawesynista wykonujący ten utwór staje przed pytaniem – jaki instrument będzie idealnym medium dla oddania rockowego klimatu dźwięku?
Czy będzie to klawesyn uwspółcześniony model „Bach” – Neuperta lub Ammera? Takim instrumentem (firmy Neupert) posługuje się Elżbieta Chojnacka. Nazwa model „Bach” z Bachem nie ma nic wspólnego – to instrument o dyspozycji 16’ 8’ na pierwszym manuale i 8’4’ na drugim – który, dzięki quasi-organowemu uszeregowaniu, dyspozycji, zyskał uznanie wychowanych na organowych ideałach niemieckich kantorów I połowy XX wieku. Czy też dwumanuałowa „kopia” typowego XVIII-wiecznego klawesynu północnego – bez rejestru 16’...?
Moje dotychczasowe doświadczenie mówi mi, że ideałem jest tu dobrze nagłośniony instrument historyczny. A najlepiej byłoby mieć kopię historycznego instrumentu z rejestrem 16’!

Pytanie dotyczy nie tylko koncertu Góreckiego. Niektórzy wykonawcy z uporem godnym lepszej sprawy powtarzają, że muzyka współczesna przeznaczona jest na klawesyn współczesny. Są oczywiście utwory przeznaczone na instrument o dyspozycji „Bach” – znakomita sonata Petra Ebena, czy „Through the looking-glass” Pawła Szymańskiego ... I wiele, wiele innych. Ze względu na specyfikę registracji niemożliwe jest wykonanie ich na instrumencie o innej dyspozycji.
Po odkryciu dawnych - lutniczych standardów budowy instrumentu - klawesyny takie wyszły z mody (choć często można mieć wrażenie, że wylano dziecko z kąpielą.). Współczesnie zatem owe współczesne klawesyny nie są już produkowane. Co zatem jest współczesne ?

Pod względem brzmieniowym instrumenty budowane według zasad wypracowanych w I połowie XX wieku często są rzeczywiście niezadowalające. Cichsze i, co tu dużo mówić, mniej tam dźwięku w dźwięku a więcej przydźwięków i przydźwięczków.  Również mechanika instrumentów budowanych według historycznych standardów jest często sprawniejsza. No i ten rezonans ... własnie fantastycznie wspomagany nagłośnieniem staje się ogromnym atutem „kopii”. 
W wypadku utworu takiego jak koncert Góreckiego (gdzie registracja nie jest przez kompozytora doprecyzowana) kopia historyczna dobrze spełni swą funkcję. 

Bilet na pendolino za 650 złotych.

Chłopcy pkpowcy ruszają pendolinami w drogę.
Nowe pociągi triumfalnie osiągną czas przejazdu będący kilka lat temu normą . Co ciekawe, podróż tradycyjnymi składami trwać ma ... tyle samo.
Oczywiście nadal spóźnienia (to już moja interpretacja) będą pewnie nie z winy PKP-IC tylko PKP-PLK, co uniemożliwi uzyskiwanie odszkodowań  ...
Szkoda, że ta nowa zabawka dostała się w ręce transportowych ignorantów, którzy już od kilku lat z powodzeniem przekonują nas, że kultura transportu jest im obca.
Pociąg to specyficzny środek podróżowania. Korzystają z niego często ludzie często przemieszczający się z miejsca na miejsce i tym samym podejmujący decyzję o godzinie odjazdu w ostatniej chwili. Tymczasem, PKP, ogłasza, że za wejście do pociągu bez biletu ma grozić wysoka kara - 650 zł ! 

Tak praktykowali to co złośliwsi konduktorzy tanich linii kolejowych. Jak rozumiem, każdy pieniądz, jakkolwiek zarobiony - uczciwie czy nie - jest dla firmy, króra od lat już walczy z podróżnymi i obawia się, że mimo nowych zabawek, nie wytrzyma konkurecji Polskich Busów (siermiężnych, ale przewidywalnych pod wzgędem czasów przejazdu) ważny. Stało się nieszczęście - coś co miało służyć, jak rozumiem, poprawieniu jakości - oddano, bez głębszego przemyślenia - w ręce idiotów: spółki, która dotychczas w żaden sposób nie była w stanie udowodnić, że będzie potrafiła się nowymi możliwościami posługiwać.

wtorek, 11 listopada 2014

Sumy

Trudno mi ogarnąć się z tym blogiem. Jak są koncerty i życie kręci się jak w kołowrotku to nie ma czasu na pisanie. Dlatego - o październikowych koncertach w Sumach - z dużym opóźnieniem.

Sumy - to urocze miasteczko na Wschodzie Ukrainy. Nikt by nie podejrzewał, że to właśnie tam - od dziewiętnastu już lat ! - organista Orest Koval organizuje Bach - Fest, unikalny w skali Ukrainy i pewnie całej przestrzeni postsowieckiej bachowski festiwal.
A ja - od dziewiętnastu już lat w nim uczestniczę.
W istocie pierwsze moje zetknięcie się z Ukrainą miało miejsce właśnie tam.

Tegoroczny festiwal był dla mnie nieco wyjątkowy. Po pierwsze - jednak w kraju, w którym toczy się wojna. Dziwna wojna. W Sumach jej nie ma, choć rosyjska granica tuż tuż. Po drugie - po raz pierwszy nocowałem tam w gościnnych murach parafii katolickiej u niezwykłych księży - Wojciecha Stasiewicza i rezydenta - otca Andrija. Za ciepło, pomoc i życzliwość chciałem im w tym miejscu serdecznie podziękować. Po trzecie - grałem aż dwa koncerty. Z orkiestrą Filharmonii na organach i kameralny - na klawesynie. W obu koncertach brała udział Bożena Korczynśka - Wielka Księżna ukraińskich sopiłkarek. Po czwarte - było jeszcze spotkanie w cudownym artystycznym salonie Iriny Procenko. Warto odwiedzić Jej  stronę :
http://www.iraprotsenko.com/info.html
Po piąte - w wydarzeniach brała udział jeszcze jedna niecodzienna artystka - Oksana Bernadska - malująca z piasku fantazyjne obrazy powstające w improwizowany sposób równolegle z graną przez nas muzyką.
Warto zajrzeć też na fejsa do Oresta Kowala.

Pełniejszy i nie mniej miły widhuk - echa koncertów i artystycznych wydarzeń na stronie
http://creativpodiya.com
przedrukowuję tu w całości :

Баховский фестиваль в Сумах открылся с аншлагом

В среду, 22 октября, в зале сумской областной филармонии открылся XIX «Bach-fest». Открывал его музыкант, впервые приехавший в Сумы на фестиваль 19 лет назад. С тех пор Марек Топоровский неоднократно посещал наш город. Как сообщил бессменный организатор и вдохновитель фестиваля  «Bach-fest» Орест Коваль, польский гость в этот раз выступает без гонорара.Точнее, и в этот раз тоже.
P1250164аМареку Топоровскому, по его словам, нравится приезжать в Украину вообще и в Сумы, в частности. Но манит его не архитектура города, а люди, сумская публика, которая реагирует на музыку эмоционально, в отличие, скажем, от слушателей в Германии. Немцы более подготовлены к восприятию музыки, рожденной на их земле, среди родных для них ландшафтов и пейзажей. Они, на взгляд Марека Топоровского, воспринимают музыку более интеллектуально. Поэтому ему, как исполнителю, который  стремится к воспроизведению аутентичного звучания композиций эпохи барокко, интересно сочетать выступления в Германии и в Украине.
В четверг 23 октября Марек Топоровский будет играть в католическом храме вместе со своей недавней стажёркой, львовянкой Боженой Корчинской. Во время их выступления зрители увидят визуальный перформанс песочной анимации от харьковчанки Оксаны Бернадской.
Оба музыканта и художница прибыли в Сумы ещё во вторник. В этот же день вечером они посетили  «Сад  сходящихся тропок» сумской художницы Ирины Проценко – известный в Сумах интеллектуально-творческий клуб, где немножко поиграли и пообщались за чаем.
В среду Орест Коваль свозил гостей в Могрицу, посмотреть на одно из уникальных и красивейших мест Сумщины, знаменитое на всю Европу проходящим там уже много лет международным ленд-арт симпозиумом.
А затем, после двух репетиций с сумским камерным оркестром классической и современной музыки «Ренессанс», Марек Топовский вместе с оркестром открыли концертную программу фестиваля.
Марек Топоровский, говоря современным языком, — мультиклавишник. Он великолепно играет на всех клавишных инструментах, вплоть до исторических фортепиано, которые отличаются от нынешних. В этот раз он играл на органе. Делает он это виртуозно. Диапазон его исполнительских возможностей широк, как океан -  от сложнейшей сонаты Соль-мажор Баха, когда надо одновременно играть три разные партии руками на клавишах и ногами на педалях, до  классической  джазовой композиции Ш.Гардони. Впрочем, говорят, что многие музыканты, исполняющие музыку барокко, с успехом играют джаз, потому что в обоих случаях автор оставляет исполнителю пространство для импровизаций.
Совсем неожиданно и по–новому для многих звучал орган Марека Топоровского в оригинальной композиции С. Нойкомма «Концерт на озере, прерванный грозой». Оказывается, орган под руками (и ногами)  большого мастера способен передавать шум ветра и состояние всей предгрозовой природы…
Прекрасно смотрелись дуэты органа со струнным оркестром «Ренессанс». Украшением концерта стал «презентационный» выход на сцену Божены Корчинской, которая тут же очаровала зал своим исполнением концерта  Вивальди «II Сardellino» для флейты, органа и камерного оркестра. Правда вместо флейты звучала сопилка. И как звучала. Птицы бы в весеннем лесу позавидовали. Кстати, «сardellino» .в переводе с итальянского – щегол.  В отдельных моментах  композиции сопилка изумительно точно подражает пению этой птицы.
Далее была овация до отказа заполнившей зал филармонии публики и номер на «бис».
P1250185аМузыка, как и всё, приходящее извне, заполняет нас не сразу. Особенно, если речь идёт о такой возвышенной, одухотворенной музыке, как у Баха или Генделя. Её присутствие в себе обнаруживаешь уже после окончания концерта, когда умолкли последние аплодисменты, и слушателя уже на улице вдруг накрывает красота вселившихся в него звуков, которые гармонизируют, то есть приводят в  божественный порядок, душу.
Может быть, именно по этой причине  в Сумах уже много лет существует «Bach-fest», — . к слову, один из старейших баховских фестивалей на территории бывшего Союза.
Сумчане —  не немцы и едва ли все понимают интеллектуальные тонкости изысканных баховских музыкальных узоров и звукоплетений. Но ощущение душевного очищения и сопереживания, плюс та самая эмоциональная составляющая нашего музыкального восприятия высокого искусства, с лихвой компенсирует эти недостатки.
23 октября в костёле Марек Топоровский будет уже играть на клавесине. Орест Коваль просил публику одеваться потеплеее. В костёле прохладно…


 

 

В Сумах продолжается музыкальный фестиваль имени И.С. Баха

В четверг, 23 октября, состоялся второй концерт XIX фестиваля «Bach-fest». В нём зрители вновь увидели и услышали участников концерта-открытия фестиваля Марека Топоровского и Божену Корчинскую.
P1250219а_thumbТретьей участницей события стала художница Оксана Бернадская, которая не совсем художница, а, скорее, — режиссёр-постановщик собственных картин песочной анимации, по ходу концерта возникавших на глазах у публики.
Марек Топоровский играл на клавесине. Как замечательно сказал глава фестиваля Орест Коваль в начале концерта, Марек Топоровский хорошо говорит на украинском языке, который он выучил, слушая украинское радио, а так же ещё на нескольких европейских языках, а сейчас: «он вам сыграет на немецком». Это важное замечание, его смысл проявился в конце концерта, когда музыканты, понимая, что им «придётся» играть на бис спросили: «А что вам сыграть?»  И тут из зала раздался крик:«Что–то украинское!»
Безусловно, музыка Луи Куперена (1626-1661), Франтишека Бенды (1709-1786) и, конечно самого Баха (в концерте, кстати, звучала соната № 6 F-мажор  Иоганна Христиана Баха -  самого младшего, одиннадцатого сына великого Иоганна Себастьяна) сложна для современного восприятия. Но по-хорошему сложна. Как сложен Данте или Сервантес. Между временем возникновения этой музыки и нами –  300-400 лет. Да и компактные европейские пространства формируют иное восприятие мира, чем наши бескрайние просторы.
Тем удивительнее внимание к музыке барокко и начала эпохи классицизма, с которым сумчане уже много лет подряд встречают и слушают изысканно-сложные произведения европейских музыкантов-интеллектуалов того времени. Когда Ореста Коваля спросили о секретах такого совпадения, он ответил, что в музыке Баха сокрыты некие вечные общечеловеческие духовные коды.
Все произведения, прозвучавшие в исполнении Божены Корчинской, написаны для флейты и блок-флейты. А играла она на разнообразных сопилках. Этот  инструмент является частью народного оркестра и достаточно экзотичен для классики. Но как показывает опыт, например, известного виртуоза игры на балалайке Алексея Архиповского, —  мастеру подвластно всё. Главное – мыслить классически, а не по-балалаечному.
Сопилка Божены Корчинской прекрасно справлялась с партиями флейты. К слову, Марек и Божена впервые друг друга услышали в 2007 году на «Бах–фесте» в Сумах и очень быстро, буквально за считанные минуты, сыгрались. По словам Божены Корчинской, у неё срахзу сложилось впечатление, что они играют вместе всю жизнь. На сегодняшний день, благодаря поддержке польского маэстро, сопилка украинки уже прозвучала и получила свою порцию признания и аплодисментов во многих странах Европы.
Кстати, одна из сопилок нашей львовской гостьи сделана сумским мастером Виталием Яновым.
Но вернёмся к творческому эксперименту с визуальным рядом. Нам он показался весьма удачным в начале, когда на экране возник портрет Баха и в конце, когда, уже «на бис», музыканты импровизировали, а Оксана Бернадская рисовала украинку (по просьбе зрителей).
Понравилось ещё, когда Марек Топоровский сначала сыграл музыкальную штучку «Портрет Сюзанны», а потом художница под его аккомпанемент нарисовала портрет этой, только по музыкальному описанию известной нам, Сюзанны. Таким образом, зрители вначале пообщались с музыкой, а затем смогли сравнить свои фантазии с картинками, возникающими под руками художницы (песочную анимация творят руками, как и музыку).
P1250235ф_thumbА в целом, конечно, это отдельные жанры. Песочная анимация — живое искусство и его хорошо сопровождать  какой-нибудь музыкальной записью. А живая музыка абсолютно самодостаточна, особенно, когда её играют исполнители мирового уровня, к коим, безусловно, относится Марек Топоровский. Вряд ли их стоит соединять вместе в других форматах, кроме тех, которые мы описали. Иначе на зрителя-слушателя обрушивается слишком много впечатлений, и внимание начинает плыть.
Впрочем, это никак не отразилось на качестве концерта. Те, кого картины отвлекали, просто отводили глаза от экрана и только слушали музыку. Зато те, кому картины помогали, были счастливы.
Зал был вновь переполнен. Концерт, длившийся около двух часов без антракта, завершился овацией.
Как известно, часть средств от фестиваля будет передана на благотворительные цели. Таким образом, всеми участниками события – и музыкантами, и организаторами, и публикой в одночасье было сделано несколько нужных и добрых дел сразу, и мир в этой точке пространства стал лучше. Хотя бы на время.
Следующий концерт фестиваля состоится также в зале католического храма 27 октября. Играет интереснейший музыкальный коллектив «Pearls of Baroque».






Kazanie na 11 listopada. Aby Polska Polską była.

Z okazji zbliżającego się Święta Niepodległości (i związanego z tym komfortu dużej ilości wolnego czasu) kilka przemyśleń na styku patriotyczno-muzyczno-uczelnianym. Czyli w ulubionym przeze mnie obszarze. :-)
Co zrobić aby Polska była Polską?
Ostatnio moje dziecko przyniosło ze szkoły obniżoną ocenę ze sprawowania uzasadnioną na piśmie tym, że „zbyt wiele uwagi poświęca nauce”. W domyśle – zbyt mało we wspólnych działaniach klasy. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że chodzi o bardzo modny (i słusznie) obecnie prąd nacisku na umiejętność współpracy. Budując nowe nie możemy jednak zapominać o tym, że szkoła jest dla uczenia i uczenia się. Działania społeczne, wychowywanie, integrowanie się – to wszystko fantastyczne ideały – pod warunkiem, że nie zaczniemy negować pierwotnego i uniwersalnie obowiązującego założenia wynikającego z definicji szkoły! Nauczycielowi nie wolno było czegoś takiego napisać. 
Musimy zatem wciąż dbać o to aby różne mniejsze sprawy były tym czym są lub raczej tym czym być powinny. A niestety właśnie z takim zdroworozsądkowym usytuowaniem naszych instytucji i założeniem, że muszą one spełnić pierwszą przyczynę, dla której istnieją, mamy problem.
Weźmy na przykład taką kolej. Wiem, chłopiec (lub raczej panna) do bicia... Łatwa krytyka. Nie o krytykę tu jednak idzie. Bo właściwie dlaczego jest aż tak źle?  Ja chciałbym aby kolej to była kolej właśnie. Rozumiem to jako istnienie pewnego funkcjonującego systemu, ale również pewien poziom kultury cywilizacyjnej. Polegający na tym, że kiedy jeden pociąg spóźni się do dużego miasta B to za godzinę, lub najdalej dwie godziny będę miał kolejne połączenie do innego dużego miasta. A. Kolej zaś nie jest przedsiębiorstwem do generowania łatwych zysków, nie – machiną przerzucającą odpowiedzialność za własne niedociągnięcia na podróżnych... Nie wiem nawet czy kolej (pasażerska) ma przynosić zysk. I chyba nawet – zakładając pewien cywilizacyjny standard – nie mnie powinno to obchodzić. Wiem, że w cywilizowanym kraju kolej musi być. Kraju biednym i bogatym. W kraju biednym może być biedniejsza - mieć starszy tabor, mniej komfortowe wagony ...   Ale musi być i działać! Bo na tym właśnie nasza europejska cywilizacja polega.
Szpital to instytucja służąca leczeniu chorych. Kiedy pojawia się osoba z nagłym zachorowaniem system powinien zacząć kręcić się trzy razy szybciej niż zwykle. Bo celem jego istnienia jest niesienie pomocy. Pacjentowi. Nie finansom NFZ. Proszę o właściwe zrozumienie. Nie wołam o rozmontowanie systemu opieki społecznej i powrót do braku dbałości o finansowanie i świadomości realiów z czasów komunizmu. Uważam tylko, że szpital jest placówką pomocy, a nie organem kontrolnym NFZ i to własnie pacjenta interesy powinien reprezentować. Nie zaś interesy NFZ przed pacjentem.
No dobrze. To zastanówmy się jak to może wyglądać w wypadku bliskim mi – uczelni wyższej. Podobnie. Żyjemy w czasach różnorakich zagrożeń. Różne ministerialne mendy produkują masy prawnego chłamu, zaś władze uczelni – pod groźbą surowych konsekwencji – otrzymują często odgórny prikaz wdrażania urzędniczej szamotaniny prawnej. Mimo deklarowanej autonomii trudno jest odmówić. Mam wrażenie, że nie zakłada się nawet takiej możliwości.
Myślę jednak, że każdy rektor (pars pro toto, tak naprawdę każdy pracownik uczelni) musi pamiętać, że jest reprezentantem studentów wobec nadrzędnych organów. Nie zaś organów wobec studentów!
Oczywiście – brzmi to pewnie trochę idealistycznie ... A może wcale nie ? Może właśnie na tym polega normalność?
Mnie - profesorowi wyższej uczelni - tej normalności, a nawet zrozumienia konieczności tego by było normalnie - brakuje coraz bardziej. Coraz bardziej ci, którzy studentów reprezentować powinni zajmują się tak naprawdę szukaniem argumentów dla strony przeciwnej. System zniewolenia włącza ich w swój krwiobieg i sprawia, że zaczynają pracować dla cudzych interesów. Studenci bywają oczywiście też różni. Mniej i bardziej sympatyczni. Ale to nie jest dobre wytłumaczenie ...


Musimy sobie chyba wreszcie uświadomić to, że budowanie Polski – Polski rozumianej jako normalny europejski kraj – to nic innego jak przywracanie zgodności definicji ze stanem faktycznym. 

poniedziałek, 3 listopada 2014

Monika Sikorska-Wojtacha. Pożegnanie.

Wielokrotnie wsparła mnie ciepłym słowem, czasem w trudnych momentach (o których niekoniecznie wiedziała, ale i tak pomogło...). Nawet zdarzyło nam się zagrać razem w duecie fortepianowym, co bardzo miło wspominam. Nie zdążyłem podziękować tak jakbym chciał ...
Będzie Jej brak.