Padł pomnik Lenina na Besarabce.
Wielu Ukraińców jest jednak zaniepokojonych - uważają to za prowokację, a w najlepszym razie za rozmywanie idei Majdanu. Odpowiedzialność za zniszczenie pomnika wzięła na siebie partia "Swoboda".
Moi ukraińscy przyjaciele już przy okazji zwracali mi uwagę na sposób, w jaki Partia Regionów posługuje się ukraińskim nacjonalizmem. Wspieranie takich ruchów na Lwiwszczynie pozwala znakomicie rozgrywać kartę "banderowców" i rzekomego faszyzmu. Pozwala to kanalizować strachy i lęki części ukraińskiego społeczeństwa w bezpiecznym dla władzy korycie, odwracać uwagę od rzeczy istotnych.
Przypomina mi to trochę niedawne wydarzenia u nas; te spod ambasady rosyjskiej, kiedy to polscy nacjonaliści radośnie zadziałali w interesie tych sił w Rosji. którym Polska potrzebna jest jako bezpieczny straszak i fantastyczny sposób odwracania uwagi od własnego podwórka.
Trochę dziwię się zatem ostatniej wypowiedzi Sikorskiego, który pochwalił rozbicie pomnika. Lenin nie zasługuje oczywiście na pomniki w cywilizowanych krajach, niemniej w obecnej sytuacji sprowadzanie walki o demokrację, europejskość, uczciwość i przejrzystość w życiu publicznym na Ukrainie do takich akcji jest na rękę władzy Janukowycza. Dziwię się również pouczaniu Ukraińców, że nie powinni domagać się ustąpienia obecnych władz. Oczywiście, bardzo wyraźnie widać podczepianie się liderów opozycji (Kliczko, Jaceniuk) pod prąd wydarzeń; myślę jednak, że nie jest to li tylko koniunkturalne i cyniczne wykorzystywanie nadarzającej się okazji. Choć może rzeczywiście nie jest dobrze, kiedy do konfrontacji nawołują właśnie politycy. Poziom emocji jest jednak na Ukrainie ogromny; wiatr historii dotyka również chłodno kalkulujących na co dzień uczestników życia politycznego. Po prostu, taki jest ten historyczny moment.
W Polsce nie ma dnia, aby opozycja nie żądała ustąpienia rządu (na przykład z powodu smoleńskiej brzozy). Czasem się z tych żądań podśmiewamy; nie przychodzi nam jednak do głowy kwestionowanie prawa do kwestionowania. Ot, takie reguły demokracji... A Janukowycz rzucając Berkut na bezbronnych studentów rzeczywiście przekroczył - jak to powiedział Juryj Łucenko - czerwoną linię. W oczach ogromnej części Ukraińców sam odebrał sobie mandat do sprawowania władzy i nie nam narzucać im dyktatora!
Jestem bardzo ciekawa ile jeszcze to wszystko potrwa, to wrzenie na Ukrainie. Wcześniej byłam przekonana, że wypadki potoczą się blyskawicznie...
OdpowiedzUsuń