Chłopcy do bicia
Z sytuacji opisanej przeze mnie wczoraj wynika moim zdaniem
dość zasadnicze pytanie. Czy Polska staje się krajem programowo antyinteligenckim?
Skąd taka obawa? Starannie zaplanowana na środek wakacji akcja „pozbawiamy
artystów przywilejów” poprzedzona zostaje agresywną retoryką skierowaną
przeciwko twórcom (przypomnę to pozycjonowanie: artyści kontra górnicy). Niedawno,
przy okazji dyskusji nad zniesieniem Karty Nauczyciela mieliśmy okazję
przekonać się, że od takiej retoryki nie udało się uciec nawet Leszkowi
Balcerowiczowi. Przepiękna odpowiedź i obrona stanu nauczycielskiego przez
Pawła Huelle na łamach „Gazety Wyborczej” przywróciła chyba nutę rozsądku w tej
dyskusji. Co wrzesień mamy do czynienia z jazgotliwą nagonką mediów na pracowników
wyższych uczelni. Szczególnie w ostatnich dwóch latach. Powtarzane przy tej
okazji wołania o nową ustawę (już jest, przyjęta wbrew negatywnym opiniom dużej
części środowiska) każą mi myśleć (choć
konkretnych dowodów nie mam), że owa szczególna przedjesienna zapalczywość
mediów nie świadczy dobrze o ich niezależności.
Wiele wskazuje na to, że rządzący znaleźli sobie wygodnego
kozła ofiarnego w postaci artystów, nauczycieli, wykładowców akademickich.
Jako artysta i nauczyciel akademicki mogę coś na ten temat morale
moich dwóch kast powiedzieć. Są dobrzy i źli artyści; jedni poświęcają dla pasji tworzenia
wszystko, inni wykonują tylko zawód inwestując w jego wykonywanie znacznie
mniej. czasu, pieniędzy i zapału. Są artyści genialni, wspaniali, dobrzy,
przeciętni i po prostu źli. Znam również nauczycieli akademickich z powołania i
takich, którzy sprytnie wykorzystując luki systemu i życzliwość przełożonych utrzymują się na powierzchni
mimo braku kompetencji, szkodliwości tak dla kolegów, poziomu uczelni, a przede
wszystkim dla studentów.
Oczywiście, chcielibyśmy mieć artystów zasługujących na
miano artysty i profesorów z prawdziwego zdarzenia. Tyle, że tego nie naprawia
się zmuszając wszystkich do intensyfikowania sprawozdawczości, odbierając tym
lepszym środki (wszystkim równo) i obrażając ich przed całym społeczeństwem. Ewentualnie
rozbudowując system kontroli. Naiwną jest wiara, że jeśli zmusi się mnie do
napisania większej ilości i postawi kilku urzędników kontrolujących (wiadomo,
koń bez bata...) , to zyska na tym słuchacz, student. Dla uczelnianych miernot i artystów z Bożej łaski ta
pisanina nie stanowi wielkiego wyzwania. Chętnie poświęcają na nią (nie)cenny czas i chętnie też angażują się w
kontrolowanie lepszych od siebie. A jakże! Bo tego wszystkiego, Panowie i Panie
Rządzący, nie naprawia się na szczeblu centralnym, a lokalnym. Na szczeblu centralnym można szkolnictwu, szkolnictwu wyższemu tylko zapewnić stabilne warunki działania –
kilkadziesiąt lat przynajmniej obowiązywania stabilnych warunków prawnych. To jedyna
recepta, jedyna droga i prawdziwe wyzwanie dla rządzących. A nie ciągłe
gmeranie przy systemie!
Proszę zwrócić uwagę, że per
analogiam co roku na przełomie kwietnia i maja powinniśmy być świadkami
zmasowanej krytyki urzędników skarbówki. Podobnie przed 4 grudnia powinna mieć
miejsce doroczna nagonka na górników. Tak się jednak nie dzieje. W tych
obszarach dokonuje się analiz systemowych... Opisuje problemy tych środowisk, nie żądając natychmiastowego
zwolnienia złych górników bądź złych urzędników. ... Cóż, skarbówka jest
organem Państwa, a obrażeni górnicy mogą zawsze zrobić nalot na Warszawkę...
No to dlaczego ta retoryka anty-artystowska,
anty-nauczycielska, anty-profesorska? Skierowana, powtarzam przeciw osobom, zakładająca zbiorową odpowiedzialność i
żądająca natychmiastowej naprawy.
To tym bardziej zdumiewające, że funkcjonujące w niektórych
bankach (przy udzielaniu kredytu) pojęcie „zawodu zaufania publicznego” odnosi
się raczej do profesora wyższej uczelni niż do urzędnika skarbówki. Czyżby
banki, skądinąd uważne w wydzielaniu środków, myliły się?
Możliwości jest kilka.
Po pierwsze (i to chyba jest najbardziej prawdopodobne)
rządzący potrzebują jasno zdefiniowanego przeciwnika. Najlepiej odpowiednio
słabego i niezdolnego do bolesnej odpowiedzi. Za to takiego, którego można
pogonić ku uciesze większości społeczeństwa. Wtedy władza okazuje się władzą silną
i godną zaufania. Jak... no właśnie, gdzie?
Po drugie, w Polsce jest ogromny nacisk na „reformowanie”. Rząd
Tuska na początku zrozumiał jednak, że ciągłe reformowanie nie służy
gospodarce. Dlatego postanowił reformować „nieistotne” dla gospodarki (w
krótkoterminowym oglądzie) działy, aby uniknąć zarzutu opieszałości. Czy jednak
można szanować rząd, dla którego kultura, sztuka, edukacja to dziedziny mniej
istotne?
Trzecie wytłumaczenie może być takie, że mniej ważne resorty
obsadzone zostały po prostu przez osoby bez charyzmy „nie przeszkadzające”
gospodarce. Moje pytanie – patrz wyżej.
PO jest pewna poparcia inteligentów, którzy szerokim łukiem
omijają PiS, na lewicę nie głosują ze względu na jej przeszłe i obecne
grzeszki. Dlatego pozwala sobie na umizgi wobec tradycyjnie proPiSowskiej części
społeczeństwa poganiając jednocześnie leniwych profesorków.
Ta taktyka nie jest platformerskim wynalazkiem. Jednak jej
stosowanie przez rząd, który chce uchodzić za rząd rozumny, proeuropejski i
postępowy jest żałosne. Powiem więcej, to cofanie Polski do epoki, o której
wszyscy jak najszybciej chcemy zapomnieć.
Nie sądzę. To znaczy nie sądzę, że mamy 'programową antyinteligenckość' i że rząd potrzebuje jasnego przeciwnika. Powiedziałbym raczej, że przyczyny są inne.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, przyjęcie liberalizmu ekonomicznego w formie zideologizowanej i uproszczonej. Tak jest prościej, ale to prowadzi do pominięcia wielu elementów teorii ekonomicznej -- właśnie takich jak wpływ czynników pozapłacowych na motywację pracowników (kłania się Karta Nauczyciela*).
Po drugie, mamy chyba silny resentyment. Zwalczano go, ale tylko jeśli dotyczył płacy w sektorze prywatnym, poza tym wręcz podsycano.
Ale powiedziałbym jeszcze jedną rzecz -- mimo, iż właśnie teraz pojawiło się parę działań, które można odebrać, jako antyinteligenckie, to zasadniczo poprawia się. Łatwiej niż kiedyś o obrońców zawodów inteligenckich, łatwiej też o zdobycie przez nich miejsca na łamach gazet.
---
Ale zerkam na bloga z nadzieją na tematy muzyczne, bo polityki wokół aż nazbyt wiele :)
Życzę Gospodarzowi wielu wspaniałych występów!
---
*) Nie jestem ekonomistą, tylko przeczytałem kiedyś podręcznik (akademicki) ekonomii. I zdziwiło mnie, że przedstawia świat dużo bardziej złożony niż mądrości ekonomiczne gazetowych ekspertów. Właśnie w takich sprawach, jak 'przywileje' pracownicze, jak też kwestia własności prywatnej, itd.
'Bardziej złożony' nie znaczy, że zawsze sprzeczny; znaczy tylko, że wiele tych gazetowych prawd ma swoje ograniczenia.
Dziękuję za wpis i obiecuję powrót do spraw muzycznych.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia na blogu bardzo ciekawe :-)
OdpowiedzUsuń