Dużo się działo. Aż trzy koncerty w Fortepianarium! I wszystkie trzy znakomite.
Jedną zaległość muszę koniecznie nadrobić. To koncert z początku maja, recital wokalny Yelizavety Tsapok - śpiewaczki studiującej obecnie w Krakowie, ale de facto w pełni ukształtowanej artystki o fascynującej osobowości.
Kiedy na początku mojej drogi po raz pierwszy usłyszałem Olgę Pasiecznik, od razu wiedziałem, że to ktoś, o kim będzie głośno. Po prostu są tacy śpiewacy, u których panowanie nad prowadzeniem głosu jest czymś naturalnym, co od razu przykuwa uwagę słuchacza i pozwala na fascynujące modelowanie frazy.
Yelizaveta ma właśnie to coś. To coś, co sprawia, że nie zastanawiamy się nad elementami techniki wokalnej, a po prostu dajemy się porwać emocjom, jakże silnymi w pieśniach, ariach oratoryjnych czy operowych. Śpiewa fantastycznie Haendla, Haydna (o, wielki dramatyzm!), Mozarta, Dvoraka, muzykę ukraińską i Bóg wie co jeszcze. W każdym języku (pięknie wykonana pieśń Noskowskiego na bis!) słychać każde słowo, a jednocześnie jest to wielki głos, o pięknym legato i bogatym tembrze.
Program był zróżnicowany i bogaty. Ale przede wszystkim chciałem powiedzieć o Yelisavecie. Będzie jeszcze o niej głośno. Brawo dla niej i dla Jej obecnej mistrzyni - prof. Katarzyny Oleś-Blachy.
Na koncercie zainaugurowaliśmy (wspólnie z Ksenią Więcek, która często pomaga mi w nadto pianistycznych dla mnie akompaniamentach. Tu zrobła to z wielką klasą!) pianino poznańskiej firmy Drygas, dar pani Doroty Kosińskiej dla nas. O instrumencie i interesującej historii fortepianmistrzowskiej rodziny Drygasów więcej na stronie Fortepianarium, tj. tu: