Nikola Kołodziejczyk - postscript do poprzedniego wpisu

Udało się; mimo różnych przeszkód. Dzięki osobistemu zaangażowaniu Nikoli Kołodziejczyka. Również finansowemu.
Nie mogłem pomóc tyle, ile bym chciał. Dlatego dużą czcionką :
BARDZO DZIĘKUJĘ !!!

A na zdjęciu - barokowcy i jazzmani razem :


Borussia Dortmund

Chyba wszyscy nad tym się zastanawiają: jak to się dzieje, że Polacy - kiedy tylko stworzy się im warunki organizacyjne - błyszczą. Lewandowski przeszedł do historii, ale to było możliwe dzięki niemieckiej organizacji.
Nie da się ukryć - to gorzki orzech do zgryzienia - w Polsce, jeśli już coś się uda to znajdą się tacy, którzy to popsują. Psuć można różnie. Ja znam taką metodę, że kiedy coś się uda to wprowadza się "porządkujące" zarządzenie. Zarządzenie nic nie rozwiązuje; albo rozwiązuje jednostkową sytuację psując sto innych. Albo - tak jak nasze ministerstwa i posły - zmusi się ludzi kreatywnych do pisania bzdur językiem stosownym dla przedszkolaków (i urzędasów państwowych). Vide : Krajowe Ramy Kwalifikacji i edukacyjno-systemowa paranoja wdrażana na wszystkich szczeblach (o tych bzdurach wkrótce więcej).
Ciekawe jest też  przekonanie, że finansowanie wartościowych projektów artystycznych to de facto zapomoga, w której należy stosować zasady sprawiedliwości społecznej : "Panu już pomagaliśmy ... teraz kolej na innych..."
Trudno żyć w takim kraju. I wielki zawód; wolność, kapitalizm ... miało być inaczej ...Zrezygnowałem z Zachodu, wydawało się, że ta Polska będzie Zachodem. Ale NIE JEST! Nie chce być!
A tymczasem ... 4:1 dla Borussii... Polacy poza Polską ... sukces ... pracowitość ... dobra organizacja ...
Pomagajmy tym, którzy 4:1 wygrywają w Polsce ! Zawiść na chwilę zawieśmy na kołku i uśmiechnijmy się do triumfatorów!

wtorek, 23 kwietnia 2013

Orfeusz i Eurydyka Glucka w Operze Krakowskiej


Przedstawienia : 27, 28, 30 kwietnia oraz 16 i 18 czerwca. Reżyseria - Giorgio Madia.
O mojej koncepcji, wrażeniach - jako kierownika artystycznego - napiszę prawdopodobnie już po premierze.

sobota, 20 kwietnia 2013

Progresywny barok w Katowicach

To autorski projekt "fusion" Nikoli Kołodziejczyka z Akademicką Orkiestrą Barokową
Z tego koncertu bardzo się cieszę. Niecodzienne doświadczenie dla studentów katowickich klas "Histpraktyk". Jeszcze raz okazuje się, że dawne i historyczne praktyki to po prostu AWANGARDA SZTUKI! Nic dziwnego, że często im nie po drodze z muzycznym establishmentem. Ciekawy eksperyment programowy i stylistyczny.
Miłośników niecodziennych wydarzeń artystycznych zapraszam 23 kwietnia o 19.00 do Akademii Muzycznej w Katowicach.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Dzień otwarty klasy klawesynu

Od kilku lat pielęgnujemy tradycję „dnia otwartego” klasy klawesynu. Ponieważ nie mamy tylu kandydatów co np. pianiści (swoją drogą, trochę marny ich los jeśli chodzi o perspektywy zawodowe... współczuję...i zachęcam do klawesynu !!) nasz „dzień otwarty” jest również imprezą dla naszych fanów, sympatyków, ludzi ciekawych świata, muzyki, wiedzy ... Takich ciekaweuszy pojawiło się trochę 13 kwietnia, co mnie bardzo, bardzo  ucieszyło.
Dzień otwarty to dla mnie to również okazja zaproponowania studentom innych form aktywności; na przykład pokazania ich pracy nad redakcją prac pisemnych. W naszej klasie nie są one przypadkową kompilacją bezmyślnie  przepisywanych przestarzałych książek z biblioteki. To ważny moment studiów, również okazja do rozwinięcia własnych zainteresowań. Najlepiej, jeśli w przyszłości komuś się to pisanie przyda. Nie kontynuujemy tradycji polskiej fikcji akademickiej ...
W tym roku mieliśmy dwa takie ciekawe studenckie wykłady – Maurycego Raczyńskiego o Elisabeth Jacquet de la Guerre – najbardziej kobiecej z klawesynistów francuskich (była poważanym wirtuozem i kompozytorką na równi z mężczyznami; co w tamtych warunkach nie było oczywiste) oraz Anny Wiśniewskiej o fizycznych aspektach dźwięku klawesynowego i fascynującej analizie dźwięku różnych posiadanych przez nas instrumentów (tytuł : „Czy dźwięk klawesynu jest ciekawy?)
A my – kadra – w tym wypadku Marek Pilch i ja prezentowaliśmy nasz klawesyn z klawiaturą pedałową wyposażony dodatkowo w kontakty MIDI. Martyna Pastuszka – reprezentująca klasy historycznych praktyk wykonawczych - opowiadała o odczytywaniu dawnych manuskryptów.  

Klasa klawesynu powinna być żywym centrum kontaktu z fascynującą muzyką klawiszową – również tą współczesną, również taką z wykorzystaniem dawnych fortepianów, klawikordów ... a czasem może i elektroniki. Trudno powiedzieć jakie będą zawodowe perspektywy muzyków za lat 10 – świat się zmienia i to chyba niekoniecznie w stronę większego umiłowania sztuki. To, co mogę im zapewnić ja tu i teraz to specjalistyczne umiejętności na najwyższym poziomie plus otwartość i umiejętność adaptacji.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Nowa płyta Aline Zylberajch

Moja ukochana Pani Profesor wspólnie ze skrzypaczką Alice Piérot nagrała nową, przepiękną płytę na fortepianie tangentowym. Po raz kolejny - po fascynującym nagraniu sonat Scarlattiego na kopii fortepianu Cristoforiego - oznacza to sięgnięcie po egzotyczny i , w pewien sposób, "przewyższający" klawesyn pod względem poetycznej ekspresji instrument.
Więcej informacji i przykłady dźwiękowe :
http://www.encelade.net/index.php/fr/notre-musique




 

czwartek, 11 kwietnia 2013

Projekt naukowy - warsztaty

Trwają działąnia związane z projektem naukowym, który realizuję wspólnie z Markiem Pilchem i Katarzyną Drogosz.
Ważną część tego projektu stanowią warsztaty strojenia, jakie przeprowadzamy w szkołach muzycznych.
Poniżej kilka zdjęć z zajęć prowadzonych przez Katarzynę Drogosz w Liceum Muzycznym im. Karola Szymanowskiego w Warszawie przy ul. Krasińskiego.
Przy okazji - w niedzielę w zabrzańskim Fortepianarium (Hagera 41) - koncert Katarzyny Drogosz, Dorothei Schoenwiese i Annie Laflamme. 









Kulturpreis Schlesien dla prof. Helgi Storck

Niezwykle pomyślna wiadomość; jedna z najwybitniejszych i  najpiękniejszych postaci katowickiej Akademii - prof. Helga Storck otrzymała prestiżową nagrodę Kulturpreis Schlesien 2013.
Nagroda przyznawana jest przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych landu Niedersachsen i zawsze otrzymuje ją - Niemiec (w tym wypadku właśnie prof. Storck) i Polak (historyk Andrzej Niedzielenko).

Bardzo się cieszę; trudno mi wyobrazić sobie kogoś kto bardziej na taką nagrodę by zasługiwał; zarówno pod względem poziomu profesjonalnego, działania na rzecz integracji międzynarodowej, wreszcie ludzkiej po prostu klasy.



Nie ukrywam, że Pani Profesor jest jedną z moich ulubionych muzycznych indywidualności.
Stąd, moje  serdeczne, osobiste, przepełnione radością, gratulacje i życzenia (pewnie bardziej dla nas ...) by przeszkód było jak najmniej.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Dziś, wczoraj i przedwczoraj ...

... spotkały mnie miłe muzyczne przygody.

Dziś. W Zabrzu. W ramach „Muzycznego Klubu Fortepianarium” na moim fortepianie stołowym (to Rädecker, I poł. XIX wieku, instrument iście wirtuozowsko zrekonstruowany przez Matthiasa Arensa) zagrali Ewa Danilewska i Michał Biel. Śpiewała Justyna Kopiszka (o niej tu jednak mniej; z mojej strony to hołd klawiszowca dla klawiszowców!). Ewa i Michał grali fantastycznie; kocham przecież ten subtelny instrument, ale że zdolny jest do aż tak cudownych barw to jeszcze nie wiedziałem. Mimo skrzypiącego pedału, którego nie udało mi się wyregulować przed koncertem , Ewa i Michał subtelnie i wrażliwie malowali dźwiękami bajkową, romantyczną scenerię. W takiego Schuberta można było tylko zamknąwszy oczy zasłuchiwać się głęboko wyobrażając sobie obrazy Caspara Davida Friedricha. O tak!
Dziękuję! 

Wczoraj. W uroczym radiowym studiu im. Szpilmana w Warszawie. Five o’clock w radiowej Dwójce – muzyczny i werbalny show saksofonistki Aliny Mleczko. Z moim niewielkim udziałem, dzięki któremu mogłem tam być i słuchać fascynująco skonstruowanego przez Alinę programu.
A na zdjęciach : Alina in action !


Przedwczoraj. W Teatrze Stanisławowskim w warszawskich Łazienkach. Z Musicae Antiqua Collegium Varsoviense – orkiestrą barokową Warszawskiej Opery Kameralnej. W programie drottningholmska suita Johanna Helmicha Romana – ciekawe: pewnie napisana dla takiego, właśnie teatralnego wnętrza. Osiemnastowieczny teatr w Łazienkach to najwspanialsza teatralna akustyka, z jaką kiedykolwiek się spotkałem. Przestrzeń dla kotłów, trąbek i rogów; a jednocześnie wyrazistość, przejrzystość, brak „przesterów”. Ciekawie gra się z orkiestrą, w której osobiste, muzyczne przygody przeżywałem prawie z każdym z muzyków. Okoliczność bardzo dla dyrygenta przyjemna; wręcz komfortowa (mam nadzieję, że i przy kolejnych wspólnych występach tak pozostanie...). Zupełnie przypadkowo moje drogi z Warszawską Operą Kameralną nigdy się dotychczas nie schodziły, choć zawsze potocznie  byłem z tą instytucją kojarzony! Kiedy grałem na klawesynie w Teatrze Wielkim prawie wszyscy brali mnie za desant z WOK-u...  Owszem, wcześniej, moje drogi niedoświadczonego jeszcze słuchacza ... Jako uczeń chodziłem na prawie każdy koncert. Na niektóre, wiele razy. Nigdy nie zapomnę pięknych plakatów z Dzieciątkiem Jezus anonsujących koncerty w ewangelickiej rotundzie na Pl. Małachowskiego. WOK był w czasie zapadłej Komuny jedyną chyba instytucją proponującą koncerty już wtedy ukochanej przeze mnie „dawnej muzyki”. Nie jestem w stanie dziś obiektywnie ocenić ich poziomu, ale niewątpliwie była to jedyna w swoim rodzaju, unikalna propozycja programowa. I bardzo dlka mnie w tamtym czasie ważna. Potem często bywałem na przedstawieniach w malutkim teatrze. Ale te artystyczne drogi jakoś uparcie spotkać się nie chciały, choć może powinny były?

W każdym razie, bogaty tydzień ...